strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Adam Cebula Para - nauka i obok
<<<strona 22>>>

 

Efekty specjalne tymi ręcami

 

 

Jest rzeczą zastanawiającą, do jakiego stopnia grafika komputerowa intryguje ludzi. Owszem, wyczyny malarzy i rzeźbiarzy zawsze ludzi fascynowały, lecz dopiero połączenie sztuki i techniki dało efekt niemalże histerii. Aby osłabić nieco siłę poprzedniego stwierdzenia, warto przypomnieć także o estymie, jaką są otaczani fotograficy oraz fotografia i wszystko, co zgodnie z pomysłem sięgającym korzeniami jeszcze do XIX wieku, nazywa się u nas w Polsce "mechaniczną rejestracją". Zapewne przyczyną jest jakaś atmosfera magii. Warto sobie przypomnieć, że tak naprawdę dopiero w drugiej połowie XX wieku dzięki mikroskopowi elektronowemu, udało się wyjaśnić jak działa klisza fotograficzna. Wcześniej wiedzieliśmy, że działa, lecz jak i dlaczego – ani trochę.

Dla większości, kto wie, czy nie dla wszystkich ludzi, działanie komputera jest magią. Swoje oceny opierają na fragmentarycznych doświadczeniach, wiedzy ściśle opisowej. Jeśli stwierdzę, że ten tekst powstaje w M$ Wordzie, TYM Wordzie, który dla większości jest symbolem edytora tekstowego, to nie wywołam powyższym stwierdzeniem chyba żadnej sensacji. Jeśli jednak dodam, że pracuję w systemie operacyjnym Linux i że ów Word tam właśnie się uruchomił, to u grupki osób mających na co dzień do czynienia z komputerami wywołam pewnie już jakieś uczucia. To nie ma prawa działać zgodnie z powszechnym odczuciem. A jednak działa i pewnie dla ludzi, którzy z maszynami cyfrowymi (czy PC jest maszyną cyfrową?) mają dalekie kontakty i jednocześnie mniej więcej wiedzą jak to-to działa, nie będzie problemu technicznego. Ostatecznie procesor wykonuje jakieś rozkazy, jakoś się to wszystko razem kitwasi, i jeśli programista poświęcił dość czasu, to może pousuwać problemy związane z tym, że nie ten system operacyjny. Ktoś, kto ma trochę pojęcia, więc członek wspomnianej grupki wybrańców wie, jaka jest skala trudności zadania i dlatego się zdziwi. Dlatego rzecz, która dla innych jest taką sobie sztuczką techniczną, wyda mu się czymś przynajmniej godnym bliższego zastanowienia.

Ten przydługi wstęp jest uzasadnieniem nietypowej formy niniejszego tekstu. Autor ma bowiem ambicję wyjaśniać nader dokumentnie i skutecznie. A nie da się tego dokonać bez osobistego doświadczenia. Dlatego zapewne studenci medycyny muszą mieć za sobą zajęcia w prosektorium. Jeśli chcemy światem manipulować, musimy dotknąć rękami jego materii.

Jeszcze raz powiem: grafika komputerowa ma coś z magii, wiedzy tajemnej i tak naprawdę rozmiar zamieszania, jaki wokół niej trwa, przerasta granice przyzwoitości. Dlaczego na przykład mówimy ciągle o rzeczywistości wirtualnej? Bo znaleziono sposób na wizualizację obliczeń prowadzonych przez maszynę. Tak naprawdę owa rzeczywistość wirtualna, to grafika komputerowa. Bez niej nie byłoby niczego tajemniczego, niczego ze światów równoległych w technice informatycznej

Pewnym osobnym smaczkiem są wszelkiego rodzaju efekty specjalne. Powiedzmy, że to dziedzina, która nie ma za bardzo komputerowych korzeni, ale jest nieodłącznie związana z tymi, jak się w Polszcze chętnie mawia, "mechanicznymi rejestracjami". Jakieś połączenie świadomości, że fotografia czy film są zapisem rzeczywistości, a jednocześnie naoczne stwierdzenie prostego faktu, że widać na niej coś niemożliwego budziło zawsze emocje. Bodaj najbardziej spektakularnym zastosowaniem efektów specjalnych w filmie było "znikanie" członków ze zdjęć w kronikach filmowych Politbiura w ZSRR, którym zdarzyło się popaść w niełaskę.

Tak, więc zamierzam tym razem uwagę poświęcić efektom specjalnym. Tym razem nietypowo o tyle, że artykuł jest w stylu "zrób to sam". Myślę, że dla tej klasy trików, może najmniej widocznych i kto wie, czy przez to nie najbardziej efektownych i efektywnych, jest to najlepsze rozwiązanie, by cokolwiek naprawdę pokazać.

Zrobimy tym razem jedną prostą sztuczkę. Jak objaśnił kiedyś znawca kulis filmowych, Niezastąpiony NURS, w Poszukiwaczach zaginionej arki (mam nadzieję, że dobrze zapamiętałem?), tak właśnie – choć z pewnością niedokładnie w ten sam sposób – nakręcono scenę, w której główny bohater, dzielnie popisując się akrobacjami na wodnopłatowcu, ma za tło panoramę miasta z lat trzydziestych. Otóż nikt nie zwrócił uwagi na ten moment, jako efekt specjalny, tymczasem właśnie to miasto było wielkim zgryzem, bo czas zrobił swoje i nigdzie na świecie dla celów filmowych takiej panoramy z odpowiednią zatoką na planie pierwszym się nie znajdzie.

Dokonano sztuczki dla ratowania budżetu, przy okazji powtórzono cuda z czasów ZSRR: w mechanicznym zapisie (raczej chemicznym, moim zdaniem), który służy sądom w postępowaniu dowodowym, jest za tym niesłychanie wiarygodny, coś zniknęło, a w jego miejsce pojawiło się coś innego. I to w taki sposób, że siedząc przed ogromnym ekranem kinowym, nie sposób dojrzeć śladów operacji.

Pokażę, jak zrobić coś podobnego. Nie gwarantuję, że filmowcy tak to robią, ale są bardzo poważne przesłanki, że różnice raczej polegają na ilości czasu poświęconego zagadnieniu i staranności niż posiadaniu jakiejś tajemnej wiedzy.

Osobną sprawą jest kwestia narzędzi. Z jakichś nieznanych powodów, a właściwie chyba na skutek zaszłości, panuje przekonanie, że do produkcji efektów specjalnych potrzeba ogromnych pieniędzy, bardzo specjalnych komputerów i bardzo specjalistycznego, więc na pewno nadzwyczaj trudno osiągalnego (pilnują go wszelkiej szarej i różowej maści tajne policje) oprogramowania. No więc zrobimy to za pomocą GIMP-a. Trudno chyba o program graficzny, który jest tańszy, bo darmowy, i łatwiej osiągalny. Nie trzeba specjalnie chodzić do piratów na giełdy komputerowe, nie trzeba kopać po Internecie: wystarczy wpisać www.gimp.org, no i mając odpowiednie łącze, go zassać. Paczka dla Linuksa ma ciut ponad 11 MB.

Tekst niniejszy jest tak pomyślany, że może stanowić swego rodzaju instrukcję dla osób, które z programami graficznymi miały mało do czynienia i chciałyby praktycznie rozpocząć z nimi swoją przygodę. Dla nich przeznaczam trzy poniższe uwagi. Zastrzegam też, że nie wszystko wyjaśniłem, bo musiałbym strzelić grubą księgę. To zachęta do ruszenia dźwigami i chwila zachwytu nad samodzielnie wykonanym grzybkiem wykwitłym nad horyzontem.

1. Piszę o GIMP-ie ale większość informacji da się przełożyć na każdy inny program graficzny, w szczególności Photoshop przeznaczony do obróbki zdjęć. GIMP jest rezultatem szkolnego projektu, jest darmowym programem rozpowszechnianym w ramach Ruchu Wolnego Oprogramowania.

2. Program został zainstalowany na systemie Linux. Istnieją wersje GIMP-a dla Windows, ale generalnie gorzej chodzą.

3. Dlaczego GIMP? Bo za darmo. Posiada kilka zdecydowanych wad w stosunku do Photoshopa, to znaczy brak obsługi CMYK i 48 bitowej głębi koloru. Jednak zdecydowana większość operacji daje się w nim przeprowadzić bez żadnych problemów. Do obsługi 48 bitów można użyć "wersji" GIMP-a Cine-Paint (ściśle, to osobny program powstały w oparciu o bibliotekę GTK, którą napisano dla GIMP-a). Brak obsługi CMYK można obejść zapisem w postcripcie. Biorąc pod uwagę, że program jest darmowy, a zastępuje aplikację, za cenę której można zakupić komputer albo dobry aparat cyfrowy, uważam, że opłaca się pokonać pewne trudności, jeśli w ogóle się one pojawią. Zaletą GIMP-a jest praca w systemie, w którym można np. obsłużyć 4 GB RAM bez żadnych specjalnych zabiegów. Osobiście wypróbowałem program w konfiguracji z 1 GB RAM. Bez problemu można w nim obrabiać obrazki o rozmiarach 4x5 tysięcy pikseli. Zdecydowanie zalecam wersję 2.0, choć w wersji 1.2 i na komputerze o pamięci 64 MB RAM udawało się obrabiać obrazki o ekranowej wielkości 125 MB. (A2 w rozdzielczości 300 dpi)

Jeszcze słowo o tle literacko filmowym naszego przedsięwzięcia, cytuję za stroną cinepaint.sourceforge.net:

"It is the most popular open source tool in the motion picture industry – used in 2 Fast 2 Furious, Scooby-Doo, Harry Potter, Stuart Little and other feature films." Ten program, jak już pisałem, jest bardzo podobny do GIMP-a i można go pobrać ze wspomnianych strony. Jeśli ktoś chce zabrać się za ekranizację kolejnych dzieł Dukaja (mam nadzieję, że kontekst jest zrozumiały?), to powinien się nim zainteresować.

No teraz zaczynamy przygodę. Pozwolę sobie pozostawić w spokoju komputerowe niuanse, zakładam, że czytelnik potrafi pobrać i zainstalować program.

Wykonamy coś, co najlepiej chyba nazwać "monidło" – nazwa dla starszych osób i znawców historii polskiego kina. Estetów proszę uprzejmie o nabycie litra lub więcej znieczulacza, w zależności od indywidualnych potrzeb. Autor zdaje sobie sprawę doskonale, że rezultaty oglądane całkiem na trzeźwo mogą być nieco niebezpieczne dla psychiki. Tym niemniej przyświeca nam górny cel dydaktyczny: zobaczymy "jak to się robi".

Jednym z chyba najważniejszych narzędzi są ZAZNACZENIA. Jest to możliwość wybrania na rysunku obszaru, na którym prowadzimy operacje, podczas gdy reszta pozostaje niezmieniona. Zaznaczenia występują we wszystkich "poważniejszych" programach graficznych. Granicę aktywnego obszaru obrysowuje zazwyczaj "pochód czarnych mrówek" czyli migocząca linia z białych i czarnych kresek. W GIMP-ie mamy w narzędziówce sześć narzędzi do zaznaczania obszarów. Dobrze jest w tym miejscu uruchomić program, otworzyć jakiś obrazek, wybrać przycisk oznaczony na rysunku niżej prostokącikiem i przeciągnąć myszką by otrzymać zaznaczenie prostokątne. Tak się to zaczyna. Poniżej dla porządku, lista wszystkich narzędzi.

 

 

Tak zwana narzędziówka GIMP-a

 

1. Zaznaczanie obszaru prostokątnego (przytrzymanie klawisza Shift zaznacza obszar kwadratowy).

2. Obszar eliptyczny ( przytrzymanie klawisza Shift zaznacza obszar koła).

3. Zaznaczanie obszary dowolnego (linia rysowana odręcznie).

4. "Czarodziejska różdżka" czyli zaznaczanie sąsiadujących pikseli o podobnym kolorze.

5. Zaznaczanie obszarów przy pomocy krzywych Beziera.

6. "Magnetyczne nożyczki" albo "inteligentne nożyczki" zaznaczanie kształtów na obrazie.

7. Przesuwanie warstwy.

8. Lupa (powiększenie).

9. Kadrowanie obrazka.

10. Obracanie skalowanie ścinanie, perspektywa.

11. Odbijanie warstwy lub zaznaczenia (pionowo lob poziomo).

12. Tekst (dodawanie napisów).

13. Pobieranie koloru z obrazu.

14. Wypełnianie kolorem lub deseniem.

15. Wypełnianie gradientem koloru.

16. Ołówek

17. Pędzel.

18. Gumka.

19. Areograf.

20. Stempel (malowanie fragmentami obrazu lub deseniem).

21. Rozmazywanie lub wyostrzanie.

22. Rysowanie piórem.

23. Rozjaśnianie lub wypalanie.

24. Rozsmarowywanie.

25. Mierzenie odległości i katów.

26. Wybór koloru narzędzia i tła.

27. Wybór pędzla, desenia i gradientu.

W menu kontekstowym znajdziemy (kliknąć prawym klawiszem myszki na obszarze rysunku) znajdziemy jeszcze bardzo przydatne "zaznaczenie wg koloru".

 

 

W praktyce przy retuszu zdjęć najlepiej chyba się sprawdza "czarodziejska różdżka" – zaznaczenie wg koloru i zaznaczanie obszaru dowolnego.

Pierwsze koty za płoty . A teraz otwieramy obrazek który zechcemy przerobić na "cóś piknego". Uwaga: rozmiar użytego obrazka to: 3072x2112. Tu ciut techniki. Zazwyczaj w Internecie maksymalne rozmiary obrazków nie przekraczają 1500 pikseli na bok. W przypadku, gdy chcemy pomajstrować w malunku, zdecydowanie lepiej operować wielkimi plikami. Nie zawsze jest to regułą, ale w zdecydowanej większości wypadków pomaga.

 

 

Teraz określimy nasze zadanie. Obrazek jest "taki sobie", bo nie ma na nim koszmarnie czerwonego zachodzącego słońca. Jest szare, mocno prześwietlone niebo. Musimy go usunąć i na jego miejsce wkleić naszą gwiazdę. Mamy oczywiście stosowną fotę, wcześniej zeskanowaną.

Po pierwsze, jak w stworzeniu świata, musimy oddzielić wodę od nieba.

Należy obrysować zaznaczeniem cały obszar nieba, pozostawiając nienaruszony obszar ziemi. Przewidując jednak komplikacje, zadanie zaczynamy od wykonania kopii warstwy, na której znajduje się nasz pierwotny obrazek. Klikamy prawym klawiszem i z menu kontekstowego wybieramy warstwy> kanały ścieżki . 

 

 

W otwartym oknie powinniśmy mieć jedną pozycję: "tło". Klikamy na niebieski pasek prawym klawiszem i wybieramy "zduplikuj warstwę". Teraz mamy dwa identyczne obrazki nałożone jeden na drugi. Tak zachowują się warstwy. Modyfikować będziemy "górny". Dolny obrazek posłuży do stonowania mocy efektów, jakie zastosujemy. Dokładnie tą technologią można zasugerować widzowi, że zupełnie sztuczne efekty są czysto naturalnego fotograficznego urodzenia. Na każdej odbitce czy też negatywie jest ziarno, zobaczymy charakterystyczny szum po skanowaniu, widać jakieś delikatne zabrudzenia i uszkodzenia oraz delikatne różnice koloru z pozoru jednolitych płaszczyzn. Tę sztuczką zachowamy, jeśli zechcemy charakterystyczną fakturę "prawdziwej" odbitki.

 

 

Wykonujemy zaznaczenie. Wybieramy z narzędziówki "czarodziejską różdżkę". Narzędzie to automatycznie wybiera piksele, które sąsiadują ze sobą i mają podobny kolor. Klikamy w jakiś obszar nieba. Obserwujemy rezultat. Okaże się zapewne, że część nieba została wybrana, a część nie. Czasami może się okazać, że różdżka wybiera za dużo. Wówczas klikamy dwukrotnie w jej ikonę, otworzy się okno "opcje narzędzia" i możemy zmniejszyć w nim wartość "próg". Różdżka będzie teraz wybierać region o mniejszej różnicy kolory. Warto pomanipulować tym suwakiem, aby przekonać się jak to działa.

 

 

Czarno-białe paski, na obrazku pojawia się zaznaczenie.

 

Możemy także zacząć od kliknięcia prawym klawiszem myszki w obszar obrazka i z menu kontekstowego wybrania "Zaznaczenie => według koloru". Po wskazaniu kursorem komputer wybiera na rysunku wszystkie piksele (nie muszą się stykać ze sobą jak w przypadku różdżki!) z ustawionego zakresu (ciut czarniejsze, ciut jaśniejsze od wskazanego).

Następnie, dla dodania reszty niezaznaczonych pikseli, uruchamiamy "czarodziejską różdżkę" lub "lasso" i przytrzymując klawisz Shift, dodajemy kolejno jeszcze niezaznaczone obszary nieba. Jeśli nie przytrzymamy klawisza, zniknie dotychczasowe zaznaczenie. Trzeba wówczas wywołać "Edycja" i cofnąć ostatnią operację. Na wszelki wypadek zapisujemy co jakiś czas rysunek w formacie xcf (dla Photoshopa: psd), aby nie utracić naszej pracy. Rodzimy format programu graficznego powinien zachowywać właśnie zaznaczenia, warstwy ścieżki i inne dodatkowe informacje potrzebne do edycji rysunku.

Najbardziej precyzyjne zaznaczenia wykonujemy za pomocą maski. W lewym dolnym rogu klikamy na czerwony kwadracik i cały obszar obrazka powinien nam się zamalować na czerwono. Teraz zwyczajnie za pomocą gumki (wybieramy z narzędziówki) wycieramy obszary, które chcemy zaznaczyć. Możemy na odwrót wytrzeć to, co chcemy nie zaznaczać, gdyż w poleceniach "Zaznaczanie" istnieje operacja odwracania pomiędzy sobą obszarów zaznaczonych i nie. Maskę możemy domalować za pomocą koloru "czarnego", a nie czerwonego, malując po obrazku i mając włączoną maskę. Maskę zamieniamy na zaznaczenie, klikając w kwadracik w lewym dolnym rogu, teraz tam będzie kwadracik obrysowany przerwaną linią podobną do pochodu mrówek.

 

 

Tak wygląda pracowicie wyrysowana maska na obrazku.

 

Wykonując zaznaczeni,e trzeba się przygotować na wielokrotne próby, naukę trwającą kilka dni i wreszcie na żmudną dłubaninę trwającą czasem kilka godzin. Jeśli stosujemy "lasso", zaznaczamy skomplikowane obszary kawałkami (z klawiszem Shift) i powiększając wybrane fragmenty obrazu tak, żeby nie było trudności ze sterowaniem myszą kursorem. Lepszym od myszy rozwiązaniem jest tablet. Pracuje się rewelacyjnie. Tak czy owak zawsze możemy powiększać obrazek tak mocno, że nawet niewprawna osoba trafi myszką w pojedyncze piksele. Dzięki temu możemy bardzo precyzyjnie wykonać nasze zaznaczenie.

Bardzo przydatne jest wykonanie "zmniejszenia" lub "zwiększenia" zaznaczenia. Operacja ta powoduje przesunięcie o zadaną ilość pikseli zaznaczenia odpowiednio do wewnątrz lub na zewnątrz granicy pierwotnego zaznaczenia. W naszym przypadku, ponieważ planujemy wtopienie (rozmycie) zaznaczenia, aby nie rozmazać wody, musimy zmniejszyć zaznaczenie nieba. Wykonujemy to poleceniem: Zaznaczenie => Zmniejsz. W oknie dialogowym, które się otworzy, wpisujemy, o ile pikseli chcemy przesunąć granicę zaznaczenia. Warto zwrócić uwagę na tę banalną sztuczkę, która oszczędza mnóstwo pracy i pozwala nam bez kombinowania pozostawić nienaruszone wybrane obszary. Jeśli zaznaczenie jest za wielkie, coś się zamazało, cofamy operację zmniejszamy zaznaczenie i ponawiamy próbę. W ten sposób szybko prawie zawsze udaje się trafić na "właściwy rozmiar".

 

 

Kolejną, bardzo ważną możliwość stanowi zaznaczenie z wtapianiem (wygładzenie zaznaczenia). Stosowane są tu różne nazwy operacji, chyba wszystkie równie nieszczęśliwe. Zaznaczenia z wtapianiem charakteryzują się stopniowym "zanikiem znaczenia". Jeśli wykonamy rozmycie na zaznaczeniu z wtopnieniem, to rozmycie będzie stopniowo zanikać w miarę oddalania się od brzegu zaznaczenia. Jeśli skopiujemy zaznaczenie z wtapianiem brzegi zaznaczenia będą przechodzić stopniowo w przezroczystość. (Przykład na rysunku).

 

 

Przykładowy wynik zastosowania rozmycia w zaznaczeniu z wtapianiem.

 

Po wykonaniu jakimś sposobem zaznaczenia (maska, lasso czarodziejska różdżka) poleceniem: Zaznaczenie => wygładź dodajemy wtapianie do zaznaczenia nieba.

Następnie wykonujemy doczyszczenie nieba na warstwie "tło". Ta operacja jest niezbędna, gdy chcemy zdjęcie gdzieś pokazać. Jeśli ma udawać "surową fotę", to patrz uwagi na samym wstępie: co nieco paprochów się przyda. Ćwiczenie poniższe da nam ciut rozeznania, z czego się biorą lejące po pysku absolutną czystością reklamowe obrazki. Przy okazji dowiemy się, jak patrzeć na zdjęcia zachęcające do wyjazdu do kurortów z nieskazitelnym błękitem nieba. Zrobimy w komputerze coś podobnego.

Dopilnujemy, żeby niebieski pasek w oknie dialogowym "Warstwy" podświetlał właśnie tę warstwę. Gdy już mamy na niej zaznaczenie nakładamy na nią rozmycie Gausa (klikamy prawym klawiszem w obrazek: Filtry => Rozmywanie => Rozmycie Gausa (RLE)) z promieniem 40 – 60 pikseli. Promień rozmycia zależy od tego, jak wielki jest obrazek, im większy w pikselach, tym proporcjonalnie większy promień rozmycia. Jeśli "paprochy" nie zniknęły, powtarzamy rozmycie, możemy też zacząć od "ręcznego" wyczyszczenia za pomocą narzędzia do klonowania.

 

 

Fragment naszego obrazka z zaznaczeniem po zastosowaniu "czyszczenia" nieba.

 

"Stempel". Jest to narzędzie z ikoną stempelka. Klonujemy w sposób następujący: w "czystym" miejscu klikamy, przytrzymując Ctrl, z tego miejsca pobierzemy obraz i, puszczając klawisz, klikamy myszką w brudne miejsce, w ten sposób "zastępujemy" wszelkie większe uszkodzenia. Narzędzie ma kilka trybów pracy, ale ten jest najpotrzebniejszy. Myślę, że nikomu nie trzeba tłumaczyć, że maszynka jest idealna do "znikniecia" jakiejś osoby ze zdjęcia. Byłeś na Bahamach z kochanką, doszło to do małżonki? To już wiesz, jak sobie poradzić: stempelek i pokazujesz: "kochanie, zobacz, jaki tam byłem samotny, tak strasznie tęskniłem za tobą".

Teraz na zduplikowanej warstwie (zmieniamy aktywną warstwę w oknie "Warstwy"!) wycinamy poleceniem: Edycja => Wytnij zaznaczone niebo.

Otwieramy obrazek z zachodzącym słońcem.

 

 

Z tego zdjęcia wytniemy słońce.

 

Uruchamiamy "Zaznaczanie eliptycznych obszarów" i zaznaczamy obszar naokoło zachodzącego słońca "wg gustu". Następnie poleceniem Zaznaczenie => Wygładź rozmywamy obszar zaznaczenia. Tym razem wybieramy promień rozmycia ok. 300 pikseli (oczywiście dla danego rozmiaru obrazka!). Następnie poleceniem z menu kontekstowego (klikamy prawym klawiszem na obrazku ze słońcem) Edycja=> Skopiuj (klikamy prawym klawiszem myszki na obrazku ze statkiem), Edycja=> wklej: wklejamy nasze słońce do obrazka ze statkiem.

Drobna uwaga: oczywiście można wyciąć słońce dużo inteligentniej, by nie "zabrać" z nim czarnego nieba. Aż się prosi, by wykonać maskę z tzw. kanału czerwonego. Zróbmy jednak to trochę "na przełaj", osoby otrzaskane w temacie i tak się nudzą, natomiast inni i tak mają nad czym głowy łamać.

Teraz słońce znajduje się przed statkiem (zasłania go). W oknie dialogowym warstw klikamy na ikonę z kartką (nowa warstwa) Powinna nam się pojawić nowa warstwa i na obrazku powinniśmy zobaczyć prostokąt z żółtej przerywanej linii ograniczający jej krawędzie. W oknie warstw (nie na obrazku!) przeciągamy myszką nową warstwę ze słońcem poniżej zduplikowanej warstwy z okrętem (pojawi się czarna kreska, co da wrażenie poruszenia się ikony, u dołu warstwy zduplikowanej, gdy kursor znajdzie się w odpowiednim miejscu, banał, ale czasem to trzeba przetrenować!). Na rysunku poniżej widzimy tę sytuację. Okno zawiera jeszcze inne warstwy, które dodamy później.

 

 

Okno "Warstwy kanały i ścieżki" podczas przesuwania warstwy (bez kursora!).

 

Teraz słońce jest za okrętem. Za pomocą narzędzia do przesuwania (krzyżyk ze strzałkami) przesuwamy słońce tak "żeby było ładnie".

Aby było jeszcze ładniej, ponownie duplikujemy tło z okrętem i wstawiamy w niebo gradient promienisty, np. od czerwonego do niebieskiego . Teraz w oknie "Warstw" ustawiamy nieprzepuszczalność (suwak u góry okna "Warstwy kanały i ścieżki") warstwy z gradientem na kilkanaście procent, żeby "nie biła po oczach". Ponieważ podczas operacji rozmywania nadbudówka statku rozmazała się a ponieważ robimy monidło i MUSIMY umieścić ją na tle słonecznej tarczy, dodajemy jeszcze jedną warstwę z wyciętą pięknie sylwetką statku. W oknie oczywiście widać głowę dzielnego sternika w marynarskiej czapce. Przydałaby się jeszcze fajka, ale to już następnym razem.

Warto zwrócić uwagę, że dzięki zabiegowi zmniejszania zaznaczenia nieba, jaki wykonaliśmy na samym początku, teraz słońce wydaje się rozmywać w warstwie dotykającej wody. W rzeczywistości powinno być tam jeszcze pokrzywione: i to by dało się załatwić. Są odpowiednie narzędzia, którymi także można poprawić kształt twarzy, czy ust.

Ostatni szlif : dodamy kolor morzu (oryginalne zdjęcie było robione ok. godziny 14 – 15 – tu wszystko musi być straszliwie czerwone!). Poleceniem: Obraz =>Kolory => Odcień i nasycenie wywołujemy okno dialogowe, w którym ustawiamy suwak "Nasycenie", aż uzyskamy oczekiwany efekt. Jeśli ta droga zawodzi wywołujemy narzędzie "Balans kolorów".

Przełączamy się na warstwę ze słońcem (kliknąć w oknie "Warstwy kanały i ścieżki") i wywołujemy Obraz => Kolory => Jasność i kontrast. Ustawiamy jasność warstwy. Co na obrazie jest nieprawdziwe? Brak optycznych efektów na maszcie statku ustawionym na tle słońca. Powoduje, że zdaje się być ono silnie zamglone. Oczywiście po chwili przypatrywania się odkryjemy fałszerstwo, ale gdyby scena mignęła przez kilkanaście sekund w filmie...

Musimy jeszcze zapisać obrazek w "ludzkim" formacie. Odszukujemy polecenie "Spłaszcz obraz" (Warstwy => spłaszcz obraz). Teraz możemy całość zapisać jako jpg. Podziwiamy całość do pierwszych objawów morskiej choroby.

 

 




 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam(ientnika)
Hormonoskop
Ludzie listy piszą
Galeria
Idaho
Andrzej Pilipiuk
Andrzej Zimniak
Romuald Pawlak
Piotr K. Schmidtke
Eryk Remiezowicz
Adam Cebula
Adam Cebula
Adam Cebula
Tadeusz Oszubski
Adam Cebula
Iwona Surmik
Magdalena Kozak
Marcin Mortka
Alastair Reynolds
P. Nowakowski
Kaim
XXX
Steven Erikson
Neil Gaiman
Paul Kearney
Romuald Pawlak
 
< 22 >