451 Fahrenheita
Na początek mamy dla Was, Drodzy Czytelnicy, dwie wiadomości, jak to zwykle bywa. Najpierw ta zła - mocą decyzji Naczelnego w wakacje wydajemy numer podwójny, tak, to ten właśnie, który czytacie, lipcowo-sierpniowy. Jak zwykle zadecydowały względy ekonomiczne, ostatecznie w końcu trzeba nauczyć się oszczędzać, wszystko dla dobra Czytelnika. Postaram się pokrótce wyjaśnić, jakie to były względy.
Wstyd przyznać, ale dział ekonomiczny znów się nie popisał. Wszystko przez tego greckiego armatora, milionera i krwiopijcę, który nie zbudował lądowiska na swej wysepce na Morzu Egejskim, a którą zgrED wymarzył sobie jako miejsce letniego wypoczynku. I w związku z tym Naczelny nie może skorzystać z redakcyjnego Falcona, co niewątpliwie obniżyłoby koszty, po to w końcu powołaliśmy Dział Transportu. Trudno, trzeba było skorzystać z outsourcingu, zgrED popłynie wynajętym jachtem i będzie mógł oddawać się spokojnie ulubionemu zajęciu, to znaczy szczuciu ochrony na paparazzich. Zupełnie słusznie zresztą, bo ile razy można wszystkim tłumaczyć, że one tylko wyglądają na nieletnie a poza tym nic o tym nie mówiły? Potem są trudności z wyjazdem na Polcon, żeby odebrać nagrodę, bo łatwo trafić wprost do pierdla.
Bez obaw, nasz executive jet nie będzie próżnował, w końcu GIN poleci jak zwykle na safari, strzelić parę nołplisów, Literaturoznawca udaje się do Nepalu na medytacje (pewnie znów skończy się na czerwonej afgańskiej), wampir w zasadzie mógłby lecieć sam, dokądkolwiek się udaje, ale czegoś nie chce. Leniwy jest, poza tym jest czas pylenia kwiatostanów czosnku i musi wysysać dużo preparatów antyhistaminowych. Przyznacie zatem sami, Drodzy Czytelnicy, iż decyzja powołania Działu Transportu i Logistyki była ze wszech miar słuszna i na czasie, oraz że przyniesie niewątpliwe oszczędności. Stąd potrzeba chwilowych cięć, w dziedzinach jak najbardziej naturalnych, czyli honorariach. Jedyna nadzieja, że zanim zaciśniemy całkiem pasa aż do kręgosłupów naszych kochanych autorów, radykalna reforma finansów naszego periodyku przyniesie rezultatu. Autorzy zrozumieją, brak zaliczek tłumaczymy właśnie powołaniem nowego działu, są do tego przyzwyczajeni. Żeby mać, trzeba dać, jak mawiał mój nauczyciel gry w pokera, zanim ograł mnie ze szczętem.
A teraz druga wiadomość, ta lepsza. Zaczynają się wakacje. Dla Was, Drodzy Czytelnicy naturalnie, my przecież będziemy w pocie czoła pracować nad wrześniowym numerem. Dosłownie w pocie czoła, pamiętam z poprzedniej kanikuły jak Sekretarz Redakcji, leżąc na rozpalonym piasku, jęczała popękanymi z pragnienia wargami "wody!". Swoją drogą skandal, tyle czasu czekać na butelkę Perriera! Już się na tej plaży nie pokazujemy, strasznie ta Riviera przereklamowana. Nawet Literaturoznawca namówił lamów, by w klasztorze zainstalowali szybkie łącze satelitarne. I dobrze, jak zacznie ircować, to są szanse, że tym razem nie ogłosi się ku kongma, czyli którymś tam wcieleniem któregoś tam lamy. Ostatnio strasznie trudno było mu to wyperswadować, nawet na Miśka mówił yeti. Na dużych wysokościach ludziom odbija z braku tlenu.
Dość gadania, Falcon czeka. A Wy czytajcie fantastykę!
Tomasz Pacyński
|
|