strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Wojciech Świdziniewski Publicystyka
<<<strona 15>>>

 

Cimmerian Show 4

Facet to świnia

 

Dzisiaj troszeczkę pobarłożymy w temacie feminizmu. Od razu na wstępie zaznaczę, że wzorem mego przyjaciela z drużyny, Jorgsena, jestem jak najbardziej za feminizmem. Dostarcza mi bardzo dużo radości. Jednym z powodów, dla których Jorgsen lubi feministki, jest to, że angielskie bojowniczki o równość płci wywalczyły kobietom prawo do jeżdżenia metrem topless. Bo tak mogą jeździć mężczyźni, a na kobietę z nagim biustem w komunikacji publicznej patrzy się już z ukosa. I ja jestem za. Oby więcej takich przepisów. Kobiety mają o wiele bardziej wykształcony zmysł estetyczny i wierzę, że w metrze obnażać się będą tylko panie, które mają naprawdę co pokazywać. A nic tak nie cieszy mężczyzny, jak piękne kobiece ciało. Tak, tak, Drogie Panie, jestem męską, szowinistyczną i dwulicową świnią. W takim samym stopniu, jak Wy jesteście feministkami. I śmieję się w kułak z feministek walczących o nagość kobiet w metrze, bo zdaje mi się, że nie o to w tym wszystkim chodzi.

Gdzieś w Internecie wyczytałem opinię jakiegoś faceta w temacie kobiety-cyborga w Terminatorze 3. Facet ten oburzał się, że rolę złego robota zagrała kobieta. Według niego było to sprzeniewierzenie idei filmu, męskiego, prawdziwego kina akcji. I znowuż śmiać mi się chciało, gdy to czytałem. Kristanna Loken, która odtwarzała rolę T-X, jak nikt inny oddała chłód i doskonałość cyborga. Idealne ciało, uroda i sprawność bojowa uczyniła z niej bardzo niebezpiecznego przeciwnika. Wiadomo, gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. A chłodne, piękne, wyrachowane i znające swoją wartość kobiety, dążące do ściśle określonego celu, to maszynki ciężkie do powstrzymania. No i dodają uroku filmom akcji. Tak jak, przykładowo, Salma Hayek w Od zmierzchu do świtu. I jakoś nikt się nie oburzał, że zagrała wampira.

Niepokojące jest to, że coraz więcej spotykam takich "feministek", jak te panie od metra, a facetów głoszących, że "wszystkie baby to ch..." jakoś mniej. Możliwe, że to moje bardzo subiektywne wrażenia, że jako facet, męska, szowinistyczna i dwulicowa świnia nie jestem w stanie zauważyć innej męskiej świni. Albo wszyscy faceci to świnie.

Z racji okresowego przesiadywania w knajpach spotykam bardzo dużo różnych ludzi, pośród których są oczywiście i kobiety. Nie wyglądam zbyt atrakcyjnie fizycznie, włochaty jestem i gruby. Intelektualnie też nie jestem zachęcający, facet bez studiów, przebierający się w fatałaszki, bawiący się mieczami i do tego zajmujący się fantastyką. Dzieciak. Tak mnie widzą w większości panie. I nie wyprowadzam ich z błędu. Dzięki temu nie boją się ukazywać wobec mnie swojej wyższości. Bo na tym właściwie polega feminizm, nie na równości płci, lecz na pokazaniu, że płeć żeńska jest lepsza od męskiej. Moja nieatrakcyjność przynosi również inny efekt: panie nie dopatrują się we mnie przyszłego partnera życiowego, więc nie muszą maskować się ze swoimi poglądami. Nie muszą się martwić, że zniechęcą mnie do swojej osoby, bo im na mnie nie zależy. Oczywiście, nie wszystkie panie tak się zachowują, ale większość tak. Zwłaszcza osobniczki młode, wchodzące w dorosłe życie. Nasłuchałem się wielu różnych opinii, wielokrotnie otrzymałem odpowiednią dla faceta łatkę.

Niedawno młoda kobieta opowiedziała mi historię pewnej czarnej modelki, której wycięto łechtaczkę. Z oburzeniem skomentowała, że faceci to świnie, że robią coś takiego małym dziewczynkom. Odpowiedziałem jej, że, owszem, jest to złe, ale trzeba też patrzeć na to z punktu widzenia kultury, w której wyrosła owa modelka. Nie pochwalam tego, jak i wielu innych niesprawiedliwości męsko-damskich. Wspomniałem jej o kastracjach chłopców o pięknych głosach, Farinellim, eunuchach w haremach. Jak kulą w płot. "To nie to samo", usłyszałem, dostałem łatkę szowinistycznej świni i to był koniec dyskusji. Czasami tylko jeszcze ścinała mnie nienawistnym wzrokiem. Śmieszne.

Nigdy, tak jak większość moich znajomych, nie traktowałem kobiet instrumentalnie, a to, że zazwyczaj otwieram paniom drzwi, nie wynika z tego, że uważam je za płeć słabszą, a jedynie ze zwykłej uprzejmości. W fantastyce lubię silne i wyzwolone kobiety, jak księżniczka Leia, Sephrenia z opowieści o rycerzu Sparhawku, czy Pani z cyklu o Czarnej Kompanii. A mimo to okazuje się, że jestem męską, szowinistyczną i dwulicową świnią. Parę razy w życiu zostałem wystawiony do wiatru przez kobietę, "wyrzucony" ze związku, ale jakoś nie twierdziłem, że wszystkie baby to ch... I tak jestem męską świnią, sprośnym wieprzem, bo i takie epitety padały. Kobieta, która nie jest w żadnym związku, a spotyka się z różnymi facetami tylko dla jednego numerku, nie jest dla mnie dziwką – po prostu lubi ten sport. A jestem męskim szowinistą. Zmywam naczynia, sprzątam w domu, gotuję obiady – i tak jestem świnią.

Tak sobie myślałem nad tym i coś mnie tknęło. Feministki tak naprawdę są męskimi szowinistkami. I na odwrót. Facet, który traktuje kobiety instrumentalnie, jest feministą! Robi tak, ponieważ świadom jest tego, że "płeć słabsza" może go potraktować w taki sam sposób. Czyli traktuje kobietę jak równą sobie. Nie ma więc sensu adorowanie czy ustępowanie płci przeciwnej, bo przy każdym porównaniu czarnej modelki o wyciętej łechtaczce z operowym kastratami, zostanie się okrzykniętym męskim szowinistą. Albo feministką. Nie można być miłym dla kobiety i pomóc jej w niesieniu ciężkiej torby do pociągu, bo gdy potem odmówimy jej wrzucenia tego bagażu na półkę zostaniemy okrzyknięci szowinistą. Niech nosi sama i sama wrzuca na półkę. W końcu jestem za równouprawnieniem, a to, że pomagam jej przy tachaniu ciężkich pakunków, wynika z czystej uprzejmości. Tak samo mogę być uprzejmy dla faceta. No i za takie zachowanie mam łatkę męskiej, szowinistycznej i dwulicowej świni. A jestem przecież za równouprawnieniem, najbliżej prawdziwego feminizmu jak tylko można być. Ja tacham walizki do pociągu, ona wrzuca na półkę w przedziale. Albo na odwrót. No cóż, ale taki podział i równouprawnienie, z nielicznymi wyjątkami, to czysta fantastyka. Imponują mi kobiety, które potrafią same naprawić sprzęt komputerowy czy samochód. Znam nawet taką Anię. I z chęcią, jak mi się spieprzy komputer, zawiozę go do niej, a nie do faceta, bo nie znam chyba gościa, który lepiej by się na tym znał. Jak poznam lepszego speca od komputerów, jakiegoś faceta, to zawiozę do niego. I świadom będę, że dostanę za to wielokrotnie wspomnianą już etykietkę. W takim razie wolę od razu i na stałe być tym złym facetem, poniewierającym kobiety, uwłaczającym ich godności, traktującym białki jak ludzi niższej kategorii. Nazywajcie mnie męską, szowinistyczną i dwulicową świnią, bo jestem zbyt wielkim feministą.

 




 
Spis treści
451 Fahrenheita
Literatura
Od Redakcji
Bookiet
Recenzje
Zatańczysz pan...
Spam(ientnika)
Hormonoskop
Wywiad
W. Świdziniewski
Andrzej Pilipiuk
Paweł Laudański
Piotr K. Schmidtke
Tomasz Pacyński
Adam Cebula
Romuald Pawlak
Adam Cebula
Konrad Bańkowski
Adam Cebula
Zbigniew Zodaj
Tomasz Olczyk
Jerzy Grundkowski
Grzegorz Czerniak
Piotr Lenczowski
Miłosz Brzeziński
XXX
Dominika Materska
EuGeniusz Dębski
 
< 15 >