Archiwum FiF
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Dawid Brykalski Literatura
<<<strona 11>>>

 

Klub czarodziejskiej karty kredytowej

 

 

I mało kto wie, ale tej nocy przyszedł do niej sam szatan
i przybrał postać wyczekiwanego kochanka.
A owocem tej występnej miłości miał być antychryst.
Tako oto narodził się Merlin.

/ Mniej znana, ale równie prawdziwa
wersja mitów arturiańskich /

 

 

 

Wciąż ma tu swoje żywotne interesy. I wciąż szuka nowych metod, jak je załatwiać.

 

 

– Więc nadal pan twierdzi, że to nie pan, a niejaki – prokurator zajrzał do akt – Merkuriusz Lincoln nadużywał karty kredytowej o numerze...

– Tak, to on. Ja nie mam z tym nic wspólnego. Prosił, bym, jeśli mi to nie przeszkadza, zwracał się do niego MerLin.

– Panie Jacku, proszę nie utrudniać. I tak pan już nie pracuje w naszym banku, ale mogę załatwić, że nie przyjmą pana nigdzie indziej. Niech pan nie pogarsza sytuacji i wreszcie się przyzna.

Kto jak kto, ale prezes banku umiał się obchodzić z ludźmi.

– Na karcie widnieje pańskie nazwisko?

– Sam nie wiem.

– Od jak dawna pracuje pan w banku? – zapytał z kolei oficer śledczy.

– Pięć lat, przy obsłudze kart – trzy.

– Czy zna pan człowieka, który posługiwał się pańską kartą?

– Tak... nie... nie wiem. Nie, to znaczy...

– Taaak? – zaciekawił się biegły psycholog.

– To był normalny klient, wypełnił wniosek, przedstawił dokumenty...

– Gdzie jest to wszystko? – nie ustępował prokurator. – Zarówno w systemie komputerowym, jak i w papierach do tej karty przypisanych są wyłącznie pańskie dane.

– Panie Jacku – zaczął łagodnie prezes – niech pan pomyśli. Limit tej karty wynosił pięć tysięcy złotych. Został wykorzystany w przeciągu pierwszego tygodnia. W ciągu następnych dwóch przekroczono go trzykrotnie. – Prezes zaplótł wypielęgnowane dłonie. – A dzień przed terminem rozliczeń ktoś, wcale nie zamierzam powiedzieć, że to pan, wypłaca z bankomatu dwadzieścia tysięcy złotych. Czegoś takiego mógł dokonać wyłącznie pracownik banku. Nikt inny, prawda?

– Nie, nieprawda – odpowiedział przesłuchiwany prawie łkając. Jego życie było zrujnowane. – To nie ja, przysięgam...

– Więc kto jest pańskim wspólnikiem? – groźnie zapytał oficer.

– To nie ja, przysięgam...

– Gdzie pan ukrył pieniądze?

– To nie ja, przysięgam... Moja narzeczona poświadczy. – Cień nadziei pojawił się w jego głosie.

– Pańska narzeczona złożyła nam oświadczenie na piśmie, że nie chce mieć nic wspólnego ze złodziejem i wczoraj wyprowadziła się z pańskiego mieszkania. – To prokurator, ludzie jego pokroju pamiętają o sercu tylko w czasie zawału.

– Jak wykorzystał pan pieniądze?

Spojrzał błagalnie na swego adwokata, ale ten milczał jak zaklęty.

Uczestnicy przesłuchania popatrzyli po sobie.

– Czy któryś z panów chce zadać jeszcze jakieś pytanie.

Nikt nie chciał.

– Skoro nie ma więcej pytań, proszę wyprowadzić przesłuchiwanego.

Kiedy ten wstał, spojrzał w okno. Na ławce siedział Merkuriusz Lincoln i uśmiechał się serdecznie.

– To on, spójrzcie panowie. On tam siedzi!

Nikt nie raczył odwrócić się w stronę okna. Dwóch rosłych strażników wyprowadziło Jacka, a człowiek za oknem pozdrowił go machaniem dłoni, w której trzymał kartę kredytową.

– Więc to tak... – szepnął domniemamy winowajca, bo wreszcie zrozumiał.

– I jak panowie sądzicie? – zamierzał kończyć prokurator, gdy drzwi się zamknęły.

– Nikt inny nie mógł pobrać tych pieniędzy – powiedział prezes banku.

– Nie widzę żadnych oznak niepoczytalności. Wszystkie reakcje w normie. Zdenerwowanie, maskowanie strachu, poczucie winy, niechęć do przyznania się... – Psycholog chciał jeszcze coś dodać, ale zorientował się, że nikt go nie słucha.

– Rutynowe czynności przeprowadzone przez funkcjonariuszy wykluczyły udział osób trzecich – błyskotliwie podsumował oficer.

– A więc normalny proces i długa, długa odsiadka. – Prokurator definitywnie zamknął sprawę.

Adwokat nie powiedział ani słowa. Jego obecność była wyłącznie wymogiem formalnym. Nie zamierzał przeszkadzać.

I on, jak pozostali, chciał jak najszybciej znaleźć się w domu, gdzie mógłby przeliczyć banknoty z grubachnej koperty.

Koperty wręczał dziwny staruszek, który prosił, by nie zwracać uwagi na bohaterów literackich, a trzymać się faktów.

 

Co prawda od jego ostatniego pobytu wśród ludzi trochę się pozmieniało, ale zawsze był bystry, więc szybko się uczył.

 

 

 

Okładka
Spis Treści
Tomasz Agurkiewicz
Tomasz Agurkiewicz
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Tomasz Bąkowski
Shigor Birdman
Ryszard Bochynek
Dawid Brykalski
Dawid Brykalski
Charms
Sebastian Chosiński
Paweł Ciemniewski
Paweł Ciemniewski
Gregorio Cortez
Gregorio Cortez
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Łukasz Dylewski
Mateusz Dymek
Ryszard Dziewulski
Ryszard Dziewulski
Piotr Ferens
Michał Fijał
Michał Fijał
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Jurij Gawriuczenkow
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Jakub Gruszczyński
W.Grygorowicz
Agnieszka Hałas
Agata Hołuj
Agata Hołuj
Agata Hołuj
I.Ilf i J.Pietrow
I.Ilf i J.Pietrow
Jacek Inglot
Jacek Inglot
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Maciej Jesionowski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Daniel 'Beesqp' Jurak
Daniel 'Beesqp' Jurak
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Irena Juriewa
Irena Juriewa
KAiN
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Tomasz Kolasa
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Marcin Korzeniecki
Rafał Kosik
Kot
Kot
Kot
Kot
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska

Archiwum cz. II
< 11 >