strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Fahrenheit Crew Zapytaj GINa
<<<strona 11>>>

 

Zapytaj GINa

 

 


Czytelnik pyta:

Jak wejść do butelki i nie nabawić się przy tym bólu pleców?

 

GIN Dobra Rada odpowiada:

GIN nie odpowiada. Nie może odpowiedzieć, bo chwilowo niedysponowany. Nabawił się dotkliwej kontuzji krzyża, włażąc do lampy. I chwilowo dochodzi do zdrowia i formy w specjalnym ośrodku, poddają go tam nowoczesnej terapii hurysologicznej.

Ponieważ zgodnie z wymogami hurysologii stosowanej, terapia musi potrwać określoną ilość czasu, staramy się zastąpić go na miarę naszych możliwości, by nie pozostawiać naszych czytelników na pastwie dręczących ich wątpliwości.

Jak wejść do butelki? Przodem. Zresztą, są dwie techniki. Pierwsza została opracowana jeszcze za kalifatu Mustafy Wściekłego (ogólnie był to w porządku chłop, ale podobno miał czarne podniebienie i jakoś tak przylgnęło...), do dziś zwana metodą inlightową (wtedy w użyciu były jednak lampy). Polega ona, z grubsza rzecz biorąc, na tym, że wykorzystuje się współczynnik Abdal al Mahhuda, który określa różnicę w potencjałach podmagicznych pola inlampowego i outlampowego. Różnica ta jest wartością stałą i wynika z przebywania GINa w inlampiu, bądź outlampiu. Gdyby GINa w ogóle nie było, różnica wynosiłaby zero. Ponieważ nie jest to układ fizyczny, a podmagiczny, pola nie dążą do wyrównania potencjałów, a do zawłaszczenia GINa. Zarówno pole inlampowe, jak i outlampowe bardzo GINa lubią i chciałyby mieć go po swojej stronie szyjki lampy (tzw. umallahat – punkt przejścia), więc ciągną do siebie, w zależności od tego, po której stronie umallahat GIN się akurat znajduje. Przechodzenie z inlampia do outlampia i w drugą stronę, ze względu na siłę pól podmagicznych odbywa się błyskawicznie, z towarzyszeniem efektów dźwiękowych. W zasadzie, GIN musi tylko uważać na głowę.

Metoda druga, opracowana znacznie, znacznie później, powstała już poza Orientem i jest wypadkową kilku genialnych wynalazków ludzkości. Jest to tak zwana LFM (Liquid Filling Method) i polega po prostu na tym, że GIN jest do butelki nalewany.

 

 


Czytelnik pyta:

Często jeżdżę na konwenty. Palę papierosy, no i jak wyłożę świeżo otwartą paczkę na stół, to po pięciu minutach pozostają tam jakieś nędzne resztki. Jak ustrzec się przed podbieraniem?

 

GIN Dobra Rada odpowiada:

Właściwie to nie GIN, to tylko ja dorwałam się do redakcyjnego komputera, bo temat jest mi bliski. Sama palę papierochy, w dużych ilościach, pewnie nie ustępuję pola GINowi w tej dziedzinie. I też jestem narażona na szybką utratę fajek podczas spotkań towarzyskich. Podbieracze dzielą się na dwie grupy: świadomi i nieświadomi. Nieświadomych podbieraczy łatwo przekonać do prawa własności napoczętej właśnie przez Ciebie paczki papierosów, wyjmując ją im z dłoni. Możesz ewentualnie przekazać ustny komunikat. Z reguły działa od razu, jednak musisz się uzbroić w cierpliwość, bo tenże komunikat będziesz wygłaszać jeszcze wielokrotnie. Najprostszym rozwiązaniem jest schowanie paczki do kieszeni i wyciąganie sobie po jednym papierosie, gdy tylko przyjdzie Ci na to ochota.

Tu za to rozpoczyna się problem z podbieraczami świadomymi. Do nich nie docierają ani informacja ustna, ani rękoczyny. Z właściwym sobie wdziękiem przywożą na konwent jedną, jedyną paczkę fajek, wypalają ją w ciągu godziny i zaczynają naciąganie. Tacy też się dzielą na dwie grupy: bezczelni i śmiali. Śmiałki bez żenady stają przed Tobą i tonem nonszalanckim oznajmiają, że by sobie zapalili. Ty, powodowany dobrym wychowaniem, rzucasz wszystko, by wetknąć naciągaczowi fajkę w nienasyconą gębę. A potem łapiesz się na tym, że im częściej on podchodzi, tym mocniej go nienawidzisz. A już przepadło, babka i matka mogą być z Ciebie dumne – udało się obu kobietom zdusić w zarodku zalążki asertywności.

Drugi typek – bezczel – jest jeszcze gorszy. Dlatego, że brnie w konfabulację, w którą – co najgorsze – on sam wierzy. Czysta fantastyka! Nie dość, że wyciąga z Ciebie fajki, jedną po drugiej, to jeszcze śmie twierdzić, że on sobie zaraz papierosy kupi i Cię odczęstuje. Takiemu nie należy wierzyć! Pewnie sobie kupi, na następny konwent, nie wcześniej.

Dobra rada? Tylko jedna, właściwie dwie. Pierwsza – nie najszczęśliwsza – udajesz, że nie palisz i na papieroska wychodzisz w ustronne miejsce (zewnętrze lub kibelek, jak za dobrych czasów szkolnych). Albo – metodą GINa – zamiast paczki wyjmujesz z kieszeni spluwę i mówisz z nieśmiałym uśmiechem: "o, przepraszam, nie ta kieszeń..."

 

Blondyna

 

 




 
Spis Treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Zatańczysz pan...
(Spam) ientnika
Zapytaj GINa
Komiks
HOR-MONO-SKOP
Ludzie listy piszą
Konkursy
Andrzej Pilipiuk
Paweł Laudański
Piotr K. Schmidtke
Adam Cebula
W. Świdziniewski
Adam Cebula
Tomasz Pacyński
Konrad Bańkowski
Paweł Leszczyński
Idaho
Adam Cebula
Krzysztof Kochański
Łukasz Kulewski
Piotr Schmidtke
Konrad Bańkowski
Alexandra Janusz
Marta Sadowska
KRÓTKIE SPODENKI
Dawid Brykalski
Krzysztof Sochal
Andrzej Ziemiański
Romuald Pawlak
Elisabeth Moon
Elisabeth A. Lynn
Harlan Ellison
Robert Silverberg
Tomasz Piątek
XXL
 
< 11 >