Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

Adam Cebula „Coś się kończy, nic nie zaczyna” (2)

Felietony Adam Cebula - 30 sierpnia 2024

Tak zwane nasze czasy sprowadziły nagość do ciupciania. Że istnieje coś takiego jak wartość estetyczna, to się dziś już nie sprzedaje. Informacja zbyt skomplikowana, aby poprawiła czy zasięgi, czy klikalność. Że nagość była sposobem na skuteczny bunt przeciw opresyjności i restrykcyjności obyczajów, wszechkontrolującej kulturze, po prostu zamordyzmom, to powinna nam podpowiedzieć tzw. wiedza ogólna. Jest – był – taki musical „Hair”, który przebił się do zapewne dziedzictwa kultury Zachodu właśnie dzięki nagości. (Choć goli są faceci). W PRL-owskim kinie to miało jeszcze dodatkowy wymiar buntu: przeciwko traktowaniu człowieka jak własności państwa, który to człowiek miał wartość jedynie produkcyjną. Socjalizm chciał wypromować swoją estetykę filmową w postaci owych osławionych „produkcyjniaków”, gdzie podstawą scenografii była hala fabryki i ludzie odziani w fufajki – robocze ubiory.

Cokolwiek było atrakcyjne dla oka, było niebezpieczne dla ustroju. Albowiem ustrój przewidywał urawniłowkę oraz to, że jednostka jest niczym, zaś jakakolwiek cecha wyróżniająca burzyła obraz równo maszerujących mas. Burzyła też obraz zaangażowanego budowniczego socjalizmu.

Wręcz przeciwnie do nagości: ubranie. Zwłaszcza estetyczne. Takie, które stroi ciało. Kim była Jadwiga Grabowska, pewnie już nikt nie pamięta. Jerzy Antkowiak, Barbara Hoff to większa szansa, że nazwiska coś mówią. Moda w peerelu, modeling w dzisiejszym rozumieniu, miały wydźwięk ideologiczny. Wspominał o tym Tadeusz Rolke w jakimś wywiadzie. Chęć przyciągania wzroku, wyróżniania się, podlegała kontroli partyjnej. Pomysł, że lud zamiast jednolitych fufajek otrzyma estetyczne ubrania, że będziemy szyć to, co modne, zajmować się zaspokajaniem burżuazyjnych zachcianek, godził w podstawowe cele państwa socjalistycznego.

Nagość wówczas była zuchwałym buntem zmanierowanych środowisk artystycznych. Twórcy od zawsze szukali metod na opresyjną kulturę. To osobna sprawa, zawsze aktualna. Z durną ideologią dziś można wygrać wyborami, wcześniej rewolucją, choćby rewolucją francuską.

To proste jak użycie gilotyny. Z kulturą jest dużo gorzej. Z głupią (zwykle opresyjną) kulturą obyczaj nadzwyczaj łatwo wpada w zakazy, z którymi wygrać może tylko artysta. Potrzebny jest środek wyrazu, który ekhem… gwałtem zmusi do myślenia. To musi być coś jak walnięcie maczugą po łbie.

Ludzie bez ubrań nie są przypisywalni (straszny neologizm) ani do partii politycznych, a nawet do czasów. Nagość pokazywała (także w kraju sojuszu robotniczo-chłopskiego): przede wszystkim jesteście ludźmi, niezależnie od swoich poglądów nie uciekniecie od swej cielesności. Nagość cholernie zgrzytała w narracji naukowego komunizmu, bo burzyła piramidę wartości, na której szczycie było wywołanie światowej rewolucji. Kiedy obok wrzeszczącego faceta z mosinem z nadzianym na niego długim bagnetem postawimy nagą kobietę, to każdy facet marzący o karierze rewolucjonisty zastanowi się, czy nie jest idiotą. Podejrzewam, że w PRL-owskim filmie nagość bardziej apelowała do kobiet: waszym marzeniem nie musi być pobicie rekordu w liczbie wydojonych krów.

Dojarki zdowbywające tytuł Przodownicy Pracy, to w epoce gierkowskiej i pogierkowskiej był już jednym z błędów i wypatrzeń, aliści nie wolno było mówić tak oficjalnie. Każda nagość przypominała, że możecie być piękne, nie daj boziu zasługujecie na wizytę u kosmetyczki czy kremy z Pewexu.

Słówko „awykonalne” to coś o partyjnym języku naukowego marksizmu i leninizmu. To osobny temat, wiele mówi się o języku propagandy, mało kto ma świadomość, że istniał osobny język szkoleń, dokumentów i „naukowych” artykułów. On tak właśnie brzmiał.

Może jeszcze o antyfeminizmie. Sęk w tym, że to właśnie byłoby, ekhem, „awykonalne” dla twórców filmu. Bo podówczas feminizmu w Polsce nie było. Pojawił się dużo później, jak dla mnie zaczął być zauważalny w epoce rządów PiS-u. Wcześniej była emancypacja, prawa kobiet, no właśnie w komunie kobiety tych praw miały tu i ówdzie dramatycznie więcej niż dziś, m.in. prawo do aborcji. Państwo wybaczą, kłopot jest dziś.

Przeglądnąłem kilkanaście tekstów napisanych na 40-lecie „Seksmisji” i musiałem sobie zadać pytanie: czemuż to prawie wszyscy (po prostu wszyscy, jeśli być trochę mniej wyrozumiałym) przykładają (zbyt) proste miary naszych czasów do utworu z innej epoki?

Można narzekać na „te czasy”, ale ścisłowcowi nasuwa się mocno technologiczna odpowiedź z powodu elektronicznych nośników informacji: pisać każdy może. Czytać nikt nie chce, dlatego, żeby ktoś jednak przeczytał, nie można się posługiwać „zawiłymi” rozumowaniami, które wymaga-ją przejścia kilku kroków typu: „Jeżeli spełniono warunki A i B, to jest C, a z C wynika D”. To nie przejdzie, znowu elektronika załatwia, że wszystko jest na jeden klik. W szczególności nie wolno czytelnikowi nic komplikować koniecznością odwoływania się do wiedzy, że było inaczej, że świat się zmienia.

Dlatego smutno. Bo to nasze SF właśnie na tym się zasadza. Jest trochę zbyt wymagające jak na czasy Androida na komórze.

 

Adam Cebula

Mogą Cię zainteresować

Red-Akcje 1.09.2015

Błoto, deszcz czy słoneczna spiekota, wszędzie słychać wesoły bredni szum, to panoszy się…

Adam Cebula „Niepewność pomiarowa, czyli cztery dziurki w guziku z pętelką”
Para-Nauka Adam Cebula - 8 sierpnia 2018

Jak doniosły niedawno tak zwane publikatory – czy też media (tym razem…

„Paradise” – niemiecki thiller science-fiction
Filmy i seriale A.Mason - 20 czerwca 2023

Parę godzin temu Netflix opublikował trailer niemieckiego thillera science-fiction „Paradise”. Zapowiada się…

Komentarze: 1

  1. flamenco108 pisze:

    Tjaaa… Ostatnio dotarło do mnie wreszcie, dlaczego popularne są dziś różne rodzaje fantasy, urban fantasy itp. Bo one przedstawiają świat jako uporządkowany, gdzie proste zależności po prostu działają i nie trzeba nic specjalnie popychać. A w rzeczywistości to niestety A != B, bo okazuje się, że jednak C i D, i E.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *