Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

Aleksandra Janusz „Mrówki w Złotych Tarasach” (2)

Opowiadania Aleksandra Janusz - 23 listopada 2023

 

***

 

Jej klacz czekała na zewnątrz pod dzwonnicą i przeżuwała pokrzywy. Gdyby trzydzieści lat temu ktoś powiedział młodziutkiej Jagodzie, że do pracy będzie jeździć konno, popukałaby się w głowę. Ale świat ulegał zmianom niezależnie od oczekiwań. Konie nie potrzebują drogocennych paliw kopalnych, nie zależą też od stacji ładowania. Hucuły bezustannie ładują do baku gałązki wierzby, liście mirabelek, trawę rosnącą na skwerach, koniczynę, pokrzywę, łopian i co tam się pleni pod blokami, cudzy rozmaryn i hibiskusy. Konie też zanieczyszczają środowisko, ale są to zanieczyszczenia pożądane, a nawet cenne. Jeden facet na osiedlu zrobił biznes z handlu nawozem i dlatego klacz nosiła teraz worek pod zadkiem. W zamian Jagoda co pewien czas dostawała belę siana. Perpetuum mobile, recykling doskonały.

Złożony dron miał rozmiary średniej wielkości skrzynki i ważył mniej więcej dwa razy tyle, co pojemnik z awokado. Nie było sensu patroszyć go na miejscu, więc skrzynkę z owocami złomiarka zapakowała do worka po prawej, drona do worka po lewej, a sama, mimo sceptycznego spojrzenia klaczy, umiejscowiła się między tym wszystkim na siodle. Zdjęła mokry od potu hełm, przetarła brudną ręką czoło, a potem wyciągnęła zza pasa chustkę i zakryła nią głowę. Czuła się bogata. No dobrze, przesada – umiarkowanie zamożna. A przynajmniej wzbogaci się, gdy weźmie nagrodę, zezłomuje hyundaia i wszystko razem wymieni na małe, białe, nadal produkowane gdzieś za siedmioma górami i lasami pigułki.

Palące słońce wschodziło nad parkiem pod kościołem, prażąc liście dogorywającym jabłoniom, niknąc w koronach drzew oliwnych i w gąszczach zdziczałego, rozrośniętego bukszpanu, do cna wysuszając martwe kasztanowce. Zleceniodawca prowadził gospodarstwo niedaleko stąd, jedno z tych z tradycjami, jeszcze sprzed kryzysu. Kiedyś bogaci ludzie, tacy jak babcia Jagody, przyjeżdżali tam po rośliny na balkony i do ozdobnych ogródków. Teraz za płotem znajdowało się ufortyfikowane ranczo skupione na produkcji żywności. To stamtąd dron ukradł skrzynkę awokado, podobnie jak kilka innych przedmiotów, które złożył na stos. Maszyna była przy tym dostatecznie sprytna, aby nie dać się ustrzelić strażnikom. Zresztą na szkodniki wzywało się specjalistów. Przeciętny warszawski kowboj, taki jak pracownicy rancza, nosi karabinek; łatwo je dostać z demobilu, łatwo utrzymywać w dobrym stanie, ale sprawdzają się na ludzi, a nie na roboty.

Jagoda wiedziała, że dadzą jej zatrzymać skrzynkę, bo łupy wedle umowy należały do niej. Przejrzała nawet stos w nadziei, że znajdzie się coś ciekawego, ale nie było tam nic prócz nadgniłych warzyw, popsutych plastykowych zabawek, połamanych paneli fotowoltaicznych i prania ściągniętego z balkonów w całym rewirze drona. A prócz tego jedna drewniana noga.

Dwóch parobków przyglądało się Jagodzie spod słomkowych kapeluszy, gdy podeszła do bramy. Wszędzie drut kolczasty, deski nabijane gwoździami – przymocowane tak, żeby nie zerwał ich jesienny huragan, bliżej wejścia strażnik z karabinem przechadzający się wedle płotu. Gdzieś dalej, przy szklarniach, bawiły się usmarowane ziemią, bose, opalone na brąz dzieciaki.

Na jej widok wartownik niespiesznie podszedł do bramy.

– A pani do kogo?

– Ja ze zleceniem. – Jagoda rozchyliła worek. – Sprawa załatwiona, przyszłam po zapłatę.

Strażnik zrobił wielkie oczy.

– Przecież pan Janicki gada właśnie ze złomiarzem, co wykonał zlecenie.

Jagoda uniosła się w strzemionach. Z oddali dostrzegła szczurowatego gościa na sfatygowanym elektrycznym skuterze rozmawiającego z wysokim, ubranym na biało (widać było, że sam nie dotyka się do pracy w polu) właścicielem rancza.

– Morty. Ty mały chujku – mruknęła. – Proszę pana, on wszystkim pokazuje ten sam złom. Ja mam gremlina i wasze awokado – przechyliła się na koniu i pokazała zawartość drugiego worka.

– Ja jebię, co za ludzie – jęknął strażnik. – E! Żenia! Leć po pana.

Niedługo potem Morty został uprzejmie, ale stanowczo wyprowadzony za bramę razem z jego skuterem, workiem z dyżurnym dronem oraz urażonym ego. Zaciskał usta, świdrując Jagodę złym spojrzeniem.

– A weź se tę baterię, smacznego – zawarczał na jej widok. – Niedługo to ja się będę śmiał. Zaprosili mnie Avengersi, rozumiesz?! Avengersi. Na wjazd do Złorasów. I sobie nie myśl, że cię zaszczycą. Wszyscy dobrze wiedzą, z kim ty się zadajesz na bazarze, co kupujesz. Może kodeinki, może mety? Wiedźmińskie eliksiry, stara kurwo.

Jagoda siedziała w siodle z wystudiowaną wzgardą, nie zaszczycając mężczyzny nawet spojrzeniem. Nie przestawał kłapać paszczą, ale uruchomił wreszcie skuter i zniknął z pola widzenia.

– Przepraszam za tę scenę. – W stronę bramy szedł właśnie gospodarz. Wysoki, szczupły pięćdziesięciolatek w płóciennych spodniach i wyprasowanej koszuli. Może wcale nie miał staromodnego żelazka na prąd, ale starał się robić takie wrażenie.

– Nie zauważyłam żadnej sceny – odparła złomiarka. – Coś strasznie cuchnęło, ale już się rozeszło. Tutaj ma pan tego hyundaia, co panu pokaleczył robotników, a tutaj awokado. Zgodnie z umową skrzynka i złom dla mnie. Oraz bateria.

– Chodźmy do ogródka – zaprosił gospodarz. – Dostanie pani zapłatę i pokwitowanie. Piwa? Wina? Wygląda na to, że dzięki pani uniknąłem oszusta.

„Plantator” – ja cię nie mogę, pomyślała Jagoda z rozbawieniem – „pewnie się naczytał przedkryzysowych romansów”.

– Coś bezalkoholowego, jeśli można. I wody dla konia.




Pobierz tekst:
Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17

Mogą Cię zainteresować

Anna Grzanek „Miecz obosieczny”
Opowiadania Anna Grzanek - 6 marca 2020

– Że co, przepraszam? Długi? – Lucyfer uniósł starannie wymodelowaną brew, kiedy…

Tomasz Kaczmarek „W imię ojca i syna”
Opowiadania Tomasz Kaczmarek - 18 sierpnia 2023

Z racji przypadającej 550. rocznicy urodzin polskiego wybitnego astronoma, matematyka, prawnika, lekarza…

Hanna Karwowska „Chłopiec z XXI wieku”
Opowiadania Hanna Karwowska - 1 czerwca 2014

Od redakcji: Dziś, z okazji Dnia dziecka, mamy dla Was ciekawostkę, rarytas. Tekst został…

Komentarze: 7

  1. Q'__ pisze:

    Fajnie zobaczyć „Mrówki…” na naszych łamach.

    Tylko do dziś zdumiewa mnie, że nie zdobyły Zajdla, ani nawet nominacji…

    • Ina pisze:

      Wiesz, jest pełno dobrych opowiadań bez nominacji. Zajdel wymaga też (prócz dobrego tekstu) pracy nad rozpoznawalnością, a ja cały czas w labie siedzę :)

      • Q__ pisze:

        Chyba „trochę” się nie doceniasz ;).

        Ale po namyśle mam pewną hipotezę – Zajdle, tak jak i Hugo zresztą (bo w obu wypadkach są to nagrody publiczności) zdobywają często (i to nawet nie jest zarzut, bardziej konstatacja) teksty popowo fajne (choćby i kosztem głębi), z bohaterami skrojonymi tak, by dali się lubić (w sensie, w jakim lubi się np. postacie z komiksów Marvela), tymczasem Twoja Jagoda, jest postacią ponuro-realistyczną, sympatyczną na swój sposób (mimo wszystko), ale motywowaną (adekwatnym do okoliczności) bezwzględnym instynktem przetrwania. Może to to zdecydowało? Co – broń Borgu – nie oznacza bym namawiał Cię do poświęcenia naturalizmu, na rzecz umizgów do (powiedzmy) masowego czytelnika.

        • Ina pisze:

          E, nie sądzę, żeby to tak głęboko szło i żeby miało cokolwiek wspólnego z samym tekstem. Raczej chodzi o to, gdzie się coś ukazuje, w jakim momencie, pewnie jeszcze milion innych spraw.

          • Q__ pisze:

            Gdzie… Przecież „Fenix” to kiedyś była część SF-owej Wielkiej Dwójki obok „Fantastyki”/”NF”. Potem Wielkiej Czwórki, bo doszły „Esensja” i – nieco wcześniej – nasz „F.”.
            No ale zamykam się już ;), bo chciałem Cię (zasłużenie) pochwalić, a nie spierać się z Tobą :).

    • Ina pisze:

      (no i takie pytanie pozostaje, czy jednak nie jest to wrażenie bardzo subiektywne i jednak większość nominujących/głosujących po prostu uważa inaczej, jakkolwiek by się części czyających nie podobało i jak bardzo nie byłabym z tekstu dumna XD)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit