Ludzie listy piszą
Do recenzji Wojny runów Marcina Mortki
Witam, a piszę tak, bo na forum nie zauważyłem właściwego topika, zaś skromność nie pozwoliła mi założyć nowego. Autorka recenzji bardzo solidnie wytknęła autorowi błędy merytoryczne, raz jednak przylała mu za niewinność, z kolei zaś (może chcąc uniknąć OLBRZYMIEGO spojla, to fakt) ominęła byka, przez którego moja znajomość z przedmiotową książką zakończyła się przejrzeniem jej w księgarni. Otóż jest tak: operacja wyprowadzenia eskadry polskich niszczycieli do Wielkiej Brytanii faktycznie miała kryptonim "Peking" – zdaje się zresztą, że tak to przed wojną pisano, więc to, że np. Pertek zawsze pisał "Pekin", to raczej zarzut pod adresem śp. autora "Wielkich dni małej floty". Natomiast ów spojlowy babol dotyczy końcowej wolty i posłowia autora. Oficer z elitarnego niemieckiego oddziału okazujący się polskim agentem... Zarzekania się Mortki, że to nie inspiracja Klossem/Stirlitzem, a historią Jerzego Sosnowskiego... No ja najmocniej przepraszam, ale Sosnowski w Berlinie nie ukrywał, że był polskim oficerem. Ukrywał co najwyżej przed "serwisowanymi" przez siebie sekretarkami z przeróżnych Amtów fakt, że było ich tak wiele (swoją drogą, te niemieckie sekretarki... Przecież po wojnie STASI robiła w RFN dokładnie to samo). To był ogierek i oficer wywiadu, zbierający informacje od agentek, a nie zakonspirowany agent (jak ów mortkowy oficer oraz właśnie Kloss i Stirlitz). Że o prawdopodobieństwie przechowania się tego gościa w kadłubkowej weimarskiej Reichswehrze nie wspomnę. Pozdrawiam serdecznie,
Tomasz S. Gałązka (taki.jeden.tetrix)
|
|
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||