Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

Aleksandra Janusz „Mrówki w Złotych Tarasach” (6)

Opowiadania Aleksandra Janusz - 23 listopada 2023

– Zapomniałem, z kim rozmawiam. Włącz czasem radio i posłuchaj tej waszej stacji. Wiem, po co ci to, polecają cię w całej stolicy, o zlecenia nie musisz się martwić. Mała, świat ci ucieka. Chwila moment i wysiudają cię z zawodu osiemnastoletni analfabeci, którymi tak gardzisz. Supermeni, czy jak im tam…

– Avengersi.

– Wszystko jedno. Nienawidziłem tego amerykańskiego gówna dla półgłówków. Lyncha widziałaś kiedyś? Almodóvara? To było kino.

– Halo, Ziemia do doktora. Leki. – Jagoda wyciągnęła rękę.

Popatrzył na nią z lekką pogardą.

– Powiedziałem już. Za samą baterię nie dostaniesz. Będę musiał poczekać, zanim to wymienię.

Zacisnęła zęby i ponownie sięgnęła do plecaka. Plik plastykowych juanów ujrzał światło. Fibonacci sięgnął po banknoty, przewertował je kciukiem.

– Słusznie – powiedział. – Coś jeszcze?

Jagoda nie wytrzymała.

– Odbiło ci? – warknęła. – Nigdy tak nie zdzierasz. Pokaż leki.

Napotkał jej spojrzenie. Odruchowo stulił ramiona i złomiarka prawie go pożałowała. Przy starych ludziach pełnych przedkryzysowej dumy, widzących w niej dziecko – chociaż dawno przekroczyła czterdziestkę – zapominała czasem, że ze swoją budową i muskulaturą, obwieszona bronią może budzić respekt.

Pochylił się nad torbą pełną białych pudełek, wyszperał lewotyroksynę – Jagoda kątem oka złowiła nazwę lekarstwa. Jedno? Jak to – tylko jedno?

– Fibonacci, ty ze mną nie żartuj.

– Tyle mam.

Jagoda wzięła pudełko do ręki. Jej serce wyczyniało harce jak małe zwierzę w klatce, po kręgosłupie przebiegł zimny dreszcz.

– Jak to: tyle masz?

– Jakoś zdobędziesz resztę. – Wzruszył ramionami. – No, nie wiem, poradzisz sobie.

– Doktorku – złomiarka odkaszlnęła. Czytała napis raz po raz, nie wierząc w to, co widzi. – To są tabletki po siedemdziesiąt pięć mikrogramów.

– Takie były.

Krew uderzyła jej do głowy. Złapała go za koszulę.

– Gówno były. Chcesz mnie ochujać. Ochujać mnie na lekach!

– Dziecko, spokojnie. Proszę.

– Tym to sobie mogę nos upudrować! – wysyczała. Siedemdziesiąt pięć. Brała trzy razy tyle. To pierdolone pudełko wystarczy jej na miesiąc. Dwa, jeśli zetnie dawkę. Tyle że nie mogła tak długo funkcjonować, jeszcze trochę, a zacznie spać całymi dniami. Wreszcie leki się skończą. Wiedziała, co ją czeka później – drastyczne spowolnienie metabolizmu, zaburzenia neurologiczne, na koniec śpiączka i śmierć… – Latasz do Frankfurtu czarterem jak jakiś szejk arabski, doktorat tam robiłeś, i w chuja ze mną lecisz!

– Puść… – Oczy wychodziły mu na wierzch. – Proszę.

Puściła. Cofnęła się, oddychając ciężko. Wokół zaczynali przystawać gapie.

– Zastanawiam się czasem – Fibonacci potarł szyję, na której pojawiały się różowe pręgi, odciśnięte od kołnierzyka – czy wy rozumiecie sformułowania, których używacie. Halo, Ziemia. Szejk arabski. Nieważne… Kłamałem. Nie skończyłem tego doktoratu we Frankfurcie. Robiłem go w Łodzi. Wcale nie latam za granicę, prywatnych linii dawno nie ma. Jestem zwykłym detalistą, leki szmuglują nam mrówki. A ostatnio kontrola się zrobiła ostra i nie wpuszczają Polaków. Nie mam lewotyroksyny. Może będę mieć za pół roku, a może nie. Znajdź sobie innego dostawcę.

Odetchnął, kaszlnął.

– Pomyśl, że dałem ci trochę czasu. I doceń, że wybrałem ciebie.

 

*****

 

Prawdopodobnie znowu kłamał.

Ludzie z tego rocznika kłamali nawykowo, żyli autoprezentacją. Wtłoczono im w głowy, że pozory są cenniejsze od faktów i chociaż zmieniający się świat brutalnie udowodnił, iż fakty jednak mają znaczenie, nie potrafili się tego oduczyć. Doktorek zapewne odstawił rzewne przedstawienie, a potem poszedł sprzedać lewotyroksynę po zawyżonej cenie kolejnemu klientowi. Nie wierzyła, że to ostatnie pudełko. Nawet rozważała, czy mężczyzny nie okraść, ale szybko znikł w tłumie, a Jagoda ochłonęła i zaczęła mieć skrupuły.

Była za stara. Zbyt delikatna. Ktoś dwie dekady młodszy z punktu rąbnąłby Fibonacciego po łbie, zabrał torbę i dał dyla. A ona nie umiała, chociaż od tego zależało jej życie.

Zostało jej kilka miesięcy. I co teraz?

Były inne bazary. Inni detaliści.

A co, jeśli doktorek jednak mówił prawdę? Jeśli uszczelniono granice? Wtedy nie poratuje jej żaden nowy dostawca. Zresztą większość z nich nawet nie wiedziała, co to jest lewotyroksyna, rozumiano prostsze potrzeby – antybiotyki, przeciwbólowe, czasem insulinę albo leki na serce.

Leżała na wersalce do późna w nocy przykryta zsuwającym się prześcieradłem. Przez uchylone okno wpływało powietrze nie różniące się temperaturą od tego wewnątrz. Jagoda nie miała wiatraków ani klimatyzacji. Zużywały energię, zakazano ich jeszcze przed kryzysem, co niewiele pomogło. Za późno, za mało. W pokoju stała miska z praniem i parowała; trudno powiedzieć, czy od tego robiło się chłodniej, czy tylko duszno.




Pobierz tekst:
Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17

Mogą Cię zainteresować

Załatanie Rozdarcia wywołuje liczne tarcia

Szczerze przyznam, że dwa pierwsze tomy Kronik Rozdartego Świata Aleksandry Janusz – Asystent…

Sarah J. Maas „Dom płomienia i cienia”
Fantastyka Sarah J. Maas - 29 marca 2024

Informacje o książce Sarah J. Maas „Dom płomienia i cienia”: Oszałamiający, trzeci…

[Recenzja] Antologia „Obcość”

Piąty tom cyklu antologii ze stajni „Zapomnianych Snów” tym razem narzucił pisarzom…

Komentarze: 7

  1. Q'__ pisze:

    Fajnie zobaczyć „Mrówki…” na naszych łamach.

    Tylko do dziś zdumiewa mnie, że nie zdobyły Zajdla, ani nawet nominacji…

    • Ina pisze:

      Wiesz, jest pełno dobrych opowiadań bez nominacji. Zajdel wymaga też (prócz dobrego tekstu) pracy nad rozpoznawalnością, a ja cały czas w labie siedzę :)

      • Q__ pisze:

        Chyba „trochę” się nie doceniasz ;).

        Ale po namyśle mam pewną hipotezę – Zajdle, tak jak i Hugo zresztą (bo w obu wypadkach są to nagrody publiczności) zdobywają często (i to nawet nie jest zarzut, bardziej konstatacja) teksty popowo fajne (choćby i kosztem głębi), z bohaterami skrojonymi tak, by dali się lubić (w sensie, w jakim lubi się np. postacie z komiksów Marvela), tymczasem Twoja Jagoda, jest postacią ponuro-realistyczną, sympatyczną na swój sposób (mimo wszystko), ale motywowaną (adekwatnym do okoliczności) bezwzględnym instynktem przetrwania. Może to to zdecydowało? Co – broń Borgu – nie oznacza bym namawiał Cię do poświęcenia naturalizmu, na rzecz umizgów do (powiedzmy) masowego czytelnika.

        • Ina pisze:

          E, nie sądzę, żeby to tak głęboko szło i żeby miało cokolwiek wspólnego z samym tekstem. Raczej chodzi o to, gdzie się coś ukazuje, w jakim momencie, pewnie jeszcze milion innych spraw.

          • Q__ pisze:

            Gdzie… Przecież „Fenix” to kiedyś była część SF-owej Wielkiej Dwójki obok „Fantastyki”/”NF”. Potem Wielkiej Czwórki, bo doszły „Esensja” i – nieco wcześniej – nasz „F.”.
            No ale zamykam się już ;), bo chciałem Cię (zasłużenie) pochwalić, a nie spierać się z Tobą :).

    • Ina pisze:

      (no i takie pytanie pozostaje, czy jednak nie jest to wrażenie bardzo subiektywne i jednak większość nominujących/głosujących po prostu uważa inaczej, jakkolwiek by się części czyających nie podobało i jak bardzo nie byłabym z tekstu dumna XD)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit