APPF, krok trzeci, czyli do grobu...
Właściwie, niewiele już zostało do przekazania z krótkiej i nieburzliwej historii APPF. Wydarzeń dramatycznych już nie zażyłem. Owszem, jechałem na Nordcon, mając w oddzielnym wojskowym plecaku dwie statuetki, 14,4 oraz 14,6 kilograma stopu. Ale kto by się na tym wysiłku zapiekał?!
Owszem, trzeba było się nanamawiać pana Krupę, by jeszcze raz odlał, ale już nie wyszło. Firma miała inne plany i rzeczy do odlania. Zostały mniej ważkie dyplomy. Znowu uruchomiłem to, co mogłem, czyli Macieja Dębskiego, który zaprojektował, wydrukował...
Wręczyłem.
Ale, przyznam, duch ze mnie uchodził. APPF i nagroda Srebrny Glob b y ł y moim pomysłem, moim dzieckiem, ale n i e b y ł y oczkiem w głowie i sposobem na życie. Oprócz tego że byłem malowanym (własnoręcznie) prezesem Asocjacji, musiałem (chciałem) pisać i tłumaczyć. Prace przy kolejnych edycjach zabierały mi cenny czas, a nie widziałem w perspektywie nikogo, kto by mi pomógł. Albo - broń Boże! - zastąpił. Oczywiście, nie widziałem, nie dlatego, że nikt tak godny się nie pojawił. Nie widziałem, bo nie pojawił się nikt, kto by chciał pomóc.
Nie usłyszałem, nie przeczytałem w żadnym wywiadzie kolegi pisarza ani słowa reklamy APPF. Jedynym śladem jej istnienia były notki w antologii NF, gdzie przy niektórych nazwiskach pojawiła się informacja o tym, że autor jest członkiem Asocjacji. Inna sprawa, że nazwa przytoczona była błędnie.
Generalnie - coraz silniej odczuwałem kompletny brak entuzjazmu do APPF (oczywiście, kilka osób z młodszego zaciągu usiłowało mnie duchem wesprzeć, prawda to jest). Wyglądało, że tylko mnie ona jest do szczęścia potrzebna. A to już nieprawda.
Dlatego, kiedy okazało się, że kolejny raz muszę nagabywać o głosy, wisieć na poczcie, liczyć, projektować, drukować, wręczać... A wszystko to w imię własnego... czego? Nadziei, że i mnie kiedyś przypadnie?
Machnąłem ręką, zamknąłem kramik.
Fajnie było, ale się skończyło.
Nawet mi się nie chce analizować dlaczego tak się stało.
Przekonałem samego siebie, że to był niedobry pomysł, niedobrze realizowany.
I to by było tyle.
|
|