Fahrenheit nr 61 - listopad-grudzień 2oo7
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Literatura

<|<strona 24>|>

Lustrzane odbicie

 

 

Moje odbicie to nie jest miły facet.

Znałem go całe życie, ale po raz pierwszy spotkałem – tak naprawdę poznałem – w zeszłym tygodniu. Właśnie poprawiałem krawat przed antycznym lustrem w sypialni, gdy zmarszczył brwi. To tylko twoja wyobraźnia – powiedziałem sobie, ale kiedy się odwróciłem, czułem, że na mnie patrzy, śmiejąc się bezgłośnie.

Następnego ranka pocałowałem moją żonę Janine na pożegnanie i raz jeszcze spojrzałem w wysokie, owalne lustro w sypialni. Wiązałem krawat, a moje odbicie powtarzało każdy ruch prócz jednego. Podczas gdy moja twarz pozostawała nieruchoma, jego zaczęła krzywić się z dezaprobatą – złośliwie imitując mój niedawny pocałunek.

Moje serce przyspieszyło; to odbicie miało swój własny umysł! Na wpół zawiązany krawat upadł zapomniany na podłogę, a ja wyciągnąłem rękę, by dotknąć powierzchni lustra. Dłoń mojego odbicia uniosła się w odpowiedzi. Gdy nasze palce zetknęły się ze szkłem, powierzchnia lustra zamigotała, jak gdyby ten dotyk był kroplą uderzającą w sadzawkę rtęci.

Coś lodowatego szarpnęło moją dłoń, tak że straciłem równowagę i runąłem prosto na lustro. Ale nie upadłem wraz z odłamkami drewna i szkła na podłogę. Moje zmysły nagle się wyłączyły, a ja zostałem unieruchomiony w lustrze. Perspektywa zmieniła się; teraz to moje odbicie stało na zewnątrz i znów się ze mnie śmiało. Tym razem na głos. Otworzyłem usta, by krzyknąć, ale nie udało mi się przerwać ciszy. Moje odbicie zachichotało i szepnęło, wychodząc z pokoju:

– Zawsze mówiłeś swojej pustawej żoneczce, że lubisz patrzeć. Cóż, ja mam dosyć patrzenia. Teraz zobaczysz, jak się powinno żyć.

Kiedy jego kroki rozbrzmiewały na drewnianej podłodze, poczułem, że znikam.

A potem wrócił – i ja też. Minęły godziny; uliczne latarnie oświetlały lustrzanego sobowtóra, który namiętnie całował Janine! Moje ramiona powtarzały jego pieszczoty, głaskały nieistniejące włosy. Zaniepokojony i rozwścieczony walczyłem, żeby opanować kończyny i wyjść z lustra, by odzyskać żonę. Ale nie mogłem nawet powstrzymać swych palców przed podążaniem wytyczoną przez niego ścieżką pożądania. Najgorsze było słuchanie, jak Janine wykrzykuje do niego moje imię.

– Terry... – westchnęła, gdy skończyli. – To było niesamowite! Co w ciebie wstąpiło?

Mój sobowtór odwrócił głowę, by spojrzeć na mnie w lustrze.

Mrugnął.

Następnej nocy przysunął mnie bliżej łóżka.

– Chcę cię widzieć wszędzie, gdziekolwiek nie spojrzę – powiedział Janine, układając lustro na podłodze.

Zarumieniła się i pisnęła:

– Och, ostro!

Nie mogłem odwrócić wzroku, kiedy w odległości pół metra moje odbicie wzięło moją żonę z barbarzyńską satysfakcją.

Rano na moich oczach pocałował ją namiętnie. Gdy wyszła, zajrzał w lustro, jakbym był gdzieś daleko.

– Podoba ci się? – zapytał. – Twojej żonie tak. Co za idiotka. Dziś wieczorem przyglądaj się uważnie. – Uśmiechnął się tak szeroko, że mogłem zobaczyć srebrne plomby we własnych trzonowcach. – Mam dla ciebie specjalną niespodziankę.

Znowu była noc. Usłyszałem jęki Janine, jeszcze zanim ją zobaczyłem. Opadła ciężko na łóżko przede mną, w jej otwartych szeroko oczach pożądanie mieszało się ze strachem. Nadgarstki miała związane, lecz zamiast próbować się uwolnić, wyginała się przed nim i przeciągała.

Okrążając łóżko, sobowtór zatrzymał się, by spojrzeć mi prosto w oczy.

– Zawsze mówiłeś, że lubisz patrzeć, więc musisz być spostrzegawczy. Rozejrzyj się po pokoju. Co jest nie tak?

Ścisnęło mnie w gardle. Coś złego miało się wydarzyć tej nocy. Wytrzeszczałem oczy, jak mogłem najbardziej, starając się zobaczyć coś poza granicą, którą wytyczyły jego działania.

Już prawie dochodzili, kiedy wreszcie dostrzegłem. Na mojej komodzie. Otwarta rzeźbiona szuflada. Pusta.

Moje odbicie rozciągnęło Janine na łóżku, a ja robiłem co w mojej mocy, by zobaczyć, co trzyma w dłoni. Modliłem się, żeby to nie było to, czego się obawiałem – prezent, który dostałem od dziadka, kiedy zacząłem się golić, pamiątka z czasów, gdy jego sklep był centrum miejskich plotek. Jego zakład fryzjerski.

– Mam dla ciebie niespodziankę – szepnęło moje odbicie do mojej żony, wijącej się pod nim. Jego dłoń – moja dłoń – zamigotała w bladym świetle padającym z ulicy, gdy na moment uniósł nad głową oprawioną w kość słoniową brzytwę. I potem ją opuścił.

Otworzyłem usta, by krzyknąć, ostrzec Janine.

Ale mogłem tylko patrzeć.

 

(z angielskiego przełożyła Milena Wójtowicz)

 


< 24 >