Mapa Ukrainy
ISSN: 2658-2740

Aleksandra Janusz „Mrówki w Złotych Tarasach” (7)

Opowiadania Aleksandra Janusz - 23 listopada 2023

Jagoda dźwignęła się o drugiej nad ranem, z gęsią skórką mimo upału; poszła do kuchni i nalała sobie wody z kranu. Rdzawy płyn miał metaliczny posmak przywodzący na myśl krew, ale przynajmniej nie ryzykowała sraczki. Przemyła twarz, wylała trochę wody na głowę, dokonała wysiłku woli, żeby wyrwać się z kręgu czarnych myśli. Zamrugała. Przed oczami miała CB radio, które sama skonstruowała ze złomu. Stało na kamiennym parapecie, plątanina kabelków i elektroniki upchnięta w otwartym naczyniu żaroodpornym (była dumna z tego pomysłu – gdyby nastąpiło zwarcie, ogień ograniczy się sam). Kable prowadziły do wielkiej baterii doczepionej do panelu fotowoltaicznego za oknem, jednego z tych rozkładanych, w formie kwiatostanu, który służył również za antenę. Patrzyła na rozwiązanie, a rozwiązanie patrzyło na nią.

Włączyła radio, pokręciła gałkami. Mało kto pracował o tej porze i ruch na pasmach nie oszałamiał. Kilka powtarzających się sygnałów, domowa stacja z przedkryzysową muzyką filmową, ostrzeżenia pogodowe, pobliska drużyna złomiarzy nawołująca się na piwo, a ściślej mówiąc, napój na bazie sorgo udający piwo. Nieważne. Jagoda przeszukiwała eter, nasłuchując rozmów w slangu, którego nawet zbyt dobrze nie rozumiała – zmieniał się błyskawicznie, a ona zwykle pracowała solo. Po kilku minutach odsiała z tła złomiarskie pasma i z szumów oraz zapętlonych ogłoszeń wyłowiła to, czego szukała.

Avengersi byli młodą ekipą, chociaż wzorem starszych przyjęli nazwę fikcyjnych postaci sprzed kryzysu. Jagoda nie pamiętała, skąd się ten zwyczaj wziął, ale złomiarze – zwłaszcza młodsi od niej o dekadę, którym pandemia zakończyła dzieciństwo – przybierali role bohaterów pochodzących z kultury starego świata. Jagoda nie wiedziała zbyt wiele o tej drużynie, od dłuższego czasu pracowała solo i co jakiś czas tylko konstatowała, że średnia wieku w zawodzie wciąż się obniżała. Ale mieli ponoć na koncie kilka udanych wejść na przedmieściach i zaczątki famy.

Już wcześniej podejrzewała, że Morty wcale nie dostał osobistego zaproszenia. No gdzieżby. W ostateczności mógł się wcisnąć do ekipy, która jeszcze go dobrze nie poznała, jeśli odpowiednio długo błagał. O ile szukali mięsa armatniego do takiej brawurowej akcji, jak wjazd do Złotych Tarasów. Samobójczej akcji, której nie podejmie się nikt doświadczony.

Chyba, że nie ma innej opcji.

Przedkryzysowy świat łykał lewotyroksynę garściami. Czterdziestolatki w ciąży regulowały sobie hormony, żeby rodzić równie zdrowe dzieci, co kobiety dwie dekady młodsze. Leczono łagodną niedoczynność tarczycy, którą kiedyś uznawano za objaw starzenia się. Wreszcie wskutek smogu i zanieczyszczenia wody plastikiem ludzie zapadali na choroby z autoagresji i nowotwory tego małego, delikatnego gruczołu. Jagoda nie była wyjątkowa.

Od lat trzydziestych przyjmowała syntetyczny hormon, wiedziała o nim wszystko i dziękowała losowi, że przed pandemią i zapaścią gospodarczą na rynek zdążył jeszcze trafić lek nowej generacji. Taki, którego stabilność liczyła się w dekadach, a nie w miesiącach. Odkąd splądrowano wszystkie łatwo dostępne apteki w Warszawie zamawiała go z zagranicy. Ale niedługo po kryzysie radziła sobie inaczej. Można powiedzieć, że właśnie dlatego wybrała zawód złomiarki.

Świat zmniejszał się i fragmentował, a czas zataczał koło. Jagoda wracała do korzeni. Może to była jej ostatnia wyprawa, ale przynajmniej odejdzie w pełni sił i chwały, zamiast gasnąć we własnym łóżku.

O, i było tutaj, klasyczne looking for a group zapuszczone na loopa. Zapisała hasło (Befsztyk 666, oni chyba rzeczywiście mieli po osiemnaście lat) i adres skrzynki kontaktowej. A później, czując, że ucieka z niej para, mięśnie tracą napięcie, a oczy same się zamykają, wróciła na wersalkę i poszła w kimę.

Z wyjątkiem krótkiego przebudzenia na tabletki i siusiu spała do południa.

 

*****

 

Dwa dni później Jagoda zatrzymała się na półpiętrze, wyrównując oddech. W tej chwili bardzo żałowała, że odpowiedziała na zgłoszenie Avengersów, znalazła ich człowieka na osiedlu i uzyskała adres grupy. Na pewno Fibonacci skitrał w tej swojej przepastnej torbie więcej leków. Należało go obrabować, a nie drałować na piechotę na dziesiąte piętro mokotowskiego mrówkowca. Jasne, miała dobry refleks i solidną muskulaturę, ale też prawie pięćdziesiątkę, nadwagę i od lat suplementowała hormony tarczycy. Co za tym idzie, pod względem wydolności aerobowej nie dorównywała dwudziestolatkom.

Stark Tower. Też sobie, kurwa, wymyślili.

Ciekawe, czy Morty dał radę wleźć na górę. Jeśli tak, cierpiał bardziej, bo – jak się dawniej mówiło – wszystkie ekspy wpakował w cwaniactwo. Jagoda uznała, że ta myśl jest bardzo pocieszająca, a przynajmniej wystarczająco, żeby zebrać dupę w troki i przeczłapać ostatnie trzy piętra.

Im wyżej wchodziła, tym bardziej zmieniało się otoczenie. Opuszczone budynki nie przeistaczały się w ruiny za sprawą czystej siły entropii, zazwyczaj ktoś im pomagał. Mieszkania pełne dóbr to smakowity kąsek – pierwsi padlinożercy zabrali się do pracy, gdy tylko wygasła epidemia i rozniosła się wieść, że wirus grypy pozostawiony na przedmiotach stracił zakaźność. W drugiej kolejności ofiarą złodziei padły kable w ścianach, a żeby się do nich dostać, trzeba skuć tynki. Przy okazji można się podpisać sprayem, wybić szyby albo w inny sposób dać upust niezgodzie na losy świata.

Ale nie tylko Jagoda uważała, że wchodzenie na dziesiąte piętro urąga ludzkiej godności, więc ostatnie kondygnacje splądrowano niedbale i bez entuzjazmu. Tu i ówdzie we framugach zostały drzwi, nie wszystkie ściany odarto do gołej cegły. Schody też były całe – na niższych piętrach w paru miejscach zniszczono lastryko. Zostało też kilka szyb, a te brakujące ktoś zastąpił deskami.

Spodziewała się, że ją przetestują. Zorganizowanie kwatery na ostatnim piętrze wieżowca nie było takie znowu głupie; ktokolwiek wejdzie na górę, zmierzy się z grupą wypoczętych przeciwników. Nie natknęła się jednak na żadne straże, za to zza drzwi jednego z mieszkań usłyszała głosy i dźwięki muzyki. Trochę ją to zbiło z tropu. Skoro nie pomyśleli o przewadze strategicznej, po co im to? Może po prostu szpanują tym, że trenują, biegając po schodach?

Zapukała i cofnęła się za ścianę.




Pobierz tekst:
Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17

Mogą Cię zainteresować

Tomasz Kaczmarek „W imię ojca i syna”
Opowiadania Tomasz Kaczmarek - 18 sierpnia 2023

Z racji przypadającej 550. rocznicy urodzin polskiego wybitnego astronoma, matematyka, prawnika, lekarza…

[Recenzja] „Harda Horda” Antologia

Twórcy, zarówno dopiero początkujący, jak i już wiekowo lub/i artystycznie dojrzali, mają w zwyczaju…

Antologia „Harde Baśnie”
Fantastyka Antologia - 11 listopada 2020

Autorki Hardej Hordy ponownie łączą siły! Wyjątkowa grupa utalentowanych pisarek powieści fantastycznych…

Komentarze: 7

  1. Q'__ pisze:

    Fajnie zobaczyć „Mrówki…” na naszych łamach.

    Tylko do dziś zdumiewa mnie, że nie zdobyły Zajdla, ani nawet nominacji…

    • Ina pisze:

      Wiesz, jest pełno dobrych opowiadań bez nominacji. Zajdel wymaga też (prócz dobrego tekstu) pracy nad rozpoznawalnością, a ja cały czas w labie siedzę :)

      • Q__ pisze:

        Chyba „trochę” się nie doceniasz ;).

        Ale po namyśle mam pewną hipotezę – Zajdle, tak jak i Hugo zresztą (bo w obu wypadkach są to nagrody publiczności) zdobywają często (i to nawet nie jest zarzut, bardziej konstatacja) teksty popowo fajne (choćby i kosztem głębi), z bohaterami skrojonymi tak, by dali się lubić (w sensie, w jakim lubi się np. postacie z komiksów Marvela), tymczasem Twoja Jagoda, jest postacią ponuro-realistyczną, sympatyczną na swój sposób (mimo wszystko), ale motywowaną (adekwatnym do okoliczności) bezwzględnym instynktem przetrwania. Może to to zdecydowało? Co – broń Borgu – nie oznacza bym namawiał Cię do poświęcenia naturalizmu, na rzecz umizgów do (powiedzmy) masowego czytelnika.

        • Ina pisze:

          E, nie sądzę, żeby to tak głęboko szło i żeby miało cokolwiek wspólnego z samym tekstem. Raczej chodzi o to, gdzie się coś ukazuje, w jakim momencie, pewnie jeszcze milion innych spraw.

          • Q__ pisze:

            Gdzie… Przecież „Fenix” to kiedyś była część SF-owej Wielkiej Dwójki obok „Fantastyki”/”NF”. Potem Wielkiej Czwórki, bo doszły „Esensja” i – nieco wcześniej – nasz „F.”.
            No ale zamykam się już ;), bo chciałem Cię (zasłużenie) pochwalić, a nie spierać się z Tobą :).

    • Ina pisze:

      (no i takie pytanie pozostaje, czy jednak nie jest to wrażenie bardzo subiektywne i jednak większość nominujących/głosujących po prostu uważa inaczej, jakkolwiek by się części czyających nie podobało i jak bardzo nie byłabym z tekstu dumna XD)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Fahrenheit