strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Fahrenheit Crew Bookiet
<<<strona 05>>>

 

Bookiet (2)

 

 

Niepewność bez znieczulenia

 

Bywają w życiu zdarzenia dziwne, niepokojące i niezrozumiałe. Bywają też książki, z którymi ani nie można się rozstać, których nie można ani do końca zrozumieć, ani wyrzucić, o których nie da się powiedzieć nigdy z całą pewnością, ani jaką mają wartość, ani jakie mają znaczenie. Ten niewielki zeszycik dostałem od Marka Oramusa. Powiedział, żeby przeczytał, ewentualnie coś z tym zrobił. Autor już nie żył.

Nie była to zwykła sprawa, zwykłe podarowanie książki. Nie był to także zwykły autor. "Robot" Adama Wiśniewskiego-Snerga zachwycił dziennikarzy wiele lat temu, była to książka kultowa, sam przesiedziałem przy niej kilka godzin z wypiekami na twarzy i czytałem, dopóki nie dotarłem sumiennie do ostatniej kartki. To było TO: prawdziwa fantastyka naukowa, literatura pisana przez człowieka, który rozumiał wagę odkryć współczesnej fizyki, którego one poruszały, napędzały wyobraźnię. Niestety. Kolejne powieści nie potrafiły powtórzyć sukcesu.

Czy Snerg był pisarzem jednej powieści? Tak się jednak w rezultacie stało. Dlaczego? Jak to możliwe, że człowiek, który stworzył taki kawał literatury, sukcesu nie potrafił powtórzyć? Jak to możliwe, żeby kolejne książki okazywały się słabsze nie tylko pod względem pomysłu, ale zwyczajnie warsztatowo?

Historia tego niezwykłego pisarza, bardzo znaczącego, od wielu lat mnie niepokoi. Co się stało?

W swojej pracy spotykam się z różnymi dziwnymi ludźmi. Przychodzą różni nawiedzeni odkrywcy, wynalazcy kolejnych wersji perpetuum mobile, ludzie przekonani, że posiedli tajemnice budowy świata. Pamiętam takiego człowieka, który doszukał się niezwykłej symetrii w fizycznych równaniach, opisujących zjawiska mechaniczne. Widział w nich klucz do zrozumienia wszystkich zagadek przyrody. Przyznam, że zrobił na mnie spore wrażenie. Kiedy jednak połamał się na banalnym zadaniu o składaniu prędkości (wyliczyć, w jakim czasie łódka dopłynie od przystani do mostu w górę rzeki i w jakim wróci) jego geniusz w moich oczach całkowicie stopniał. Człowiek ów potrafił wydumać fantastyczne wizje, mając w rzeczywistości ogromne braki w podstawowej wiedzy o świecie. Nic dziwnego, że jego pomysły do niczego się nie przydawały, i to mimo moich uczciwych wysiłków. W istocie okazały się czymś, co chrzci mianem artefaktów. To zależności, które zaprojektował sam ich odkrywca. Gnębią one szczególnie skutecznie ludzi prowadzących obliczenia numeryczne. Tylko że tam wykryć je o wiele trudniej.

"Jednolita teoria czasoprzestrzeni" narobiła swego czasu sporo zamieszania: nie bardzo było wiadomo, czy to jakaś nowa forma literacka, czy praca podstawowa. Po latach, niestety, trzeba przyznać, że raczej chodziło o to drugie. Niestety, muszę też jasno powiedzieć, że nie da się z niej wydobyć chyba żadnych wartościowych pomysłów dla współczesnej fizyki, szkoda czasu na łamanie głowy. Nie ten aparat matematyczny, pojęciowy, nie ten stan komplikacji, nie ta matematyka. To zbiór artefaktów, typowy rezultat porwania się z motyką na słońce.

A jednak książka mnie niepokoi, często do niej wracam. Dlaczego? Bo wydaje mi się, że w niej właśnie tkwi klucz do zrozumienia losów autora "Robota". Nie wiem, czy ją polecić literaturoznawcom, czy kazać wyrzucać do kosza. Jeśli pod recenzją znajdzie się ocena, to trzeba potraktować ją wielką rezerwą. Obracam tę książkę ciągle od nowa w rękach, przekładam i nie umiem powiedzieć, co naprawdę znaczy.

 

Baron


 

Adam Wiśniewski-Snerg

Jednolita teoria czasoprzestrzeni

Pusty Obłok, Warszawa 1990

Stron: 88

 

 

Ciężka dola liftera

 

Janusz Zajdel jest, bez wątpienia, moim ulubionym autorem fantastycznym, a "Limes inferior" uważana jest za jego najlepszą powieść. Książka powstała na podstawie opowiadania "Dzień liftera" z 1978 roku, w ciągu dwóch kolejnych lat rozbudowanego do powieści.

"Limes inferior" to opowieść o przygodach Sneera, który, jak dowiadujemy się znacznie później, ma uratować świat. Nasz bohater mieszka w Argolandzie, krzykliwej miejskiej dżungli, z zatłoczonymi barami i ulicami. Społeczeństwo jest tu podzielone na klasy – im wyższa, tym lepsze i pewniejsze zarobki. Szczęście. Przynależność do klasy zależna jest od poziomu inteligencji. W Argolandzie nie ma pieniędzy, ale są klucze – niezwykle skomplikowane urządzenia, które służą równocześnie za "dowody tożsamości, karty kredytowe, zegarek, kalkulator, dyplom, certyfikat klasy intelektu i licho wie, co jeszcze...", to na ich mikroczipach gromadzone są punkty (ekwiwalent pieniędzy). Każdy obywatel posiada swój własny klucz. Jeden, niepowtarzalny i nie do podrobienia. Nie do obejścia powinny być także testy na inteligencję. Teoretycznie...

System, jaki stworzono ma swoje wady. Argolandowi daleko do przysłowiowego raju. Społeczeństwo jest kontrolowane przez "elitę u władzy", brakuje pracy, klucze można podrobić, a nasz bohater... Nasz bohater jest przestępcą. Sneer to lifter – rodzaj crackera. Sam, mając klasę zaniżoną, "pomaga" innym osiągnąć wyższą niż powinni mieć. Oczywiście, nie robi tego za friko. Sneer, popada w kłopoty. Zakochuje się. Omyłkowo zostaje zatrzymany przez robota "aresztomata". Zablokowany zostaje jego klucz i traci go na pewien czas. Grozi mu weryfikacja klasy intelektu, która może zakończyć jego lifterską karierę.

Dzięki temu wszystkiemu Zajdel wydobywa na powierzchnię drugie dno Argolandu, aglomeracji, gdzie szeroko rozwija się działalność kryminalna związana kluczami. Poznajemy, kim są i jakimi metodami zarabiają downerowie – odwrotność lifterów, wyciskacze – uliczne rzezimieszki, oraz zdziercy – mordercy obdzierający ludzi ze skóry, by móc skorzystać z ich kluczy. Dowiadujemy się, jak i dlaczego, został wprowadzony system ekonomiczny Argolandu. Zajdel wprawnie i niezwykle przekonująco maluje nam obraz społeczeństwa chorego, gdzie jeśli jest się mądrym, musi się "tyrać jak głupi osioł [...]. Ale wystarczy, żebyś był głupi albo udawał głupiego i już cię społeczeństwo bierze na utrzymanie. A jeśli jeszcze do tego kombinujesz coś nielegalnie...". Szybko też czytelnik dochodzi do wniosku, że prawdziwi inteligenci nie są pożądanymi elementami w służbowej hierarchii instytucji publicznych czy placówek naukowych Argolandu.

A nasz bohater dostaje "kopa" w górę i otrzymuje za zadanie nadzorować działalność pewnej placówki naukowej. W miarę jak Sneer pnie się coraz wyżej w hierarchii, Zajdel ujawnia coraz to nowe bodźce sterujące społeczeństwem, aż do odkrycia, że za wszystkim... Powstrzymam się od zdradzania zakończenia, bo być może (choć sam nie wierzę) znajdą się tacy co "Limes inferior" jeszcze nie czytali. Napisze tylko, że rozwiązanie zagadki zaburzyło, moim zdaniem, bardzo ciekawy klimat świata, zbudowanego przez Zajdla. Jeśli dodamy do tego zupełnie bajkowe zakończenie (które uważam za zupełną pomyłkę... Co ciekawe, pierwotnie było zupełnie inne), "Limes inferior" zatraca pewien realizm. Na szczęście jest to chyba jedyny mankament tej, jednej z największych polskich powieści.

 

A.Mason


 

Janusz A. Zajdel

Limes inferior

Iskry, Warszawa 1982

Stron:182

 

 

Mercedes czy maluch?

 

To też firma, ale jednak – firma Daewoo przy firmie Volvo. Po debilnej "Grze Endera" (matko, jak można takie pierdoły ludziom wciskać – genialny szczyl, co odkrył metodę walki, "na zamrażanie"), i znacznie lepszych kolejnych, gdzie i Ender, i autor zmądrzeli, i wydorośleli, otrzymaliśmy "Teatr cieni". No-o... Niestety. Klops.

Dotarłam do strony 89 i ciągle nie wiem, o co chodzi. Gdzie tu jest fantastyka? Bo jak na razie mam zręczną żonglerkę słowną, miły styl, przyjemne dialogi... Sruli-muli, ona go kocha, a on ją nie. Oj, kocha, kocha, ale obowiązek wobec ludzkości... Ble-ble-bla-bla-łe... Plus masa wspominek, żeby ktoś, kto nie czytał poprzednich części, mógł się zorientować, ku czemu się wleczemy. Pewnie do łóżka, tak mniemam, ale nie się nie dowiem, bo odkładam. Chwalić Pana – nie kupiłam, więc nie jestem pod impasem.

Miłośnicy czytliwych rzeczy – wysiadka. Miłośnicy Endera – zawód. Kochający Carda – szukajcie sznura na mnie, ale całą mocą swego niewąskiego autorytetu – odradzam! Skoro się autorowi nie chce napisać tak, jak może i powinien, to czytelnik może zagłosować niekupowaniem. I tyle.

 

Taka Naka


 

Orson Scott Card

Teatr cieni

Tłum: Piotr W. Cholewa

Prószyński i S-ka, 2004

 

 

Bez średniactwa

 

Autor należy do tej paczki, co to średniactwa nie tworzy. Po genialnych "Piasecznikach" i niezgorszej sadze o lodach z ogniami (nie chodzi o płonące lody, tylko o niedokończony – mam nadzieję – serial powieściowy) prezentuje wydawca powieść z 1977 roku. Tak-tak, to ćwierć wieku z groszem. Innemu by już nie wydali. Jemu wydali. Czy słusznie?

Hm, z grubsza rzecz biorąc – powieść o honorze, właściwie – Honorze. O męskiej przyjaźni największej, o miłości do kobiety, niełatwej... Miłości niełatwej, nie kobiety. W scenografii, które na początku sugeruje, co prawda, że odegra ważniejszą rolę w powieści, by potem, mimo niezwykłości swej, zostać odsuniętą na dalszy i nie najważniejszy plan.

Tak więc psychologizująca rzecz, nie komiksowa, nie westernik. Ale też – patrz początek bukietu – to nie z Martinem takie numery! Owszem, dziś by pewnie napisał to inaczej, lepiej, wstrząsająco, ale – cóż, napisał kiedy napisał. Przeczytałam i tak z przyjemnością, lepsze niż cała masa chłamu z ostatniej chwili, gorącego jeszcze, z najświeższymi wirusami na dysku.

SF pełną gębą, z masą chwil zachwycających, i kilkoma... gorszymi. Trzeba by ruszyć treść, żeby się wytłumaczyć, a nie chciałabym, więc tylko zawierzcie mojemu wyrafinowanemu smakowi.

Bo generalnie – to jest jednak firma!

 

Taka Naka


 

G.R.R.Martin

Światło się mroczy

Tłum: Michał Jakuszewski

Zysk i S-ka, 2004

 


reklama

Wysyłkowa księgarnia internetowa www.fantastyka.now.pl

 

 

Szukasz książek z gatunków science-fiction, fantasy i horror lub komiksów? Gier figurkowych, fabularnych i karcianych? Zaj­rzyj do nas, znajdziesz prawie trzy tysiace pozycji, w tym trudnodostępne.

 

Na stronie księgarni oprócz tego konkursy, informacje o nowościach i zapo­wiedziach wydawniczych. I, co ważne, sprawdź nasze ceny, nie zawiedziesz się :-)

 

Zapraszamy do zakupów.

 




 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam(ientnika )
Hormonoskop
Andrzej Sawicki
M. Koczańska
EuGeniusz Dębski
Grzegorz Żak
Andrzej Ziemiański
Adam Cebula
Jacek Inglot
Adam Cebula
Zbigniew Ceglarski
EuGeniusz Dębski
Łukasz Orbitowski
Kareta Wrocławski
Adam Cebula
Andrzej Drzewiński
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
T. Graf v. Mannsky
J. Grzędowicz
Robert J. Szmidt
Jacek Inglot
Jacek Inglot
Michał Studniarek
Drzewiński, Inglot
Marcin Przybyłek
 
< 05 >