strona główna     -     okładka numeru     -     spis treści     -     archiwum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Idaho Publicystyka
<<<strona 25>>>

 

My own private

Spacerkiem po Stepford

 

W swoim Danse Macabre Stephen King pisał o Ira Levinie z dużym wyczuciem, poświęcając mu sporo miejsca na zadrukowanym papierze. Nic dziwnego. Autor Dziecka Rosemary, A Kiss before Dying, oraz Żon ze Stepford nieźle radził sobie z oporną materią swojej współczesności, był dobrym obserwatorem i umiejętnie przelewał na papier spostrzeżenia. Udało mu się stworzyć, najczęściej chyba plagiatowaną w horrorze, ideę Dziecka Diabła. Każdy czytelnik, który cokolwiek o powieści grozy wie i lubi czytać historyjki z dreszczem na plecach w perspektywie, spotkał się z jedną przynajmniej (poza Dzieckiem Rosemary) opowieścią, w której babsku rośnie brzuch, a potem dziecko się rodzi i patrzy, co bardzo znaczące jest. Jak dowiedziałem się niedawno, schemat własnego Ja, tworzy się w człowieku około drugiego roku życia. Dzieci Diabła są nietypowe, bo zaczynają zabijać tuż po urodzeniu. A uważam, że chęć zrobienia bliźniemu kuku, jest najwyższą formą manifestacji Ja.

O Żonach ze Stepford napisał King to, czego można się było spodziewać. Bo feministyczna opowieść o złych facetach, daje się pozornie interpretować w jeden jedyny sposób. Dla tych jednak, którzy nie czytali (może nie lubią? Zapraszam w takim wypadku, do działu "Komiks") postaram się jednak streścić, o co w książce chodzi (akcja jest prosta jak drut, ośrodki odpowiedzialne za komplikowanie intrygi nie były u Levina zbyt rozbudowane). Zanim jednak przystąpię do działania, chcę ostrzec, że w tekście tym nie tylko streszczę najważniejsze wątki Żon..., ale uczynię też koledze z redakcji krzywdę. I to po nazwisku! Cóż z tego, że będzie to krzywda jedynie hipotetyczna. Ważne, że poleje się krew.

Zacznijmy jednak od streszczenia.

W Żonach ze Stepford Joanna oraz Walter przybywają do miasteczka noszącego nazwę wyszczególnioną przez mnie w tytule felietonu. Joanna, jako kobieta wyzwolona (gra w tenisa, fotografuje, świetnie tańczy, zdobywa statki króla angielskiego i zajmuje się ruchem feministycznym), dzieli wszystkie domowe obowiązki między siebie a męża, próbuje nawiązać kontakt z innymi mieszkańcami Stepford i odkrywa, że kobiety w tej małej mieścinie zajmują się głównie sprzątaniem. Sama nigdy nie lubiła porządkować czegokolwiek, dochodzi więc do wniosku, że oto ma do czynienia ze spiskiem. Spisek ten przyjmuje formę następującą: jeden z mężczyzn buduje dla kolegów z miasta roboty wyglądające jak kobiety (biorąc oczywiście za wzór żony swych zleceniobiorców). Ważną przesłanką jest to, że konstruktor tych robotów pracował swego czasu w Disneylandzie, fabrykując ruszające się Myszki Miki, stąd i u niego niezbędne do duplikowania żon doświadczenie. Ostatnie sceny książki są poruszające. Joanna ucieka, zostaje zatrzymana przez Mężczyzn ze Stepford, którzy proponują jej, że w dowód na to, że żadna z "żon" nie jest robotem, dadzą jej możliwość pooglądania, jak Bobbie Markowe (jedna z małżonek) kaleczy się w palec nożem i krwawi. Roboty oczywiście nie krwawią i Joanna idzie na ten układ. Po przyjeździe do domu państwa Markowe, w kuchni, widzimy, jak Bobbie z nożem w ręku zbliża się do Joanny, aby pociąć siebie lub ją.

Następna scena rozgrywa się po roku. Joannę widzimy już z zewnątrz, jak robi zakupy, pierze i nie wykazuje najmniejszego nawet zainteresowania fotografią.

Te sceny zmusiły Kinga do napisania o tym, że Levin obrazował potworną patriarchalną społeczność, gdzie mężczyznom zależy na tym, aby w domu trzymać wielofunkcyjne roboty, które z pewnością świetnie sprzątają (pozostaje tylko mieć nadzieję, że tak jak w starym dowcipie, między nogami mają strugaczki do ołówków).

Co stałby się jednak, gdyby w przyszłości nastąpiła wielka zmiana. Uprzedzić muszę także, że chcę zająć się tutaj przyszłością pewnej konkretnej osoby, zmuszony więc jestem w ruletce przyszłości obstawiać liczby, a nie kolory. Powiedzmy, że wzorzec patriarchalny, znajdujący się od dłuższego czasu w odwrocie, zdecyduje się jednak na kontratak. Co więcej, sprawy zajdą tak daleko, że roboty z powieści Levina będą w każdym domu, bez potrzeby zabijania pierwowzorów. Kobiety po prostu będą się tak zachowywać (i nie daj Boże, żeby one w pewnym miejscu miały strugaczki). Jeździmy samochodami na wodę, jesteśmy wszyscy jak jeden mąż (to ważne) podłączeni do darmowej sieci (TP S.A. zbankrutowała), a piękne i usłużne żony, drodzy panowie, wspomagają nas w ciężkiej wędrówce przez życie.

W tym samym czasie, w takim szalonym świecie, znany i sławny pisarz Wojciech Świdziniewski siedzi w altance drogiego domu i poszukuje natchnienia. Jego robot cichuteńko czyści podłogę, kiedy nagle dzwoni telefon. Zaznaczyć tutaj wypada, że wielki twórca Wojciech, w wyniku skomplikowanego wypadku (na głowę spadła mu drabina, gniotąc skutecznie czołowy płat mózgu), stał się gorącym zwolennikiem patriarchatu i piewcą Męskiej Wizji Świata. W słuchawce telefonu mruczy ponury głos redaktora, czy wydawcy, który chciałby, aby w księgarniach w ciągu – powiedzmy – pół roku, znalazła się książka Nodding Fantasy, podpisana nazwiskiem Świdziniewski. Pisarz zgadza się, jako że w efekcie wspomnianego wypadku, nie staje mu natchnienia, a żyć przecież trzeba, a w dodatku te roboty dużo, cholera, jedzą.

Udaje się więc do swego gabinetu, gdzie nałożywszy kapcie, uruchamia komputer i zaczyna, zapewne nieświadomie, przeciwstawiać się Kingowi. Nodding FantasyDanse Macabre stają w jawnej opozycji, a kto miał rację, wie tylko szalony motocyklista, przemierzający wszechświat na motocyklu zdarzeń.

Niezwykle utalentowany pisarz Wojciech wyłuszcza więc, że Ira Levin był jednym z pierwszych twórców, którzy dostrzegli, jakie niebezpieczeństwo kryje się za pozornie wyzwalającym feminizmem. Joanna oszalała do reszty w przedostatniej scenie, widzimy, jak Bobbie zbliża się do niej. Oczywiście – zaznaczy Wojciech – Bobbie nie jest żadnym robotem. Jest po prostu zwykłą kobietą, dobrze spełniającą swe zadania, przez Stwórcę zapewne jej powierzone. Joanna ujrzawszy, że Bobbie krwawi (Levin nie pokazuje tej sceny specjalnie, abyśmy w pełni docenili wartość zakończenia), zmienia się i zaczyna prawidłowo postrzegać swą rolę w domu i miejsce w świecie. Dlatego zakończenie daje nam obraz pełny – wspaniałej kobiety, która porzuciła feministyczne mrzonki.

Tutaj pozostawmy uszkodzonego pisarza Świdzieniewskiego. Niech tytoń w jego fajce dopala się, niech żona mu sprząta i pokazuje co wieczór strugaczkę. Ma jeszcze sporo do napisania, a zgnieciony czołowy płat mózgu sprawi zapewne, że będą to rzeczy fascynujące. My zastanówmy się, kto w konflikcie między feminizmem a patriarchatem ma rację. Konkretniej – kto ma rację, jeśli za główny dokument wziąć Żony ze Stepford.

Odpowiedzi udzielcie sobie sami. W następnym odcinku, kiedy ja będę daleko.

 




 
Spis Treści
451 Fahrenheita
Literatura
Bookiet
Recenzje
Zatańczysz pan...
(Spam) ientnika
Zapytaj GINa
Komiks
HOR-MONO-SKOP
Ludzie listy piszą
Konkursy
Andrzej Pilipiuk
Paweł Laudański
Piotr K. Schmidtke
Adam Cebula
W. Świdziniewski
Adam Cebula
Tomasz Pacyński
Konrad Bańkowski
Paweł Leszczyński
Idaho
Adam Cebula
Krzysztof Kochański
Łukasz Kulewski
Piotr Schmidtke
Konrad Bańkowski
Alexandra Janusz
Marta Sadowska
KRÓTKIE SPODENKI
Dawid Brykalski
Krzysztof Sochal
Andrzej Ziemiański
Romuald Pawlak
Elisabeth Moon
Elisabeth A. Lynn
Harlan Ellison
Robert Silverberg
Tomasz Piątek
XXL
 
< 25 >