Fahrenheit XLVII - wrzesień 2oo5
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Duo M Zakużona Planeta
<<<strona 26>>>

 

Legenda o Śmiertelnym Pocałunku

 

 

Komentuje Mirosław Gawlik

 

Historia ta wydarzyła się w mieście Trym.

Przed wiekami, żyła zachwycającej urody kobieta, na której piękno, obojętny nie pozostawał żaden mężczyzna. Dama ta, której imię zostało zapomniane przez potomnych,

Hmmm... Kobieta owa była Damą, co sugeruje jej wysoki status społeczny. Szlachcianka lub tym podobna. Dlaczego nie zachowało się jej imię? Przecież snując opowieść, określanie podmiotu mianem „ta, która została zapomniana”, jest szalenie niewygodne dla opowiadającego. Per analogiam, ciekawie brzmiałaby opowieść o ”bliżej nieokreślonej babie spod Wawelu, co nie chciała Niemca”.

odtrącała jednak wszystkich zalotników, bawiąc się nimi niby marionetkami. Iluż nieszczęśników cierpiało męki przez jej zimne serce. Rozpalała miłosnym ogniem szlachciców, mieszczan, wojów a nawet magów. Każdego z nich traktowała z pogardą, oni jednak oślepieni pięknem, spełniali wszystkie jej zachcianki, skuszeni słowami o tym, jakoby jeden z nich miał stanąć u jej boku po wsze czasy.

I tak tych wojów i magów bezkarnie wykorzystywała?

Można wymieniać jej okrutne pomysły całymi dniami, wspomnę wiec tu tylko o niektórych.

Ależ Drogi Autorze, wymień wszystkie. Papier cierpliwym jest.

"Cenne klejnoty, rzuciła w morze i rzekła, że odzyskać je chce. Śmiałkowie w morską toń rzuceni, pożarci przez bestie straszliwe zostali. Ten, który wrócił z błyskotkami, tymi słowami został wygnany: "Głupcze! Gdzie pierścień mój ukochany?". Ponoć nawet dzisiaj, można ujrzeć jak jego sylwetka majaczy w głębinach.

Moment! Kto rzucił śmiałków? Jak ten, który wrócił, poradził sobie z potworami? Dlaczego straszy w morzu, skoro wrócił na ląd?

Razu pewnego, chłopca młodego, co ją miłował miłością szczera,

Pozostali kochali nieszczerze? Świnie!

na próbę taką wystawiła. Kazała stać przed oknem swym, w deszczu i słońcu w gradzie i wietrze, aż sama zejdzie i go ukoi.

Znaczy, przepraszam, co mu zrobi? Obiecała chłopcu: „Stój trzydzieści dni, a ja cię ukoję”? I on uwierzył? O wcześniejszych zalotnikach nic nie słyszał?

Chłopiec stał mężnie przez dni 30, chłostany wichrem, kroplami deszczu, ruchu jednego nie wykonał. Aż padł zmęczony i ducha oddał nie dostąpiwszy, choć pocałunku od kobiety, którą tak umiłował.

Te trzydzieści dni, to przepraszam, z przerwami na posiłek i czynności fizjologiczne?

Innymi czasy, smoka młodego w domu zachciała.

Co smokowi w domu zrobiła? Tak sobie go zachciała, a cała rzesza telepatów rzuciła się na poszukiwania... Jakbym już gdzieś czytał: „krokodyla daj mi luby...” Stanowczo, Papkin był inteligentniejszy.

Ruszyli wszyscy w podróż odległa, szukając smoka na krańcach świata. Jeden po drugim padali w drodze, jeden po drugim mocniej kochając.

Dlaczego właściwie padali? Z jakiego powodu? Jeść im w podróży nie dawano? Wody odmawiano? Jakaż przyczyna?

Żaden ze śmiałków już nie powrócił, niech spoczywają w pokoju dusze".

Okrutna, zła, nikczemna pani... wciąż jednak czynów niegodnych się dopuszczała. A oślepionych jej pięknym licem, wciąż przybywało. Ofiar swych pewnie tysiąc by było a może więcej, gdyby nie....

Chłop o inteligencji nieco większej od rozwielitki?

Dnia pewnego w mieście pojawił się kolejny zalotnik. Wyróżniał się jednak od innych, spokojem, milczeniem i wzrokiem dzikim.

Wzrok dziki, suknia plugawa... „Tata, ach tata nasz wraca”? Jakoś mi jednak ten dziki wzrok nie bardzo koreluje ze spokojem i milczeniem.

Nie wiadomo, czy miał się stać jedna z kolejnych " zabawek" kobiety, jednak do domu jej szybko trafił.

Drogowskazy i tablice informacyjne zapewne przygotowała rada miejska, celem wspomożenia rozwoju sektora usług pogrzebowych w miasteczku.

Szeptano, gdy widziano ją w jego objęciach. Dziwiono, gdy jak nigdy dotąd, jeno z nim się pokazywała.

Momencik, ale wcześnie nie znalazłem wzmianki o tym, by Bezimienna pokazywała się w czyimkolwiek towarzystwie. Skąd więc zdziwienie, że jeno z nim?

Trwali tak miesiąc, w spokoju, ciszy, aż plotka w mieście się pojawiła, że oto ślub ma odbędzie się. I zgromadzili się tłumnie w świątyni, mieszkańcy, szlachta, woje, magowie... ronili łzy panowie skrycie, że oto tracą lubą swą.

Znaczy, duchy przyszły na ślub? Bo przecież wszyscy wcześniej marli jak muchy z samego jeno zapatrzenia w Bezimienną...

A kiedy weszła w świątyni progi, w sukni przepięknej, pod rękę z nim, wszyscy zamilkli. I w myślach swych poczęły klnąc ją matki synów, co dla niej w śmierci objęcia pobiegli.

Wcześniej matki jej nie klęły, bo obieg informacji w Neverlandzie szwankował, a mamuśki tkwiły w przekonaniu, że synowie w delegację pojechali i lada moment powrócą. Tatusiowie zaś w opowiadaniu nie występują.

"Gdy ceremonia się już odbyła, dama na ucztę zaprosiła. Jedli i pili wszyscy zebrani, ciesząc, pomstując lub wyklinając.

Ot, tak wedle woli i przekonań politycznych zapewne, bo jakoś innych powodów jednoczesnego okazywania na weselu radości i żalu, nijak Autor nie wskazuje.

Gdy przyszła pora na słowa męża, zamilkli wszyscy i posłuchali. "O moja miła, coś śmierci i smutku przyczyną wielką!

Małżonek smucił się, ze oblubienica wybrała jego, a nie poprzedników? Ciekawe, masochista jakiś, czy coś?

Czemuś swe serce w lód zamieniła?! Tylu wspaniałych mężów straciła! Oto przybyłem, by karę swą, teraz wymierzyć ustom Twym!

Co czemu ma wymierzyć? W wyniku kary jej usta mają spierzchnąć, czy jak?

Niech dusze tych, co tak Cię kochali, teraz po kres Twego życia, codziennie myśli Twe nawiedzają! Niegodna jesteś życia wśród nas! Tyś mnie miłością swą obdarzyła, co po wsze czasy będzie trwać. I będziesz cierpieć miłością tą. Już nigdy więcej nie ujrzysz mnie, a ja Ci znamię nadaję te. A ukojenie znajdziesz jedynie, w rękach człowieka sprawiedliwego, co nigdy rąk swych krwią nie zaplamił!"

Czy można prosić mniej patetycznie, a bardziej po polsku? To „cierpienie miłością” i reszta stylizowanego (na co, właściwie?) języka, jest niestrawna.

A po tych słowach, dama zsiwiała, starość jej młodość w moment zabrała. Krzyk się po sali rozległ głuchy, wszyscy zastygli w zdziwieniu wielkim. Dama jeno jęk cichy z siebie wydała, po czym się rzewnie rozpłakała.

„Krzyk głuchy”, a potem zabrała, wydała i rozpłakała. Prawdziwa języka polskiego zakała!

Nikt już nie widział młodzieńca tego. Demon czy bóg któż może wiedzieć?".

Tygodni kilka minęło ledwie, gdy dama w lesie osiadła w dworku. Nie mogąc znieść swego odbicia w lustrze

W dworku lustra przezornie wytłukła?

i tego, iż wszyscy odwrócili się od niej, postanowiła wieść pustelnicze życie.

Pustelnicze życie w dworku... A może w pałacyku albo zameczku? Zadziwiające, co pod pojęciem pustelni rozumie Autor.

Kto zawędrował w te tereny, wspominał o krzykach i płaczach, jakie roznosiły się po lesie. Powiadano, że weszła w konszachty w diabłami,

Wcześniej pewnie miała konszachty z aniołami, bo poprzedni adoratorzy „prosto do nieba czwórkami szli...”

Bo kiedy któryś już raz z kolei, w kniei zaginął nierozważny młodzieniec.

Znowu zaginął młodzieniec? Gerontofil jakiś, czy co?

Tak naprawdę nikt nie wie jak odeszła z tego świata. Pewnego wieczora zauważono łunę nad lasem, kiedy pojawiono się na miejscu, dom nieszczęsnej płonął. Ciała nigdy nie znaleziono.

Ponoć do dziś, kto nierozważny błąka się w lesie opodal ruin, usłyszeć może jej płacz i jęki. Baczcie młodzieńcy... wszak szuka swego ukochanego, który z wieczystych mąk ją wyzwoli.

I nie znajdzie, bo nawet najmłodsi chłopcy mieszkający w okolicach miasta Trym, mają ręce krwią skalane. Trym słynie bowiem w kraju z największej ilości masarni, a wszyscy potomkowie płci męskiej, zgodnie z wielowiekową tradycją, od lat najmłodszych w tym fachu są szkoleni.

 

Tak, legenda z niewypełnioną przepowiednią, przesłaniem typu „Nie rusz, Zosiu, tego kwiatka...”, papierową postacią główną i praktycznie brakiem innych. Jakieś tam archetypiczne tło, ale sensu w tym za grosz, a prawdopodobieństwa jeszcze mniej.

Hipolit

 

Okładka
Spis Treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Spam(ientnika)
PMS
Galeria
Anna Misztak
Adam Cebula
M.Kałużyńska
W.Świdziniewski
Andrzej Zimniak
Bartłomiej Czech
Dawid Juraszek
Adam Cebula
Jerzy Piątkowski
Magdalena Kozak
Dušan Fabián
Jacek Izworski
Anna Głomb
Marek Kolenda
Duo M
Hastatus
awatar Wal Sadow
Witold Jabłoński
Jaga Rydzewska
Wojciech Szyda
< 26 >