Archiwum FiF
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Justyna Kowalska Literatura
<<<strona 94>>>

 

Noc przebudzenia

 

 

Pamiętnym dniem, a raczej nocą, w królestwie było przyjście młodego księcia na świat. Gdy tylko wysunął głowę z łona królowej, powiało chłodem. Miał szeroko otwarte oczy, które lodowym odcieniem szarości zamrażały obecnych. Chwila grozy i przerażenia minęła, gdy dziecko zamiast krzyknąć wraz z pierwszym tchem, zaśmiało się. Śmiech początkowo przypominał chichot hieny, lecz szybko przemienił się w radosny szczebiot niemowlęcia. Wyniesiono zawiniątko z komnaty, aby pokazać je królowi. Ten podniósł dziecię wysoko nad głowę chcąc przyjrzeć się synowi. Potomek wielce zadowolił władcę, który z dumą pokazał go dworzanom i kobiecie, z której sam był zrodzony.

 

Na pomarszczonej twarzy staruszki nie odmalowywał się ten sam wyraz radości co u zebranych, albowiem jak tylko dotknęła główki malca, uczucie, jakiego doznała, kazało jej grobowym głosem zakomunikować, że jej wnuk będzie wrogiem ludzkości. Gdy wymówiła słowa przepowiedni, twarze wcześniej rumiane zbladły, by w ciszy wyczekiwać kolejnych proroctw starej królowej. Lecz ta już swych ust zasuszonych nie otworzyła do ostatnich tchnień żywota swego, gdy wijąc się na łożu śmierci wydobyła z siebie ostatnie słowa złowrogiej wróżby...

 

Przepowiednia jasnowidzącej kobiety wprowadziła niepokój w serca stroskanych rodziców. Chłopiec był jednak radosnym dzieckiem niczym nie różniącym się od braci swoich. Cechował go uśmiech nigdy nie schodzący z rozpromienionej twarzyczki. Znany był z umiłowania wszystkich żywych stworzeń. Był łagodny jak owieczka, więc nic dziwnego, że wszyscy zapomnieli o złej wróżbie, która zdawała się nigdy nie spełnić, aż do pewnego dnia...

 

Już od wczesnych lat dzieciństwa spodziewałem się jakiegoś fantastycznego wydarzenia. Wiedziałem, że to będzie mistyczne przeobrażenie w formę, która może nie okazać się najpomyślniejszą. Lecz skutek tego, co się później wydarzyło, był nie do przewidzenia. Nie byłbym w stanie zmieścić w ograniczonym umyśle, jaki wtedy miałem, natury oczekiwanej metamorfozy. Nie znając dnia ni godziny, wyczekiwałem.

 

Tymczasem zdążyłem wyhulać się jak każdy młody mężczyzna a potem w spokoju założyć rodzinę. Osiadłem w pięknym zamku położonym na szczycie Wilczej Góry. Budowla ta była najwspanialszą w całym królestwie. Każdy, kto przejeżdżał w pobliżu, czy to w dzień, czy w nocy, miał wrażenie, że błądzi we śnie. Za dnia, otoczony zielenią drzew i oświetlony ciepłymi promieniami słońca, wydawał się być cudowną krainą, której nigdy nie dotknęła ręka zła. Obserwującemu zamek w nocy, stojącemu najlepiej na szczycie jednej z sąsiednich gór, zapierało dech w piersiach. Zza kołnierza chmur wystawały wieżyce, na których znajdował spoczynek blask jasnego księżyca. Wygląd zamglonego zamku wydawał się wskazywać rycerzom kryjówkę Świętego Graala.

 

Jeszcze bardziej zachwycała podróżnych pani cudownego domostwa. Jej twarz delikatna tak, że strach było ją dotknąć by nie zniszczyć muślinowego złudzenia, otaczały fale ognistych włosów. Potrafiła zjednać sobie każdego swoim łagodnym spojrzeniem, nic więc dziwnego, że jej srebrzyste oczy zniewoliły i mnie. Stała się panią moją.

 

Nasycony rajem, karmiony łyżkami radości, tonąc w pocałunkach nimfy, traciłem poczucie rzeczywistości pełnej krwawych wojen, których sensu nigdy nie byłem w stanie pojąć. Nękany atakami namiętności zaspakajałem głód rwącej duszy. Pragnąłem obdarowywać Mariel słońcem każdego dnia. Jednak krocząc zieloną łąką szczęścia, nie wyzbyłem się niepokoju. Bałem się, że dni błogostanu mogą się skończyć, że kąpiel w miodowym morzu zakłóci gwałtowna nawałnica. Dbałem więc o mój skarb bacząc, by go nie utracić.

 

Tego dnia czułem nieodparty pęd ku przyrodzie. Wybrałem się z moimi zaufanymi sługami na przejażdżkę. Czule żegnany przez niepokojąco piękną małżonkę dosiadłem karego wierzchowca, najlepszego ze stajni. Wjechaliśmy do lasu. Wesoło gawędząc, obserwowaliśmy jak psy uganiały się za zającami. Ktoś wspomniał o polowaniu, lecz nie miałem ochoty oglądać krwi bezbronnej zwierzyny. Zwiedziliśmy głębsze zakamarki lasu niż zazwyczaj. W miejscu, gdzie słońce wyjątkowo łatwo przedziera się przez gałęzie, zrobiliśmy przerwę na jagody. Gdy poszukiwałem słodkich owoców miłości dla swej ukochanej, zauważyłem, że coś miga między drzewami. Kazałem służbie poczekać a sam podążyłem za umykającym kształtem.

 

Przedzierałem się przez zarośla, pchnięty nieokreśloną siłą zniewalającą mój umysł. Nie zważałem, że cały podrapany cierniami wybujałych krzewów, coraz bardziej oddalam się od obozu. Nie mogłem zatrzymać nóg, które pragnęły iść szlakiem wytyczonym przez tajemniczy kształt. Wreszcie dotarłem do polany. Tam ujrzałem otoczony rzadką mgiełką strumyk, nad którego brzegiem przykucnęła przemywająca sobie twarz kobieta. Znacznie się różniła od wszystkich poznanych przeze mnie niewiast. Była owłosiona jak dorodny mężczyzna. Spiczaste uszy, przypominające kocie, były pokryte brunatną sierścią jak i puszysty ogon wychylający się zza krągłych bioder.

 

Zaintrygowany niespotykanym widokiem zrobiłem kilka kroków, aby spytać zjawiskową postać o jej tożsamość. W tym momencie podniosła głowę, by zauważyć brązowymi oczyma moją obecność. W jednej chwili dziewczyna zniknęła znad strumienia, ustępując miejsca groźnej wilczycy. Zwierzę, warcząc, rzuciło się na mnie, raniąc ostrymi kłami prężące się z bólu muskuły człowieka. Gdyby nie psy, które wywęszyły niebezpieczeństwo, zagryzłaby mnie na śmierć. Wilczyca usłyszawszy hałas nadbiegającej sfory rzuciła się do ucieczki. Wskoczyłem na przyprowadzonego mi konia i ruszyłem w pogoni za zwierzęciem. Tak mimo woli rozpoczęliśmy obławę. Szybki wilk trzymał się w odległości nieosiągalnej dla naszej broni. W pewnym momencie stał się również nieuchwytny dla naszych oczu i psiego zmysłu powonienia.

 

Zatrzymaliśmy się, by z zamarłym tchem zauważyć, że las ucichł dręczony niepokojem. Nie śmiąc wydać z siebie głosu, wyczekiwaliśmy grzęznąc w zawiesinie grozy. Najpierw zaczęła drżeć ziemia, wydobywając z siebie głuche odgłosy, potem przed naszymi oczami ukazał się widok, o którym lepiej było od razu zapomnieć.

 

Nadciągające hordy barbarzyńców sprawiały wrażenie wynurzających się z piekieł zmarłych, którzy wyruszyli na diabelskich rumakach, by mścić się na żywych. Za nimi podążali czterej jeźdźcy zwiastujący koniec świata. Konie nasze wierzgnęły i w panice zaczęły uciekać. Rżenie ich i kwilenie potwierdziło, że zbliżający się gejzer potworności nie jest naszym złudzeniem. Mój koń popędził w najciemniejsze części lasu, by tam szukać schronienia. Następujące wydarzenia schowały się we mgle czarnych wspomnień, nieuchwytne przez mój umysł.

 

Zbudziłem się strwożony gdy księżyc był już wysoko na niebie. Bojąc się, że jestem martwy, szybko spróbowałem wstać, chcąc przepędzić od siebie to niepokojące uczucie. Osłabione ciało, pokryte głębokimi ranami, było w stanie poruszać się zdumiewająco zgrabnie. Oczy szybko przyzwyczaiły się do ciemności. To, co zobaczyłem, wywołało mdłości. Otaczały mnie trupy. Były to prawie nagie szkielety oderwane od leżących obok pokrwawionych kawałków mięsa. Walka, jaka tu się odbyła, nie mogła należeć do zwykłych batalii. Takich wyczynów mogła dokonać tylko bestia. Przełknąłem ślinę czując, że ominęło mnie niebezpieczeństwo rozrzucenia na wszystkie strony świata.

Lękając się powrotu bestii, chcącej dokończyć krwawego dzieła na mojej osobie, biegłem potykając się, by wydostać się z lasu. Dotarłem do rozstaju dróg, który był mi znajomy. Tam znalazłem ciało jednego ze sług przywalone przez martwego konia. Oni nie byli zabici przez potwora. Ich, jak i całą okolicę pożarła szarańcza najeźdźców. Znaną drogą podążyłem ku domowi. Wolałem nie myśleć o tym, co mogłem w nim znaleźć. Okrągły księżyc prowadził mnie przez omglone zgliszcza.

 

Gdy dosięgnąłem szczytu góry, zamiast pięknej budowli, ujrzałem ruiny. Z wielkim przerażeniem popędziłem w stronę komnaty Mariel. Leżała na naszym wielkim łożu gubiąc się w strzępach baldachimu. Nawet zmasakrowana, wyglądała tak pięknie, iż miałem wrażenie, że żyje. Całując jej popękane usta, gładziłem potargany włos. Nie oddychała. Zauważyłem, że jej nagie uda pokryte są zakrzepłą krwią, a z jej rozdartego brzucha kiełkuje zło.

 

Ogarnęła mnie rozpacz przemieszana z gniewem. Razem z mą wściekłością nadciągała burza. Wyłem kierując twarz ku niebu, widocznemu przez wyrwy w suficie. Od mojego ujadania zatrząsł się las, zamek począł się kruszyć. W wielkim bólu serca i ciała oddawałem zadośćuczynienie przepowiadanej przemianie. Twarz zaczęła się wydłużać, uszy i ogon wyrastały w niesamowitym tempie. Ostrymi pazurami raniłem owłosione ciało, prężące się w niebotycznym bólu, a które wraz z ostatnim uderzeniem pioruna przekształciło się ostatecznie w wilcze. I przemknęły przed błyskającymi czerwienią ognia piekielnego ślepiami zapomniane wydarzenia nocy minionej.

 

Tak z cierpienia narodził się we mnie zwierz, demon zła spragniony krwi byłych braci swoich, pragnący zemsty i ofiary, gnający za śmiercią do ostatnich dni swoich.

 

Okładka
Spis Treści
Tomasz Agurkiewicz
Tomasz Agurkiewicz
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Tomasz Bąkowski
Shigor Birdman
Ryszard Bochynek
Dawid Brykalski
Dawid Brykalski
Charms
Sebastian Chosiński
Paweł Ciemniewski
Paweł Ciemniewski
Gregorio Cortez
Gregorio Cortez
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Łukasz Dylewski
Mateusz Dymek
Ryszard Dziewulski
Ryszard Dziewulski
Piotr Ferens
Michał Fijał
Michał Fijał
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Jurij Gawriuczenkow
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Jakub Gruszczyński
W.Grygorowicz
Agnieszka Hałas
Agata Hołuj
Agata Hołuj
Agata Hołuj
I.Ilf i J.Pietrow
I.Ilf i J.Pietrow
Jacek Inglot
Jacek Inglot
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Maciej Jesionowski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Daniel 'Beesqp' Jurak
Daniel 'Beesqp' Jurak
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Irena Juriewa
Irena Juriewa
KAiN
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Tomasz Kolasa
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Marcin Korzeniecki
Rafał Kosik
Kot
Kot
Kot
Kot
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska

Archiwum cz. II
< 94 >