Archiwum FiF
| ||||||
Subkultura konsumencka
Agnieszka siedziała w gniazdku fotela, zaczytana w kolorowym magazynie "Klaudyna". Ewa marszczyła czoło nad krzyżówką panoramiczną "Leniwy Relaks". Z radia natomiast sączyła się rozluźniająca ballada Ricky Martina. Kot, leżący na największym w pokoju fotelu, obserwował dziewczyny jednym, diabolicznie żółtym okiem. Agnieszka zamknęła czasopismo i przeciągnęła się. – Muszę nastawić pranie. – Nie mamy proszku – poinformowała jej przyjaciółka, nie przestając marszczyć czoła. – Skończył się? – Aha – przygryzła ołówek. – Cholera – zdenerwowała się Agnieszka – potrzebuję na jutro tę białą bluzkę. – To skocz do sklepu – doradziła błyskotliwie Ewa. Kot ziewnął. Agnieszka westchnęła i ponownie przekartkowała periodyk. – Tu piszą, że najlepszy do białego jest "Cypis Powder". – Moja matka mówi, że to syf. Wiesz czego oni używają do produkcji? – Czego? – zaciekawiła się. Kot podniósł drugą powiekę. – Jeleniego łoju – oświadczyła Ewa, obśliniając trzymany w ustach ołówek . Kot wzdrygnął się. – Czego ?! – Jeleniego łoju – powtórzyła ze stoickim spokojem. – O mój Boże. Niewiarygodne. A czego używa? – Nie wiem. Chyba "Polenty" – odpowiedziała bez przekonania Ewa. Kot odwrócił się tyłem, wygiął ciało w chińskie osiem i różowym języczkiem przygładził futerko na grzbiecie. Agnieszka podniosła się i leniwie powłócząc nogami, wyszła do przedpokoju. Na ścianie, między drzwiami a szafą, zawieszony był aparat telefoniczny. Dziewczyna podniosła słuchawkę i wykręciła numer. – Halo? Cześć mamusiu, tu Aga. Słuchaj, powiedz mi jakiego proszku używasz? A tak, tak, wszystko dobrze. Zdałam... Algebra? Jutro. No właśnie, dlatego potrzebuję białej bluzki. Muszę kupić proszek. Tak, skończył się – rozmawiała ze słuchawką. – Ewa! – krzyknęła, zwracając głowę w kierunku salonu. – Jaki miałyśmy proszek? – "Diament – odkrzyknęła koleżanka z sąsiedniego pokoju. – "Diament" – powtórzyła Agnieszka do słuchawki. – Kiepski? "Polonia" do kolorowego. A do białego? – "Rumun 4956" – wykrzyknęła Ewa. – Tego używa moja stara. – Mama Ewy pierze "Rumunem". Dobra, dobra, nie będę tego używać. Co z białym? Dziękuję ci, mamusiu. Pozdrów Olkę. Pa, tak, całuski. Pa. Pa. – "Białasek" – odłożyła słuchawkę i zakomunikowała koleżance.
* * *
Agnieszka przemierzała zatłoczone korytarze supermarketu. Mijała stoiska kolorowe, piękne, kuszące swą różnorodnością. Mijała ludzi szybkich, zachłannych i zabieganych pomiędzy jednym działem a drugim, nawołującym z przeciwnego końca sklepu. Wózek wciąż skręcał w lewo, a ona z nim walczyła, siłą prostując mu drogę. Wreszcie dostrzegła regały z proszkami do prania. – Może pani wypróbuje? – zaczepiła ją uśmiechnięta blondyneczka. – Jest specjalna promocja. Agnieszka przystanęła i z zaciekawieniem przyglądała się dziewczynie. – Jeśli kupi pani 1kg proszku "Blue Velvet", dostanie pani 20% gratis. To czysty zysk. – "Blue Velvet"? – skierowała gałki oczne ku górze. – Nie słyszałam. – To jest bardzo znana firma w Ameryce. U nas właśnie wchodzi na rynek. – Nie znam, ale zastanowię się – odeszła w stronę półek. – Będę czekać – usłyszała jeszcze za sobą. Agnieszka przyglądała się regałom, zastawionym środkami piorącymi. Plastikowe torby, kapsułki, butelki i kartoniki. Małe i duże, i ogromne. Kolorowe i szare. Zachodni "Bombardier", "ZigZac", "Soft Boat", "Ranger", "Mikrob", polski "Rumcajsik", czeski "Netoperek"... – Co tu wybrać? – westchnęła, patrząc na te wszystkie "cudeńka". – Pracownik działu dziecięcego proszony jest do Biura Obsługi Klienta – zarzęził głos spikerki w głośniku nad głową Agnieszki. Chwyciła opakowanie jednego proszku, dokładnie je obejrzała, przeczytała wszystkie, wydrukowane większym drukiem napisy i odłożyła. Chwyciła następne, następne i następne. Mina jej zrzedła. Wzrok miała coraz bardziej zamglony. – Jak stoisz? – warknęła na nią poirytowana klientka z przepełnionym zakupami wózkiem. Chwyciła pierwszy lepszy, większy proszek i ruszyła dalej, przed siebie, wzywana zewem maniakalnego wkładania niepotrzebnych przedmiotów do jeżdżącego koszyka. Zdegustowana Agnieszka wykrzywiła się. Podeszła do niej dziewczyna w różowej czapeczce z daszkiem i w bluzie tego samego koloru. – Może w czymś pomóc? – uśmiechnęła się słodko, odsłaniając rządek równiutkich perełek. – Tak, dziękuję. Szukam jakiegoś dobrego proszku do białego. – Do białego? – dziewczyna zmarszczyła brwi i podrapała się ospale za uchem. – To zależy od materiału. Jedwab, bawełna? – Nie mam pojęcia. Są może uniwersalne? – Tak, oczywiście. Niezbyt rewelacyjne, ale właściwie nadają się niemalże do wszystkiego. Ja bym pani proponowała... – Pracownik działu dziecięcego proszony jest do Biura Obsługi Klienta. – Słucham? – Agnieszka nie dosłyszała. – Niech pani kupi... – Pracownik działu dziecięcego proszony jest do Biura Obsługi Klienta. – Co takiego? – "Gejzer" – powtórzyła dziewczyna, wciskając klientce do ręki jakieś opakowanie. Agnieszka uśmiechnęła się, potaknęła głową i włożyła proszek do wózka. Ruszyła w drogę powrotną. – Niech pani tego nie kupuje – zaczepiła ją blondynka. – To jest chłam. Wypalił mi dziury w ulubionej sukience. Naprawdę. Mówię pani. "Blue Velvet" jest lepszy. I tańszy. 20% gratis. – Nasz jest lepszy do białego. I przy zakupie dwóch opakowań, można wygrać wycieczkę w Alpy lub na Hawaje. Niech pani kupi "Syberię XVP" – przed Agnieszką wyrosła piegowata nastolatka. – Tak. Chyba widziałam reklamę w telewizji. – No pewnie. Nasza firma ma najlepszą kampanię reklamową – pochwaliła się z dumą pieguska. – Bo jest tak beznadziejna, że potrzebuje reklamy – zaszydziła blondyna. – Sama jesteś beznadziejna, krowo, z tym waszym "Blue". Firma – krzak – zapluła się z oburzenia. – Ty, mała, nie podskakuj – blondyna spojrzała z góry na rywalkę. – Pewno dupę sprzedałaś, aby reklamować to ścierwo. Agnieszka stała oszołomiona, przyglądając się zacietrzewionym samicom. – Ty stara kurwo! – piegowata małolata rzuciła się z paznokciami do twarzy blondynki. – A może kupi pani "Pierno"? – Agnieszkę rozbudził erotyczny szum męskiego szeptu, zadrżała. – Dostanie pani wejściówkę do klubu "Disco Night". Odwróciła się i ujrzała niewysokiego szatyna, ubranego w skąpe slipy i krawat. Uśmiechnęła się, spuszczając "wstydliwie" powieki. – Jest nagi, bo mu ten cały "Pierno" wyżarł całe ubranie – zgryźliwie skomentował stojący obok niedźwiadek. – Nieprawda – odparł płaczliwie nudysta. – Pranie w "Wizjerze" pozostawia śnieżną biel. Gwarantowane. Niech pani patrzy na mnie – misiek obrócił się, chcąc zaprezentować Agnieszce swe nieskazitelnie czyste futerko. – Nawet czarne zmienia w białe – zachichotała przejeżdżająca na wrotkach baletnica – Wczoraj był jeszcze brunatny – dodała. – Unikalną biel bieli zachowa tylko "Śnieżka" – wrzuciła Agnieszce plastikową torbę do wózka i szybciutko odjechała z opakowaniem "Gejzera". Blondynie krew ciekła z nosa, pieguska leżała na ziemi, chwytając się za brzuch, niedźwiedź ryczał na roznegliżowanego mężczyznę, ten płakał, Śnieżka wpadła na ochronę, pracownik działu tekstylnego wciąż nie mógł dotrzeć do Biura Obsługi Klienta, a do Agnieszki podbiegła grupka promotorów. Otoczyli ją, jak dzikie kruki, wygłodniałe sępy. – "Czoper", "Bielik", "Arielka", "Jasnowidz", "Pomywacz"... – krzyczeli, usiłując Agnieszce wcisnąć swój towar do rąk.. Agnieszka upuściła te wszystkie opakowania, jakie wylądowały jej w ramionach. Otworzyła torebkę i nerwowo, z drżącymi dłońmi, przetrząsała jej zawartość. A ich było coraz więcej i więcej. Pot spływał jej z czoła. Oddychała wciąż szybciej i szybciej. – Niech pani kupi "Cosmic Powder", "Super Power", "Fast Anihilator", "Wenus", "Bajer" ... – było ich wciąż więcej i więcej. Chciała coś krzyknąć, ale chyba głos utknął jej w gardle. Wygrzebała z torebki inhalator, podniosła go do twarzy. Nie zdążyła. Upadła. A sklep wirował wokół niej.
* * *
Agnieszka miała zamknięte powieki. Jej gładziutką, przypudrowaną na biało twarz okalały pierścienie loków. Drobne dłonie złożono do modlitwy. Otaczająca ją czerwień rozrzuconych dookoła jej ciała róż, kontrastowała z bielą sukni. – Jak pięknie jej w tej bieli – westchnęła wzruszona dama w czerni. Prawdziwą Biel uzyskać można tylko za pomocą farby "Karo" – Ewa uśmiechnęła się perłowo, zanurzyła pędzel w dzierżonej w dłoni puszce farby "Karo" i przejechała nim po falbankach sukienki Agnieszki.
|
||||||