strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Krzysztof Kochański Literatura
<<<strona 27>>>

 

Wilk, Kobieta i Mężczyzna

 

 

ilustracje Małgorzata "Asfodel" Jakubiak

 

O AUTORZE
Krzysztof Kochański - stary dobry rocznik 1958. Mieszka w Słupsku. Opublikował ponad czterdzieści opowiadań, w większości SF i fantasy. Na podstawie dwu z nich zrealizowano słuchowiska radiowe (Kabała, Wesołych Świąt). Pojedyncze teksty zostały przetłumaczone na węgierski, rosyjski, czeski, litewski i niemiecki (Kabała, Zabójca czarownic, D.L.NET). Wydał tomik autorski opowiadań pt. Zabójca czarownic (Almapress 1987), który ukazał się również w Czechach (Lovec čarodejnic, Leonardo 1997), tam znacznie rozszerzony w stosunku do wydania polskiego o kilka nowszych tekstów. Uczestniczył w ośmiu antologiach opowiadań krajowych, jednej antologii rosyjskiej (Istriebitiel wied'm), jednej czeskiej (Maladie) i jednej niemieckiej (Reptilienliebe). Powieści: Mageot (Mag 2002), Europa po deszczu (w Wizjach Alternatywnych 4, Solaris 2002). W październiku 2003r. ukaże się powieść Baszta czarownic (MAG), której akcja rozgrywa się współcześnie w Słupsku, lecz realia okazują się zupełnie nie z tej Ziemi.

Działo się dawno temu, w czasach, gdy ludzie nie budowali jeszcze sztucznych jaskiń – jak czynią to dzisiaj – lecz zamieszkiwali te, które oferowała im Matka Ziemia. Wtedy to, pewnego zimnego dnia, Wilk, skostniały i głodny, poczuł niezwykły zapach, dochodzący wraz z dymem z niedalekiego wzgórza.

Wokół leżał śnieg; biały, połyskujący w słońcu i obcy. Obcy, gdyż przywędrował z północy wraz z lodowcem, wdzierającym się niepostrzeżenie na kontynent, przeobrażającym klimat i zabijającym większość zwierząt. Co prawda, wędrowne ptaki oznajmiały wszem i wobec, iż na południu wciąż jest ciepło, drzewa rodzą soczyste owoce, a wszelka fauna mnoży się wyjątkowo licznie, lecz kto by słuchał wiecznie paplającego drobiazgu? Na pewno nie Człowiek. I nie Wilk.

Zapach wychwycony przez nozdrza Wilka był dla niego zupełnie nieznany, ale tak słodki, tak wabiący, że zziębnięty drapieżnik wykrzesał z siebie resztki sił i powlókł się śladem dymu. Nie jadł od wielu dni, więc zataczał się na drżących łapach i ledwie brnął przez śnieżne zaspy.

Przed jaskinią zobaczył Kobietę, obracającą nad ogniem ogromny kawał mięsa. Mięso przestało być krwiste i czerwone, przez co niewątpliwie straciło na wyglądzie, lecz w zamian zyskiwało dodatkowy walor: niebiańską wprost woń.

– Co robisz, Kobieto? – zapytał.

Przestraszona niewiasta przysunęła się bliżej ognia, dobrze wiedząc, że dzikie zwierzęta boją się gorących płomieni.

– Przygotowuję mięso na posiłek dla siebie i męża, który wkrótce powróci z polowania – odparła – i który przeszyje cię trzcinową strzałą z łuku lub rozwali łeb kamiennym toporkiem, jeśli w tej chwili sobie stąd nie pójdziesz.

Wilk zadrżał. Domyślał się, jak ostre są strzały Mężczyzny i jak twardy jego toporek. Ale był bardzo głodny i bardzo zziębnięty, więc rzekł: – Wybacz, że zakłócam twój spokój, ale jestem bardzo głodny i bardzo zziębnięty, i umrę niechybnie, jeśli nie poczęstujesz mnie potrawą, którą ogrzewasz nad ogniskiem.

– Nic mnie to nie obchodzi! – krzyknęła gniewnie Kobieta. – Idź sobie swoją drogą!

I Wilk odszedł, zapadając się po szyję w śniegowe zaspy i krztusząc się lodowymi igiełkami, które wdzierały mu się do gardła przy każdym oddechu. Ale nie zabrnął daleko. Padł ze zmęczenia i zasnął.

Obudził się następnego dnia, chyba jeszcze mroźniejszego niż poprzedni, i przypomniał sobie Kobietę, która odprawiła go tak bezlitośnie. Ale co tam Kobieta! Zapach! Przecudna woń rumianego od płomieni mięsa!

– Nie – powiedział sobie. – Muszę tam wrócić, bo nie ma dla mnie innej nadziei.

Im bliżej jaskini podchodził, tym wyżej podnosił pysk i węszył coraz intensywniej. Nie zawiódł się. Oto nowe, wprawdzie zupełnie inne niż wczoraj, lecz równie wspaniałe opary przesycały zmrożone powietrze.

– Co robisz? – zapytał Kobietę, mieszającą kijem w kotle, wiszącym nad trzaskającym wesoło ogniskiem.

Przestraszona Kobieta przykucnęła i szybkim ruchem porwała z ognia płonącą głownię. Dobrze wiedziała, że najdziksze nawet zwierzę opuszcza odwaga, gdy osmalić mu sierść płomieniem.

– Przygotowuję okrasę do kaszy z resztek wczorajszego mięsa na posiłek dla siebie i męża, który wkrótce powróci z polowania, i który przeszyje cię trzcinową strzałą z łuku lub rozwali łeb kamiennym toporkiem, jeśli w tej chwili sobie stąd nie pójdziesz.

– Wybacz, że cię niepokoję – rzekł Wilk – ale jestem zziębnięty i głodny, i umrę niechybnie, jeśli nie poczęstujesz mnie swoją potrawą.

– Nic mnie to nie obchodzi! – krzyknęła gniewnie Kobieta. – Idź sobie swoją drogą!

I Wilk odszedł, nie czując już łap, które zamarzły i stały się twarde, jakby były tylko patykami. Przebijał się przez śnieg, kaszląc i krztusząc się. Kawałki lodu wdzierały mu się do pyska. Ale nie zabrnął daleko, bo padł ze zmęczenia i zasnął.

Obudził się następnego dnia, tak samo słonecznego jak poprzedni, lecz z pewnością jeszcze bardziej mroźnego. Nagle przypomniał sobie zapach kaszy i spieczonej mięsnej okrasy.

– Nie – powiedział. – Muszę tam wrócić, bo nie ma dla mnie innej nadziei.

I ponownie bajeczny zapach sprawił, że krew zaczęła żwawiej krążyć w żyłach, i wykrzesał z wychudzonego zwierzęcia resztkę energii. Im bliżej podchodził, tym czuł się silniejszy, taka była moc niezwykłej woni, dobiegającej wraz z dymem od ludzkiej sadyby.

– Co robisz, Kobieto? – zapytał, gdy dotarł przed jaskinię. Kobieta szybko przysunęła się do ognia, chroniącego niezawodnie przed najdzikszą nawet bestią.

– Przygotowuję zupę z kości, jakie pozostały po ostatnich posiłkach – odpowiedziała. – Abyśmy nie byli głodni, ja i mój mąż, który powinien już wrócić z polowania, i który przeszyje cię trzcinową strzałą z łuku lub rozwali łeb kamiennym toporkiem, jeśli w tej chwili stąd nie odejdziesz.

– Wybacz, że cię niepokoję – rzekł Wilk – ale umieram z głodu, a ty możesz mnie uratować. Wystarczy tylko, że użyczysz tej marnej kości, która wystaje z garnka.

– Nic mnie to nie obchodzi! – krzyknęła gniewnie Kobieta. – Idź sobie swoją drogą!

I wtedy Wilkowi odebrało rozum z głodu i rozpaczy. Zapomniał, jak gorący jest ogień, jak dotkliwie bolą przypiekane boki. Zapomniał o Mężczyźnie, który wróciwszy z polowania, niewątpliwie użyje swego kamiennego toporka, powodowany chęcią zemsty. Zapomniał o tym wszystkim i rzucił się na Kobietę, sięgając ostrymi zębiskami do jej gardła. I, szalony, byłby zagryzł ją tego zimnego dnia, przy trzaskającym wesoło ognisku, przy garnku pełnym parującej zupy, gdyby nie donośny krzyk, który echem odbił się od kamiennych ścian jaskini, od zaśnieżonych leśnych ostępów, od lodowej pokrywy zalegającej zbocza. To Mężczyzna wracał z polowania.

Wyczerpany Wilk nie miał już siły, żeby uciec. Leżał na śniegu, zrezygnowany. Myślał sobie, że może to i lepiej zginąć od trzcinowej strzały z łuku Mężczyzny, niż skonać z głodu, samotnie, w jakiejś śniegowej zaspie. Obok niego leżała Kobieta, przerażona śmiertelnie i obolała. Padając pod ciężarem atakującego Wilka, nie wylądowała na miękkim śniegu, lecz na kamieniach, odsłoniętych gorącem ogniska. Tak zastał ich Mężczyzna, nieruchomych i zdyszanych. Zrzucił z ramion ciężar, świadczący, iż polowanie się powiodło, i zapytał bardzo zdziwiony:

– A wy, co robicie?

Pierwsza odzyskała wigor Kobieta. Najpierw płacząc, potem krzycząc, a potem znowu płacząc, opowiedziała o wszystkim. Za każdym wypowiadanym przez nią słowem przez ciało Wilka przebiegał dreszcz. Za każdym wypowiedzianym zdaniem jego wychudzone ciało kuliło się coraz bardziej.

– Psie! – wykrzyknął rozwścieczony Mężczyzna, gdy Kobieta skończyła opowieść.

– Wybacz mi Mężczyzno – zaskomlał Wilk. – Widać głód pomieszał mi umysł i słusznie uczynisz, jeśli przeszyjesz mnie trzcinową strzałą, roztrzaskasz mi czaszkę kamiennym toporkiem, albo, najlepiej, zrobisz i jedno, i drugie. Zanim to uczynisz, zważ jednak, że niewiele ci to przyniesie pożytku, poza jedną może dodatkową koszulą, którą twoja niewiasta uszyje z mojej wyliniałej skóry. Jeśli jednak zachowasz mnie przy życiu, uraczysz w swojej szlachetności wygotowaną wszak do cna kością z kotła, zyskasz we mnie nie tylko przyjaciela, ale i sługę. Wierniejszego być może od tej niewiasty, niczego jej ujmując. I będę Psem twoim, jak rzekłeś.

Zastanowiły Mężczyznę te słowa. W głębi duszy podziwiał desperację Wilka. Pojął też mądrość wypowiedzi, ale również zyski, jakie może przynieść ta nieoczekiwana propozycja. Lecz aby nie drażnić Kobiety, udawał, że się zastanawia, by rzec wreszcie:

– Ogromna jest twoja wina, dzikusie, i powinienem cię wrzucić żywcem do tego oto kotła, byś zginął w męczarniach. Ale żal mi żony mojej, bo dobra z niej niewiasta i wiem, że po kres życia dręczyłyby ją sny koszmarne, żeś to z jej przyczyny oddał ducha...

– Ależ! – usiłowała zaprotestować Kobieta, lecz Mężczyzna nie dał jej dojść do słowa.

– Nie chcę również zapaskudzić potrawy, którą biedaczka z takim wysiłkiem dla mnie przygotowała. Widzę ponadto, że jesteś grzeczny i dobrze ułożony, przeto oszczędzę cię. Musisz zapomnieć jednak, że kiedykolwiek byłeś Wilkiem.

Pomachał Pies ogonem na znak radości, ale Kobieta wyraźnie chciała powiedzieć coś jeszcze, dopóki Mężczyzna nie zamknął jej ust słowami: – Dziękuję ci żono, że obroniłaś mięso przed Wilkiem, ale zjadłaś je sama, czyż nie tak?

– Boś nie wrócił na czas! – odburknęła.

– Polowałem... – zauważył Mężczyzna. – Dziękuję ci również, że ocaliłaś oskrobane resztki, które uwarzyłaś z kaszą, ale zjadłaś je sama, jak sądzę?

– Boś nie wrócił na czas – powtórzyła Kobieta.

– Polowałem – odparł Mężczyzna. – Dzięki i za to, że broniłaś kotła z zupą, lecz ten biedak chciał kość tylko. Czyżbyś zamierzała, gdy i tym razem nie wrócę na czas, zjeść zupę, a dla mnie pozostawić tę kość twardą niczym kamień, z wygotowanym do cna szpikiem?

Nic nie odrzekła na te słowa Kobieta, ukłuta do żywego posądzeniem. I westchnąwszy nad dolą niewieścią, podeszła do zdobyczy, z którą mąż powrócił z polowania, by w robocie kuchennej zgubić złość swoją. A ponieważ słowa Mężczyzny o dobroci jej serca, prawdą były najszczerszą, a nie lisim tylko wybiegiem, wybaczyła wkrótce tak Mężczyźnie, jak i Wilkowi, który stał się Psem.

Od tej pory dwoje wiernych przyjaciół ma Mężczyzna na świecie i choć mijają wieki, wciąż różne są zdania, który z nich wierniejszy.

 




 
Spis Treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Zatańczysz pan...
(Spam) ientnika
Zapytaj GINa
Komiks
HOR-MONO-SKOP
Ludzie listy piszą
Konkursy
Andrzej Pilipiuk
Paweł Laudański
Piotr K. Schmidtke
Adam Cebula
W. Świdziniewski
Adam Cebula
Tomasz Pacyński
Konrad Bańkowski
Paweł Leszczyński
Idaho
Adam Cebula
Krzysztof Kochański
Łukasz Kulewski
Piotr Schmidtke
Konrad Bańkowski
Alexandra Janusz
Marta Sadowska
KRÓTKIE SPODENKI
Dawid Brykalski
Krzysztof Sochal
Andrzej Ziemiański
Romuald Pawlak
Elisabeth Moon
Elisabeth A. Lynn
Harlan Ellison
Robert Silverberg
Tomasz Piątek
XXL
 
< 27 >