Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

[Recenzja] „Zawsze coś” Marta Kisiel

Bookiety Maciej Tomczak - 25 sierpnia 2023
Tytuł: "Zawsze coś"
Autor: Marta Kisiel,
Grafika: White Doe,
Cykl: Tereska Trawna
Seria wydawnicza: Mięta
Wydawnictwo: Wydawnictwo Mięta,
Redakcja: Piotr Chojnacki,
Korekta: Krystian Gaik, Justyna Żebrowska,
Typ publikacji: papier, mobi, audiobook,
Premiera: 17 maja 2023
Wydanie: 1
Liczba stron: 368
Format: 13x20 cm
Oprawa: miękka,
ISBN: 978-83-67690-04-1
Cena: 47.99 PLN
ISBN (mobi): 978-83-67690-05-8
Cena (mobi): 42.99 PLN
ISBN (audiobook): 978-83-67690-06-5
Cena (audiobook): 42.99 PLN
Więcej informacji: Marta Kisiel „Zawsze coś”

Z rodziną najlepiej na zdjęciach

Rodzina jest wyjątkowo dualistycznym tworem. Z jednej strony to przysłowiowa podstawowa komórka społeczna, będąca źródłem miłości, bezpieczeństwa oraz miejscem pierwszego i najważniejszego kształcenia; przynajmniej taka jest idea. Z drugiej strony, niejednokrotnie równocześnie, pozostaje przyczyną wielu wewnętrznych rozterek i urazów, które potrafią rzutować na całą przyszłą egzystencję człowieka. Nieprzypadkowo rodzinny świąteczny obiad wszedł już na stałe do grupy najbardziej traumatycznych sytuacji przeżywanych, w najlepszym wypadku, raz lub dwa razy do roku. To też konsekwencja faktu, o którym często się zapomina – rodzinę w dużym stopniu tworzą tak naprawdę obce sobie osoby, połączone czyimś węzłem małżeńskim. A miłość jednych nie oznacza automatycznej sympatii pozostałych.

I właśnie mniej więcej z czymś takim musi poradzić sobie Tereska Trawna. Tym razem wraz ze swoim synem Maciej(ką), w czasie bezpośrednio poprzedzającym Boże Narodzenie, bohaterka wybiera się na dziewięćdziesiąte urodziny babci. Dla nieco zakręconej protagonistki jest to okazja do spotkania z dość dawno – cóż znaczy dwadzieścia pięć lat wobec wieczności – niewidzianą rodziną, a zarazem nieco sentymentalny powrót do beztroskiego czasu dzieciństwa. Oczywiście, to nie do końca przypadek, że Tereska jak ognia unikała konieczności widzenia się z krewnymi swojego ojca. Zresztą i teraz obecność na jubileuszu seniorki rodu chce maksymalnie skrócić. Niestety, okazuje się, że zamiast radosnej imprezy czeka ją udział w wydarzeniu o zupełnie przeciwnym charakterze. Co więcej, w wyniku splotu nieszczęśliwych okoliczności, w których niebagatelną rolę odgrywają schody, kot Bigos i generalna nieporadność Tereski, musi ona spędzić święta z dala od własnego domu, za to w towarzystwie kuzynów, ich współmałżonków i dzieci. A jakby tego było mało, pojawia się oczywiście nieboszczyk, a wraz z nim skrywana rodzinna tajemnica.

Marta Kisiel, jakże utalentowana rodzima pisarka fantastyki, nieco zaskoczyła swoich fanów, gdy dwa lata temu, podążając za rynkowymi trendami, zdecydowała się rozpocząć nowy cykl powieści, daleki od tematów grozy czy magii, a będący serią kryminałów. Co prawda, autorka nie byłaby sobą, gdyby rzeczywiście wyprawiła się na prostą ścieżkę zbrodni i kary. Zatem zamiast książek opowiadających o takich czy innych zawodowych śledczych, czytelnicy otrzymali dość specyficzną bohaterkę wraz z równie nietypową rodziną i psem, którzy już dwukrotnie wplątali się wbrew sobie w sprawy morderstw. Dodatkowo, co już nie było tak zaskakujące w przypadku Marty Kisiel, całość okraszona była i jest dużą dawką humoru.

Trzecia część przygód Tereski Trawnej „Zawsze coś” jest w zdecydowanie większym stopniu powieścią obyczajową – z niebagatelnym wątkiem historycznym – niż kryminalną. A zwłaszcza odchodzi od klasycznego motywu śledztwa prowadzonego w obliczu dokonanej zbrodni. Oczywiście, pojawia się denat z nie do końca jasnymi okolicznościami zejścia, chociaż tym razem bez znamion bezpośredniego udziału osób trzecich. Jest i podejrzanie tajemnicza postać, której postępowanie wskazuje nie tylko na chęć zaingerowania w życie domowników, lecz dokonania prawdziwej zbrodni. Natomiast, mimo wszystko, kluczowe dla toczącej się historii są rodzinne relacje, zwłaszcza te z przeszłości, i wynikające z nich konsekwencje.

Zatem na pierwszy plan wysuwają się różnego rodzaju barwne (niekiedy dosłownie) postacie. Obok dość stereotypowej (nowej) nestorki rodu, obdarzonej talentem kucharskim, ale mającej wyłącznie jedno wyobrażenie o podziale ról w związku i wynikających z tego obowiązkach, pojawiają się, między innymi: przemądrzały i wszystkowiedzący szwagier, jego obdarzona urodą, ale niekoniecznie intelektem żona (czyli siostra cioteczna Tereski), sympatyczny, choć mocno introwertyczny i zarazem biorący na siebie wszystko, zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie kuzyn (cioteczny brat) czy wreszcie małżonka tegoż, wbrew obawom, dotychczas ukryta bratnia dusza protagonistki.

Role poszczególnych bohaterek i bohaterów są przy tym dość jednoznacznie rozpisane. Nie umniejsza to co prawda przyjemności z lektury, ale pewne osoby po prostu od razu wzbudzają sympatię, a inne wręcz przeciwnie, i w toku toczących się wydarzeń uczucia te tylko ulegają pogłębieniu. Ten zarysowany podział prowadzi może nie tyle od razu do wskazania, co do zdecydowanego ograniczenia kręgu potencjalnych podejrzanych.

Innym mankamentem „Zawsze coś” jest zbyt optymistyczne, wręcz landrynkowo słodkie, zakończenie. Jakby za sprawą magicznej różdżki, w ostatnich rozdziałach powieści nagle niemal wszystkie rodzinne konflikty zostają zażegnane, negatywne emocje opadają, a napięcie się rozładowuje. Co tam lata trosk, wyrzeczeń i nieporozumień – wystarczyły jedne święta, dwa zgony i taka sama liczba ujawnionych testamentów, by pogodzić nawet najbardziej zwaśnione osoby. Co więcej, okazuje się, że pozornie infantylna piękność obdarzona jest instynktem samozachowawczym i zaradnością, a tradycyjno-konserwatywne postawy społeczne to tylko nic nieznaczące pozory.

Należy za to docenić nienachalny dydaktyzm Marty Kisiel. Niestety, dla wielu osób nadal wspólna i na tyle na ile jest to możliwe równa praca kobiet i mężczyzn, wzajemna pomoc czy po prostu sprawiedliwe dzielenie się przyjemnymi i nieprzyjemnymi zajęciami (domowymi i nie tylko), nie są rzeczami oczywistymi. Podobnie, jak niezaglądanie sobie do domowych pieleszy i interesowanie się kto, z kim, i dlaczego.

„Dywan z wkładką”, pierwsza powieść z Tereską Trawną, była czymś nowym i niespodziewanym, przynajmniej biorąc pod uwagę wcześniejszy dorobek autorki. Mimo dokonanej na jej łamach (książki, nie pisarki) zbrodni, fabuła kipiała dobrym humorem. Podobnie miała się sprawa z drugą częścią serii, „Efektem pandy”. W najnowszej powieści Marta Kisiel nieco zmienia proporcje, odchodząc od tak jednowymiarowej komedii. Nadal nie stroni od ironii i sarkazmu, lecz są one podszyte dawką goryczy. A ta wynika z tego, że zbyt często osoby, które powinny być dla siebie najbliższe i bezwarunkowo wspierać się zawsze i wszędzie, dużo częściej są źródłem trosk i bolesnych ran; tak na kartach historii, jak i w życiu. A co gorsze, to co w powieści jest możliwe, czyli przebaczenie i zgoda, nie zawsze udaje się osiągnąć w rzeczywistości.

 

Maciej Tomczak

Mogą Cię zainteresować

Bookiet detektywistyczny z mocną nutą szaleństwa
Bookiety nimfa bagienna - 7 czerwca 2014

Tytuł: „Detektyw Monk w rozterce” Autor: Lee Goldberg Tłumacz: Paweł Laskowicz Wydawca: Rebis…

O ciągłości historii
Bookiety Fahrenheit Crew - 4 kwietnia 2014

Autor: Steven Runciman Tłumacz: Norbert Radomski Tytuł: „Zapomniana stolica Bizancjum. Historia Mistry…

Pechowe miasto
Recenzje fantastyczne A.Mason - 17 grudnia 2013

Autor: Graham Masterton Tytuł: „Dziecko ciemności” Wydawca: Replika 2013 Stron: 400 Cena:…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit