PeKaeSem 10: Wiara przenosi (w) górę
Motto: W iskier krzesaniu żywem Materiał to rzecz główna: Trudno najtęższym krzesiwem Iskry wydobyć z materii miękkiej i podatnej... "Pytają mnie się ludzie..." ("Słówka") Tadeusz Boy-Żeleński
Historia już po wielokroć udowodniła, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu (który, skądinąd, sam w sobie był daleko posuniętą nadgorliwością). Czasem w powyższej nierówności zamiast nadgorliwości umieszcza się fanatyzm. A właśnie fanatyzmu nie cierpię, jak mało czego. Bo nie dość, że z fanatykiem nijak nie idzie dyskutować, nie dość, że najstaranniej nawet dobrane i obiektywne argumenty można o kant dupy potłuc, to w dodatku istnieje olbrzymie prawdopodobieństwo zarobienia w kły za niewinność. Czy też, precyzyjniej rzecz ujmując, za nietolerowalną winę wobec obiektu kultu. Najprostszym wyjściem byłoby nie wdawać się w dyskusje z fanatykami celem oszczędzenia sobie cierpienia i siniaków, a wyznawcy – stresów. Jednak czasami po prostu nie sposób się powstrzymać, i z pełną świadomością pakowania się w bezsensowne mordobicie bierze się udział w dyskusji. Czy też, jak to często w przypadku fanatyków bywa, pyskusji. Do czego zmierzam? Otóż kilka dni temu, na krakowskim konwencie, miała miejsce premiera najdłużej tworzonego i oczekiwanego polskiego systemu RPG. Wydawca i twórca w jednej osobie wiele naobiecywał, wielokrotnie przekładał premierę, a także radośnie ignorował wszelkie głosy krytyki, niezależnie od prezentowanych argumentów. Na jednego, szczególnie zjadliwego krytyka (oddawszy sprawiedliwość: nie wszystkie padające uwagi były słuszne; tym niemniej, w wielu było sporo racji) publicznie się obraził, a także wyzywał go grubymi słowy na oficjalnej stronie systemu. Obok krytyków byli też jednak ludzie, którzy wierzyli w projekt i wspierali go, jak mogli (co bardzo często polegało po prostu na wyśmiewaniu krytykujących i chwaleniu twórcy). Dwóch z nich doczekało się nawet specjalnych podziękowań za wsparcie i wiarę na karcie tytułowej podręcznika. Wyjaśniając: to nie jest tak, że system, o którym mowa, jest zły. Zawarto w nim wiele świetnych pomysłów, a także ciekawych i innowacyjnych rozwiązań. Ale z drugiej strony, pojawiło się sporo głosów wskazujących na uderzające podobieństwo niektórych z użytych chwytów do patentów zastosowanych w dwóch systemach zachodnich, w tym jednym bardzo mało znanym. Poza tym podręcznik ten ma jedną, niezaprzeczalną, z pozoru, wadę – napisano go polszczyzną wyjątkowo kiepskiej jakości. Te i inne, mniej lub bardziej zasadne uwagi pojawiły się na forach dyskusyjnych – i wtedy ponownie aktywizowało się "wsparcie" twórcy. Na początek osobnik oficjalnie wyróżniony za wiarę udowodnił, że jego nazwisko nie na darmo wydrukowano w podręczniku. Niczym szlachetny rycerz na białym koniu, w srebrnej zbroicy i z krzyżem na piersi, stanął przeciwko pogaństwu. Choć, biorąc pod uwagę stopień fanatyzmu, nie mogłem oprzeć się skojarzeniu ze śniadym brodaczem w turbanie, z walizką pełną wąglików i imieniem Proroka na ustach. Ówże obrońca jedynej wiary najpierw spytał jednego z krytykujących, jak on śmie mieć uwagi. Inny dowiedział się, że się nie zna, trzeci, że jego zarzuty, nawet jeżeli słuszne, nie mają znaczenia, a system jest najlepszy, genialny i w ogóle bez skazy i zmazy. Szybko pojawili się naśladowcy i nagle okazało się, że ludzie mający jakiekolwiek zarzuty (również te nie podlegające dyskusji, jak uwagi co do stylu i interpunkcji) zostali oskarżeni o malkontenctwo, złośliwość i, pardon my french, dopierdalanie się. Stworzono atmosferę, w której nie dało się nic powiedzieć, bo natychmiast było się atakowanym za krytykanctwo. W takich warunkach ciężko prowadzić jakąkolwiek dyskusję, więc ludzie mający uwagi szybko umilkli. A skoro nie ma uwag krytycznych, a od pochwał aż się roi, przeciętna ocena podręcznika wzrasta niepomiernie. Tadam, wiara przeniosła w górę. Z drugiej strony mamy inny przykład – grę karcianą, która powstawała ładnych parę lat, tworzona przez zmieniające się ekipy, już to w Warszawie, już to w Krakowie, wielokrotnie zarzucana i wznawiana. A jednak w końcu powstała, miała swoją premierę na tym samym konwencie, ale pozbawioną takiego rozmachu i z cichszymi fanfarami. I się spodobała. Pojawiły się entuzjastyczne recenzje, artykuły z kombinacjami kart, fani dyskutują o grze i przede wszystkim (bo to właśnie jest najważniejszym wyznacznikiem) grają. Tylko dlatego, że znalazło się kilku ludzi, którzy uwierzyli w ideę gry – i postanowili ją wypełnić. I okazało się, że wiara może przenosić w górę. Na tym konwencie odbyła się także trzecia premiera, najmniej widoczna, bo pozbawiona głównego bohatera. Z przyczyn technicznych drukarze opóźnili się i nie zdążyli z podręcznikiem na czas – ale, biorąc pod uwagę nazwę systemu, nie powinno to nikogo dziwić. Ten z kolei podręcznik tworzony był w ciszy, przez zaledwie kilka osób. Dopiero niedawno, gdy prace były już na ukończeniu, zaczęły się w sieci pojawiać informacje. W chwili, gdy piszę te słowa, pierwsza partia książek wędruje właśnie do księgarń. Wkrótce okaże się, z czym tak naprawdę mamy do czynienia. Ale dwójka zakochanych, która ten system stworzyła, wierzy w niego. A życie pokazuje, że wiara może przenosić góry... Naturalnie dopiero czas pokaże, czy produkty odniosą sukces. Najbliższe pół roku będzie decydujące, w chwili obecnej ciężko nawet prorokować. Czy wiara się ugruntuje, czy też osłabnie zależy w dużej mierze od tego, co zrobią twórcy. Na dziś autorzy pierwszego systemu milczą (ich apologeci bronią ich, argumentując, że im też by się nie chciało dyskutować z malkontentami), karcianki – biorą czynny udział w dyskusjach o swoim dziele, nie obrażając się za uwagi i nie nagradzając włazidupstwa. Twórcy drugiego systemu właśnie pakują go do paczek i wysyłają w Polskę. Jakiś czas temu zostałem na tych łamach skrytykowany za wyśmiewanie się z cudzych marzeń. Przy okazji rozważań o wierze wyjaśnię Ci, Tomku, co tak naprawdę zirytowało mnie w opisywanych w tamtym felietonie przypadkach (choć jestem świadom, że z tekstu mogło wynikać co innego; cóż, nikt nie jest doskonały). Nie marzenia. Nie marzenia, a właśnie fanatyzm. Czy to autora powieści (który był tak przeświadczony o własnym geniuszu, że nie przyjmował do wiadomości żadnych głosów krytycznych), czy też fanów systemu RPG, którzy prędzej zglanują krytyka niż dotrze do nich, że obiekt ich wiary ma wady. I o ile ludziom niewidomym powinno się pomagać, to zaślepionych należy przede wszystkim unikać. I wierzyć, że się człowiek nie zarazi.
Na koniec prośba do Ciebie, Czytelniku. To już dziesiąty odcinek PeKaeSa. Wraz z tą częścią cykl kończy rok, bo pierwsza ukazała się w numerze wakacyjnym. Chciałbym, żeby drugi rok życia PeKaeS zaczął jako twór o wiele lepszy. Dlatego prosiłbym o przesyłanie uwag na temat tego cyklu i wrażeń z jego lektury. Sporo tego wyszło podczas kilku dyskusji, które rozpętały się na forum, ale na pewno jest tego więcej. Wierzę, że z Waszą pomocą wymaluję tego busa na lakier metalik i dokręcę alufelgi. Niech ma. W końcu to jego urodziny...
|
|
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||