strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Wojciech Świdziniewski Publicystyka
<<<strona 12>>>

 

Cimmerian Show

Hersir – rzecz o wikińskich wojownikach, cz.1

 

W dzisiejszym odcinku Cimmerian Show zajmę się kunsztem wojennym wikingów. O krwiożerczości ludów Północy zapisano wiele stron. Zakonnicy twierdzili, że to wcielone diabły (stąd podobnież rogi na hełmach), rozmiłowane w mordowaniu i paleniu. Królowie Anglosasów, Brytów, Celtów i Franków płacili im danegeld ("złoto Dunów"), ażeby tylko nie zapuszczali się w głąb ich dziedzin. Uważano ich za zwyrodniałych bydlaków, nawet jak na okrutne czasy wczesnego średniowiecza. Tak było w Europie Zachodniej. W Europie Wschodniej, zwłaszcza na Nowogrodzie, Kijowie i w Bizancjum, widziano ich jako niezłomnych wojów, świetnie znających się na sztuce wojennej, choć i tu ich łupieżcza natura dawała się niekiedy we znaki. Prawda leży, jak zawsze, po środku. Kto chciał, ten z wikingami mógł się dogadać.

Anglicy już na początku kontaktów z Normanami nie wykazali się dobrą wolą. Pierwsze wzmianki mówią o wylądowaniu grupy wikingów na wybrzeżu angielskim, gdzie zaraz pojawił się anglosaski poborca i zażądał od nich opłaty za handel. Normanie, niewiele myśląc, usiekli go na miejscu i z jego złotem chyłkiem opuścili Albion. A potem wiadomo, Lindisfarne, wyprawy Ragnara Lodbroka, wielka pomsta jego synów, kolejne wyprawy łupieżcze, powstanie Danelag ("prawo Dunów" – środkowa część Wielkiej Brytanii, zasiedlona w większości przez Normanów, gdzie obowiązywało prawo wikingów) i w końcu wielkie wyprawy konungów duńskich i norweskich.

Na wschodzie rzecz odbywała się całkiem inaczej. Według historyków zachodnich Wielkie Księstwo Nowogrodzkie samo zaprosiło swijskich wikingów do rządzenia ich państwem – sobie nie ufali. Całkiem jak w Rzeczypospolitej za czasów królów elekcyjnych. Z Nowogrodu Waregowie dotarli do Kijowa, gdzie usłyszeli o bogatym Konstantynopolu ("Miklagardh" – błyszczące miasto) i ruszyli, by je złupić. Okazało się jednak, że są tam potrzebni jako wojowie – tak powstała Vaeringjar, Straż (Gwardia) Wareska, służąca samemu cesarzowi Bizancjum. Wschodni wikingowie, podobnie jak zachodni, dzięki wprawnej wojaczce, szybko się wzbogacili. Jak to się stało? To proste, Normanie byli stworzeni do wojny i do operowania pieniądzem – a to mordercza kombinacja.

Serce wikinga zawsze ciągnęło go do pola bitwy. To tam mógł zyskać wieczną sławę, a sława, jak to mówi Havamall, Pieśń Najwyższego, jest najcenniejszą rzeczą w życiu człowieka i jest w stanie przerosnąć jego doczesność. Życie po śmierci też było uzależnione od tego, czy wiking był waleczny. Tylko ci, co umarli z mieczem w ręku, mogli zostać einherjerami i wejść do Valhalli, by biesiadować z Odynem, a służyć im będą ci, których zabiją, a używać będą tego, co spalą. Stąd u wikingów zawziętość w paleniu i mordowaniu. Nic dziwnego, że całe życie spędzali na wojaczce i świetnie na niej się znali.

Podstawową komórką wojskową u Normanów był aett – rodzina, zazwyczaj ojciec i synowie. I zaznaczam, że chodzi tu nie tylko o regularne wikińskie armie z końca X w., ale i o zwykłych łupieżców, gdzie zgłaszano się całymi rodzinami. Szkolenie wojownika zaczynano już w dzieciństwie. Dzieci zazwyczaj dawano na wychowanie komuś z dalszej rodziny, tzw. wujom, gdzie były traktowane na równi z własnym potomstwem opiekuna. Stwarzało to dość silną rywalizację (mannjafnathr) między dziećmi i młodzieżą, a to sprzyjało rozwojowi sztuki wojennej. Już od najmłodszych lat uczono je władania toporem czy włócznią i, będąc kilkunastoletnimi szkrabami, już zabijały. Egil Skallagrimmson w wieku lat dwunastu, z zimną krwią zabił starszego chłopca, za przegraną w zabawie. Inny bohater, Grettir Asmundsson, zabił, mając lat piętnaście. I bynajmniej nie przynosiło im to ujmy, a raczej było powodem do dumy. Zresztą zemsta rodowa była u wikingów bardzo silnie rozwinięta i na porządku dziennym. Była też obowiązkiem najbliższych zamordowanego, inaczej hańba spływała na cały ród. W jednej z sag ciężarna żona zamordowanego wikinga powiedziała do zabójcy swego męża, pokazując na brzuch, że w tym łonie rośnie jego zabójca. Morderca odpowiedział ze spokojem, że dobrze o tym wie.

Kolejną jednostką wojskową był ród. Gdy pojawiał się większy zatarg, skrzykiwano wszystkich kuzynów i kupą dochodzono swoich praw lub się mszczono. W Islandii, pod koniec X w., zemsta rodowa osiągnęła taki poziom, że wyrzynała się cała wyspa. Dopiero wprowadzenie wysokich grzywien i kar banicji za zabójstwo ukróciło nieco mordercze zapędy, a kres im położyło (choć nie do końca) chrześcijaństwo.

Młodzi i ludzie bez majątku często łączyli się w watahy, tworząc całkiem spore grupy, mieszkające zazwyczaj na odludziu w półzwierzęcych warunkach. Istnieje prawdopodobieństwo, że stąd się wzięły opowieści o wilkołakach i stamtąd wywodzili się berserkerzy. Przemawia za tym fakt, że sagi norweskie często podkreślają, iż berserkerzy często występowali w grupach, a na Islandii zazwyczaj berserkerami byli ludzie bez majątku.

Następną komórką w armii wikińskiej (już nie podczas łupieżczych rajdów), był fylke, odpowiednik naszego powiatu, który miał za zadanie, w zależności od zamożności wystawić od jednego do kilku okrętów, wraz z pełnymi załogami. Okręgi, złożone z kilkunastu fylke, administrowane były przez jarlów, którzy zazwyczaj stawali na czele tak zebranych sił.

Mamy więc już pełną armię, złożoną z kilkudziesięciu okrętów i kilkuset aett. Czas ruszyć na wojnę, ale o tym w następnym odcinku Cimmerian Show.

 




 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam (ientnika)
Galeria
Ludzie listy piszą
Permanentny PMS
Wywiad
W. Świdziniewski
Andrzej Zimniak
Andrzej Pilipiuk
M. Kałużyńska
Adam Cebula
Adam Cebula
Piotr A. Wasiak
Adam Cebula
Tomasz Pacyński
M. Koczańska
Magdalena Kozak
Adam Cebula
Tomasz Zieliński
Tomasz Pacyński
Zuska Minichova
Magdalena Popp
Natalia Garczyńska
Paweł Paliński
K. Ruszkowska
PS
Miroslav Žamboch
Anna Brzezińska
Robin Hobb
Marcin Wolski
 
< 12 >