Powrót do światów
Znów powrót do światów stworzonych wcześniej. Tym razem tak udany, że nagrodzony prestiżową World Fantasy Award.
Trudno pokrótce przedstawić ten zbiór opowiadań, cokolwiek bym nie napisał, będzie to zbyt powierzchowne. "Urodziny świata" to opowieści o problemach z płciowością, tożsamością, dojrzewaniem. To opowieści o różnych aspektach miłości, ale jest tu też miejsce na rozważania o rasizmie i niewolnictwie. Banalny zwrot "fantazje seksualne" nabiera innego - głębszego i przewrotnego - wymiaru. Wszystkie historie ukryte zostały pod płaszczykiem obcych światów, bądź, jak kto woli, świata Ekumeny. Obok wyśmienitego warsztatu ważne w prozie Mrs. LeGuin są niebywale precyzyjnie skonstruowane społeczeństwa. Prawdopodobne, choć czasem ekstremalnie wynaturzone, a niekiedy (jak mówi jedna z bohaterek) to nie społeczeństwo, to jego resztki. Również na poziomie kreacji pojedynczych bohaterów, ich postaw oraz relacji z innymi pozostaje autorka niekwestionowaną mistrzynią.
Wyjątkowo trudno wybrać najlepszy tekst, po długim namyśle wskazuję na "Kwestię Seggri", gdyż nie jestem pewien, ale równie kapitalne opowiadanie "Dawna Muzyka i niewolnica" chyba już gdzieś czytałem. Dwa ostatnie teksty tytułowe "Urodziny świata", oraz "Raje utracone" są bardziej abstrakcyjne, ale nie mniej frapujące i pod względem formy, i treści. A książkę stawiam nie tyle wśród najlepszych tytułów LeGuin, co pośród książek w sf najlepszych. Takich, do których każdy powrót po latach przynosi kolejne odkrycia.
Witold W. Wroński
Ursula K. LeGuin
Urodziny świata
Przekład: Paulina Braiter, Krzysztof Sokołowski, L. O.
Prószyński i S-ka, Warszawa 2003
reklama
Wysyłkowa księgarnia internetowa www.fantastyka.now.pl
Szukasz książek z gatunków science-fiction, fantasy i horror lub komiksów? Gier figurkowych, fabularnych i karcianych? Zajrzyj do nas, znajdziesz prawie trzy tysiace pozycji, w tym trudnodostępne.
Na stronie księgarni procz tego konkursy, informacje o nowościach i zapowiedziach wydawniczych. I, co ważne, sprawdź nasze ceny :-)
Zapraszamy do zakupów.
Zapraszamy właścicieli serwisów i stron internetowych (nie tylko fantastycznych) do naszego Programu Partnerskiego. Szczegóły na stronach księgarni fantastyka.now.pl
|
Pokazywać pazurki
Supernowa zrobiła krzywdę młodemu pisarzowi, autorowi powieści "Smoczy Pazur". Z każdej strony okładki bombardują nas informacje, że oto narodził się następca AS-a, oto tęsknota za wiedźminem nie musi więcej boleć, bo jest już z nami czarokrążca, magun.
A to nieprawda, moim zdaniem. Debren z Dumayki potrafi się obronić sam. Nie jako następca Geralta, ale jako samodzielny, samo stanowiący i niezależny człowiek obdarzony potencją magiczną. Każdy, kto przeczyta cztery opowieści zebrane w tomie pierwszym (zapowiedziano jeszcze dwa kolejne), z nastawieniem, że chce w Debrenie zobaczyć Wilka - zawiedzie się srogo. Jedyne co ich łączy, to próba apolitycznej postawy życiowej. A każdy inny, kto przeczyta opowiadania bez wcześniejszego nastawiania się - poczuje się mile zaskoczony. Powiastki napisane są ciekawie, czysto, interesująco. Fabuła prowadzona jest wartko. Postaci, które mają wpływ na decyzje Debrena, scharakteryzowane dosadnie. Na okładce, jak to częste w powieściach fantasy, cycata rudowłosa - ale mająca swoje uzasadnienie, bo to jedna z bohaterek opowiadania o zamtuzie "Różowy Królik". Dobrze się czyta.
kawa
Artur Baniewicz
Smoczy pazur
Supernowa, 2003
|
Niewykorzystany potencjał
Maja Lidia Kossakowska przebojem wdarła się do fantastycznego światka. Jej opowiadania o aniołach, tak charakterystyczne i tak różne od dotychczasowego obrazu mieszkańców Nieba zapewniły Autorce rzesze wiernych czytelników i kilka nominacji do Nagrody im. Zajdla. Kwestią czasu było też pojawienie się na rynku powieści lub choćby zbioru opowiadań, osadzonych w wykreowanym przez Kossakowską świecie. "Siewca wiatru" pozostał w zapowiedziach (Fabryka Słów), "Obrońców Królestwa" wydała RUNA. Przyznaję, ostrzyłam sobie na tę książkę zęby, szczególnie po mocnym "Zwierciadle" (Wizje Alternatywne 4), przeczytałam i jest to rzecz bardzo dobra, ale nie doskonała. Pierwsze wrażenie - monotonia. Aniołowie Kossakowskiej są generalnie intrygującymi mężczyznami, charakternymi, o nader interesującej powierzchowności, jednakże co za dużo, to niezdrowo, i wizje, w małych dawkach budzące podziw, w przypadku książki zaczynają nużyć. Przydałby się rozmach na większą skalę, opowiadania kończą się, zanim się na dobre rozkręcą ("Dopuszczalne straty"), a większość wątków aż się prosi o rozszerzenie lub kontynuację. Przez bardziej ortodoksyjnych czytelników Autorka może być posądzona o herezję - aniołowie narkotyzujący się wodą z Lourdes, żywe kontakty towarzyskie utrzymywane między archaniołami i demonami, nieobecność Boga, to tylko pierwsze z brzegu przykłady na niekonwencjonalne ujęcie tematu. Sporadycznie trafiają się literówki, wypaczające sens zdania (np. "nie potnę" w miejsce "nie potknę").
Plusów jest więcej - plastyczne opisy miejsc i postaci (szkoda, że w książce zabrakło ilustracji), erudycja Autorki, niebanalne podejście do aniołów, którym daleko do bezpłciowych błękitnookich blond istot w powłóczystych szatkach. Sporo, być może nawet za dużo, w opowiadaniach emocji i bólu. Zaskakuje funkcjonująca w Niebie biurokracja, smakowicie swoją drogą przedstawiona, wielu tam nieudaczników i służbistych dupków, choć bardziej wiarygodne są postacie z Otchłani a także naznaczeni mrocznym piętnem aniołowie.
Krótko mówiąc, jest to dobra książka, pisana z pasją, przy okazji poszerzająca naszą wiedzę o zaświatach (bardziej dociekliwym sugeruję równoległą lekturę "Słownika aniołów, w tym aniołów upadłych" G. Davidsona), godna polecenia i przeznaczona dla każdego czytelnika.
Asiek
Maja L. Kossakowska
Obrońcy Królestwa
RUNA, 2003
Cena: 25.50 zł.
Tapatiki, Tapatiki...
Każdy z nas ma jakieś ulubione książki z dzieciństwa, które nieodłącznie kojarzą się z czasami, kiedy dobranocka stanowiła najważniejszy punkt dnia, a niedzielę zaczynało się od Teleranka. Często nie wracamy do książek z dzieciństwa, bojąc się, że są dla nas zbyt infantylne. Zebrałem się jednak na odwagę i niedawno przeczytałem ponownie "Tapatiki" Marty Tomaszewskiej. Cały cykl składa się z czterech części, akurat w tym wydaniu zebranych w dwa tomy. I nie zawiodłem się. Tapatiki to rodzina z planety Tapatia, składająca się z lekko postrzelonego Dziadka, statecznej Babci, romantycznej wnuczki Tapatii i jej rozbrykanego brata Tapatika. Jest tam też nieznośny jedynak Bimbel, wyniosły Gurul, nieśmiała Chochla zakochana w niezbyt pięknej apaszce Dziadka. O czym właściwie jest książka? Otóż Dziadek po przejściu na emeryturę urządza wycieczkę na Górę Arunczumalaj, gdzie w jaskini znajduje starą księgę, z której wynika, że Tapatiki pochodzą z Ziemi. Dziadkowie wraz z wnuczkami, pakują się do stereolotu i etapami, wykorzystując planetoidę, ziemski Księżyc i powracający z niego lądownik ludzi, docierają na Ziemię, gdzie odnajdują populację skrzatów polnych i domowych. W następnych częściach spotykamy Mandiable, czyli Pożeraczy Planet, Króla Gór, obserwujemy jak zmienia się charakter Bimbla i jesteśmy świadkami wielu niesamowitych przygód Tapatików i ich przyjaciół.
"Tapatiki" to książka ciepła, barwna, momentami śmieszna, czasami nostalgiczna i przerażająca (zwłaszcza młodego czytelnika). Książka, którą ponowne przeczytałem, bez odczucia, że trąci myszką, bądź infantylnością. Galeria różnorodnych i charakterystycznych postaci pozwala znaleźć sobie bohatera, z którym możemy się identyfikować. Polecam tę książkę, zarówno najmłodszym czytelnikom - jako początek przygody z fantastyką, jak i starszym miłośnikom klasycznej SF, pragnącym powrócić do czasów dzieciństwa, kiedy to marzyło się o wielkiej przygodzie.
Hyrcus Nocturnus
Marta Tomaszewska
Tapatiki
KAW, Warszawa 1985
|