Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

[RECENZJA] „My” Jewgienij Zamiatin

Tytuł: "My"
Grafika: Igor Morski,
Tytuł oryginalny: "Мы"
Seria wydawnicza: Wehikuł czasu
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS,
Redakcja: Sławomir Folkman,
Tłumaczenie: Adam Pomorski,
Typ publikacji: papier,
Premiera: 15 września 2020
Wydanie: 3
Liczba stron: 239
Format: 13,5x21,5 cm
Oprawa: twarda,
ISBN: 978-83-8188-163-0
Cena: 39,90 zł
Więcej informacji: Jewgienij Zamiatin „My”

Stary, ale jary

Jewgienij Zamiatin był z pewnością niepokornym duchem, takim, co to każdej władzy potrafi podpaść. Za cara spędził rok na zesłaniu, za nowej władzy zmuszony został do emigracji. Dziś już nieco zapomniany, był bez wątpienia jednym z najwybitniejszych i najbardziej oryginalnych pisarzy rosyjskich XX wieku. Nic więc dziwnego, że jego powieść „My” znalazła się w prezentującej klasykę fantastyki, serii Rebisu „Wehikuł czasu”. Tak na marginesie – serii znakomitej i ze wszech miar godnej uwagi zwolenników gatunku.

Przyznam się, że po książkę sięgałam z pewnym niepokojem. „My” to, jak już wspomniałam, klasyk, i to klasyk niebylejaki – stulatek. Tak, tak! Wydanej w 1920 roku powieści właśnie stuknęła równa setka. A z klasykami, wiadomo, różnie to bywa. Nie każde dzieło, które odłożyło się kamieniem milowym w historii literatury, daje się dziś czytać bez bólu. Wiele szacownych ramotek jest dla współczesnego czytelnika zwyczajnie niestrawne. Od razu więc śpieszę donieść – tekst Zamiatina owszem, zestarzał się nieco, ale zestarzał z klasą, niczym Sean Connery. Niby skronie posiwiały, niby łysinka coraz wydatniejsza, niby widać zmarszczki, ale nie stał się przez to ani odrobinę mniej atrakcyjny.

„My” to wedle współczesnych standardów powieść o niewielkiej objętości. Wszystkiego raptem 220 stron wydrukowanych sporą czcionką i z szeroką interlinią. Ale co to za strony! Dawno nie miałam w ręku powieści, która byłaby tak przemyślana w każdym calu. Tu nic nie jest pozostawione samemu sobie. Nic nie dzieje się przypadkiem. Każde słowo jest na swoim miejscu, każdy, najdrobniejszy nawet epizod jest po coś. Konstrukcja niczym w precyzyjnej maszynie. Może to dał o sobie znać ścisły umysł Ziamiatina-inżyniera? Jak by nie było, pisarz był z wykształcenia konstruktorem statków. Może to nie przypadek, że głównym bohaterem swojego dzieła uczynił też konstruktora statków, tyle że kosmicznych? Może nie przez przypadek nakazuje mu mówić językiem matematyki?

Przemyślana i dopracowana konstrukcja to rzecz ważna, jednak nie ona jest największą siłą książki. Gdyby „My” było jedynie prostą, sprawnie napisaną, druzgocącą krytyką systemu, pewnie stałoby się jedynie kolejnym głosem w dyskusji politycznej, jednym z wielu w chórze pisarzy ostrzegających przed zagrożeniami, jakie niesie ze sobą totalitaryzm. Głosem być może ważnym, lecz dziś znanym jedynie posiwiałym i przygarbionym badaczom historii literatury. Jest jednak coś, co tę książkę wyróżnia i czyni ważną także po latach.

Ten decydujący czynnik to sposób, w jaki autor prezentuje zagadnienie. Skupia się nie na opisach Systemu, nie na pokazywaniu jego niegodziwości i niesprawiedliwości, lecz na uwięzionym w Systemie człowieku. Na „idealny” świat patrzymy oczami obywatela Państwa Jedynego, państwa powszechnej szczęśliwości i harmonii. Cała historia to wbrew pozorom nie opowieść o rewolucji, lecz dogłębna, drobiazgowa analiza ludzkiej duszy. Świat się nieustannie zmienia. Dyktatury i totalitarne ustroje rodzą się i upadają, przyjmują różne nazwy i formy, lecz jedno pozostaje niezmienne – ludzka dusza: niepokorna, nieugięta, nieprzewidywalna. Można ją stłamsić, ale nie unicestwić. Każde pokolenie ma swojego wroga, swoją walkę i swoje ideały, ale ona, dusza, pozostaje niezmienna i dlatego właśnie to, o czym opowiada Zamiatin, jest po upływie wieku nadal aktualne i nadal do nas przemawia.

Oj, uderzyłam w mocno górnolotne tony, zejdźmy więc na chwilę na ziemię i porozmawiajmy o czymś bardziej prozaicznym – o stylu autora

Zamiatin perfekcyjnie operuje językiem. Rzecz napisana jest w formie pierwszoosobowej. Ma postać krótkich notatek spisywanych przez głównego bohatera. W miarę jak ewoluuje postać, zmienia się też stopniowo styl. Początkowo napuszony, pełen frazesów i komunałów świetnie oddaje ducha i sposób myślenia zindoktrynowanego przez system bezkrytycznego fanatyka. Z czasem, gdy w umyśle bohatera rodzą się pierwsze wątpliwości, język staje się coraz bardziej nerwowy, poszarpany, pulsujący, by w końcu, gdy metamorfoza dobiega końca, nabrać zdecydowania i siły.

„My” to lektura niełatwa. Nie ze względu na formę czy treść. Te są stosunkowo proste i przejrzyste i nie wymagają od czytelnika specjalnego wysiłku. Choć gwoli ścisłości przyznać muszę, że młodszy czytelnik może mieć początkowo kłopoty z przyswojeniem warstwy językowej – przede wszystkim z wyczuciem specyficznego języka propagandy. Jeśli nie forma i nie treść, to co? „Winowajcą” jest ogromny ładunek emocjonalny tekstu. Wybuchowa mieszanka, która przygniata i dołuje. Na pewno nie jest to książka, po którą sięgnęłabym, szukając czegoś na poprawę humoru.

Czytelnikowi nieznającemu kontekstu historycznego „My” może wydać się powieścią mało odkrywczą. Przecież wszystko to już było. Na wypadek gdyby taka myśl miała przemknąć komuś przez głowę, trzeba szybciutko przypomnieć, że gdy Huxley czy Orwell zasiadali do pisania swoich książęk, „My” zdążyło już znaleźć się na liście dzieł zakazanych. To Zamiatin przecierał szlaki i wyznaczał kierunek, to po jego śladach podążali kolejni twórcy, doprowadzając antyutopię jako gatunek do literackiej perfekcji. Zresztą, co tu dużo gadać, a właściwie pisać. „My” jest powieścią, którą każdy miłośnik literatury znać powinien, a dla fanów fantastyki, to po prostu pozycja obowiązkowa.

Agnieszka Chodkowska-Gyurics




Pobierz tekst:

Mogą Cię zainteresować

Trochę tak, trochę nie

Trochę historii, trochę psychologii, trochę dramatyzmu, czyli Agnieszka Chodkowska-Gyurics recenzuje książkę Stefana…

Chcecie bajki? Oto bajka!

Agnieszka Chodkowska-Gyurics weszła w kontakt z genami z Atlantydy, jako też z pochodzącą z tegoż kontynentu zarazą.…

Antologia „Tarnowskie Góry. Miejskie opowieści”
Fantastyka Almaz - 8 września 2022

Dzisiaj (8.09.2022 r.) ma miejsce premiera antologii „Tarnowskie Góry. Miejskie opowieści”, która…

Komentarze: 1

  1. WOJTAN pisze:

    Z totalitaryzmu w totalitaryzm czyli zbyt wiele jak na jedno życie. I nawet nie ma komu dać po mordzie. Jestem w trakcie czytania „MY” Zamiatina (150 str.). I szczególnie ta lektura jest wyjątkowo dołkująca, bo Huxley czy Orwell czytani w wieku młodzieńczym to zupełnie co innego niż Zamiatin czytany w wieku 75 lat na emeryturze z perspektywą śmierci tuż tuż, a może dopiero za dwadzieścia lat. Mój sąsiad ma 95 lat i przeżył będąc Niemcem bombardowanie Drezna i te wszystkie „atrakcje” wojenne. O mnie wyraził się, że jestem jeszcze w wieku „kurczaka” w porównaniu z nim. Jego doświadczenia jakże inne od moich. Mieszkamy w tym samym domu bliźniaku w „najlepszym” kraju świata czyli w Kanadzie, w czasie pełzającego totalitaryzmu w chińskim wydaniu w czasie toczącej się wojny NA Ukrainie, gdzie jedni bandyci walczą z drugimi bandytami kosztem Ukraińców i Rosjan, i jak to „na wojence bywa” jedni zarzynają drugich, a bandyci się bogacą oblewając świat tandetą propagandy! Wystarczy tego skamłania…
    Nawet zalewanie robaka albo branie „marychy” straciło dla mnie sens w tym „najpiękniejszym ze światów…
    Dobrze, że jest Pan Bóg. Jedynie z Nim można sobie sensownie pogadać. Życzę Wam miłych snów Robaczki. Bywajcie z Bogiem, bo bez Niego pozostaje karmienie się literaturą Bezsensu czyli „zamiatinami, huxleyami i orwellami”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit