Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

Hanna Fronczak „O spódnicy do kolan”

539731_442408039201834_322576598_nMoja koleżanka Magda pracuje w banku. Kiedy zaczynała tę pracę, dostała stanowczy prikaz ubierania się zgodnie z określonymi regułami. Biała bluzka, szary albo granatowy żakiet lub kamizelka, szara lub granatowa spódnica do kolan. Rajstopy. Kryte buty na obcasie maksimum 4 cm. W ten sposób całkiem atrakcyjna dziewczyna przeistoczyła się w odpłciowionego robota w służbie pewnej globalnej korporacji, której nazwy tu nie wymienię, jako że nie mam zamiaru robić jej kryptoreklamy.

Otóż Magda popełniła grzech straszliwy. W trzydziestostopniowy upał paradowała po pracy nieprzyzwoicie obnażona. To znaczy – bez rajstop.

Została wezwana na dywanik, gdzie poinformowano ją, że swoim zachowaniem naraża na szwank dobre imię firmy, zachowuje się nieodpowiedzialnie i podważa wiarygodność banku wobec klientów. Kiedy mi to opowiedziała, zaczęłam się intensywnie zastanawiać, w jaki sposób gołe nogi operatorki bankowej klawiatury mogą wpłynąć na podważenie wiarygodności banku. No cóż…

Nasze oko prześlizguje się po powierzchni zdarzeń i zatrzymuje się na tym, co wystaje ponad przeciętność. Nogi Magdy są owszem, owszem… Czyżby chodziło o to, że klient, który przyszedł do banku, by tam dokonać epokowej (oczywiście dla banku) transakcji, na widok gołych nóg zamieni się w oszalałe z pożądania zwierzę i zapomni, po co tu przyszedł? Rzuci się na Magdę i posiądzie ją na klawiaturze, budząc konsternację (albo zazdrość) współpracowników i dyrekcji? Najwyraźniej tak. I tu pamięć podsuwa mi teledysk piosenki Another Brick in the Wall, gdzie szereg identycznych ludków powoli szedł donikąd, bez drgnienia, bez mrugnięcia identycznym okiem. A za pamięcią postępuje wyobraźnia, która rysuje mi wyimaginowaną scenkę z Nowego, wspaniałego świata, gdzie z butli wyskakują wrzeszczące noworodki, a wkrótce potem dostają identyczne brązowe fartuchy, oliwkowe fartuchy, zielone fartuchy…

Acha – jeszcze jeden maleńki drobiażdżek. Pan dyrektor, który obsztorcował był niepoważną pracownicę, podważającą dobre imię banku, przebywał w klimatyzowanym gabinecie. Jako że dobra luksusowe nie należą się każdemu, w hali głównej, gdzie pracuje bohaterka niniejszej opowieści, klimy nie było.

Jedyne wyjaśnienie sytuacji, jakie mi się w tej chwili nasuwa (oczywiście nie biorę pod uwagę tego, że szanpan dyrektor był zwykłym prymitywnym bucem), jest takie: bank należy do buddystów, a jego pracownicy podpisali deklarację podążania drogą Buddy. W ten sposób pracownicy pozostający w przegrzanej hali mają możliwość doskonalenia się i niezwracania uwagi na mankamenty tego świata, a dyrektor jest już bodhisattwą, który przestał zawracać sobie gitarę ziemskimi marnościami. Równie dobrze może więc siedzieć w upalnym zaduchu, jak i w przyjemnym chłodku.

Innej możliwości absolutnie nie widzę.

 

Hanna Fronczak




    Pobierz tekst:

    Mogą Cię zainteresować

    Adam Cebula „Wielki brat”
    Felietony Adam Cebula - 17 stycznia 2017

    W prasie mamy kolejną burzę z powodu tym razem polskiej ustawy zezwalającej tak zwanym służbom…

    „Gamedec” – gra komputerowa za darmo
    Gry komputerowe A.Mason - 11 stycznia 2023

    Już od jutra ze sklepu Epic Games Store będzie można pobrać za…

    Philip K. Dick „Głosy z ulicy”
    Fantastyka Philip K. Dick - 2 września 2008

    Rebis Philip K. Dick, jeden z najsłynniejszych twórców fantastyki naukowej, był także autorem…

    Komentarze: 5

    1. Juhani pisze:

      Przeczytałem! Czepiasz się, Nimfo. Dyrektorów banków się czepiasz. Chyba nie posądzasz ich o plagiaty?!

      ” – Niezbyt szybko się zgłaszacie, bezpiecznikowy pierwszej klasy Chandra. Może bezpiecznikowemu drugiej klasy trochę bardziej by się śpieszyło?
      – Błagam o wybaczenie, sir, stary już jestem… – Chandra runął na kolana, dzięki czemu zniknął oficerowi z ekranu.
      – Wstawaj, idioto! Zreperowaliście już te bezpieczniki po ostatnim przeciążeniu?
      – My nie reperujemy, sir, my wymieniamy. – Tylko bez tego waszego technicznego żargonu, ty świnio! Odpowiadaj, tak, czy nie?
      – Wszystko w porządku, sir. Gotowość zielona. Żadnych skarg, wasza miłość.
      – Dlaczego nie jesteś w mundurze?
      – Jestem w mundurze, sir – zaskomlał Chandra przysuwając się do ekranu, by jego goły tyłek i trzęsące się ze strachu nogi zniknęły z pola widzenia.
      – Nie próbuj mnie oszukać! Masz na czole pot. W mundurze nie wolno się pocić. Czy ja jestem spocony? W dodatku mam czapkę. Pod przepisowym kątem, rzecz jasna. Tym razem ci daruję, bo mam serce ze złota. Koniec połączenia.
      – Cholerny sukinsyn! – wydarł się na cały głos Chandra ściągając mundurową marynarkę ze swego na pół ugotowanego ciała. Temperatura osiągnęła już 120 stopni Fahrenheita i ciągle rosła. – Nie poci się, dobre sobie! Na mostku mają klimatyzację, a gdzie kierują gorące powietrze? Tutaj! Aooouu!”

      A może jednak czytali? :))))

    2. nimfa bagienna pisze:

      Jussi, Harrisona czytałam jako nastolatka:P

    3. nimfa bagienna pisze:

      Nie podlizuj się:P

    Dodaj komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *