Archiwum FiF
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Jurij Gawriuczenkow Literatura
<<<strona 45>>>

 

Kotwica

 

 

 

(notatki ołówkiem w zeszycie, wydobytym z dna morza)

 

"Przyznaję, na pokład K-141 wstąpiłem nie bez dreszczu emocji. Moja wiedza o atomowym okręcie uzbrojonym w rakiety samosterujące ograniczała się do paru zasłyszanych w przelocie formułek. Wiedziałem, że ten wielozadaniowy, kompleksowo zautomatyzowany okręt podwodny serii 949 z reaktorami na szybkich neutronach i ciekłometalicznym nośnikiem ciepła została opracowana przez biuro konstruktorskie "Rubin". Takich okrętów klasy "Antiej" jest we flocie Północnej raptem cztery. Jeden przydzielili nam. Zdjęli z niego wyposażenie bojowe i całkowicie opróżnili przedział torpedowy w celu zainstalowania aparatury.

Z początku budziło we mnie lęk widmo morskiej choroby. Nawet i parostatkiem nie zdarzało mi się pływać, a tu przyjdzie spędzić od razu kilka dób w czeluściach stalowego wieloryba. Ale takie są prawa techniki bezpieczeństwa. Wyjdziemy daleko w morze, zanurzymy się i rozpoczniemy próby. Jeśli generator pola zadziała i będzie funkcjonował bez zacięć, osiądziemy w Murmańsku przed zimą. Wtedy przyjdzie pływać dużo i regularnie, a ja nawet nie mam pojęcia, jak działa na mnie kołysanie. Ale, być może, nic z tego nie wyjdzie. Nikt nie wiedział, jak zachowa się generator pola, a wypróbować go w Moskwie nie pozwalały wszystkie te surowe zasady TB. Istnieje bardzo silny pogląd, że aparatu w ogóle nie należy uruchamiać na Ziemi. Idealnym wyjściem byłoby włączenie eksperymentu w naukowy program kosmiczny, ale to wymagało takich niewiarygodnych pieniędzy, że dyrektor wybrał wariant kompromisowy. Wypróbujemy generator w morzu Barentsa, na głębokości 80 metrów, zarejestrujemy wskazania i zatrzymamy go. Tylko spróbujemy, a potem szczęśliwie wrócimy. Maszyna popracuje jedną, maksimum dwie minuty. Umieć ją wyłączyć..."

(fragment uszkodzony)

"Na wypadek poważnych problemów przewidziany jest samolikwidator. Jest niezawodny: pięć stopni ochrony – najpierw eksploduje plastykowy kontur o wadze 100 kg, następnie podstawowa jednostka – 2 tony trotylu. Już widziałem, jak ją umieszczali w przedziale torpedowym. W obszernym pomieszczeniu wielkości sali gimnastycznej zmontowaliśmy stanowisko badawcze, a skupieni miczmani otoczyli je materiałem wybuchowym, zostawiając wąskie przejście, pozwalające na dostęp do aparatury. Eugeniusz Dmitriewicz, nasz doświadczony życiem w Akademii Nauk szef projektu, będzie trzymał palec na spuście. Chłop z niego stanowczy i, jeśli proces pójdzie nie tą drogą, bez odrobiny litości zetrze na pył generator pola i siebie razem z nami. Marynarze ocaleją i ewakuują się na standardowych urządzeniach ratunkowych, a opancerzony sarkofag legnie na dnie i będzie strzec całego tego paskudnego śmiecia, póki samo z siebie nie sczeźnie. Tak to wygląda. Dziś w nocy wyruszamy."

"Wiała świeża bryza, olbrzymi K-141 kołysał się, któryś z marynarzy powiedział mi, że wiatr ma siłę 4 stopni. Jest jakaś skala siły wiatru, podobna do skali Richtera, dla określenia siły trzęsienia ziemi. Mówią, że 4 stopnie – to dla morza Barentsa normalne. Nie wiem, co to znaczy, ale tak czy inaczej zapiszę. Trzymam się dzielnie, błędnik okazał się mocny. Dwóch naszych przejściowo zaniemogło, ale szybko doszli do siebie, kiedy okręt się zanurzył. Uszy zatkało. Przełykaj, nie przełykaj, nie popuszcza. Nieprzyjemne uczucie. Zachorował mój genialny łeb, ale popiłem kawy i wszystko przeszło. W kambuzie zawsze jest wrzątek, bardzo dobrze. A kawę mamy własną, rozpuszczalną. Ot, gdzie ją trzeba reklamować!

Kołysanie ustało i zaczęliśmy doprowadzać się do porządku. Cały nasz sławny kolektyw zebrał się przy stanowisku na okrągłym placyku, który nam uprzejmie pozostawili panowie saperzy. Nawet kosmonauta przyszedł popatrzeć. Albo, po prostu, zatęsknił biedny za towarzystwem. Prawdziwy kosmonauta, z Gwiezdnego miasteczka. Patrzy na nas z góry, całym swoim wyglądem demonstrując niespożyte zdrowie. Właśnie z powodu zdrowia tu wylądował, stając się pierwszym w historii kosmonautą-podwodniakiem. Powinien być wdzięczny, ale nas nie lubi, a my, nawzajem, jego. Potrzebowaliśmy na stanowisku doświadczalnym eksperymentatora o idealnych warunkach fizycznych, więc Eugeniusz Dmitriewicz, korzystając z praw akademika, zaprosił podniebne władze. Kosmonautę wyjęli z przygotowań do lotów i skierowali do nas. A on przyjął tę decyzję naczalstwa jako osobistą zniewagę i swoje niezadowolenie wyładowuje na nas, ludziach cichych i dobrze wychowanych.

Zakończyliśmy montaż około dwunastej czterdzieści pięć. Ci, którzy chcieli odpocząć i mogli spać, rozeszli się do kajut panów oficerów, którzy zostali na lądzie. Ja też się zdrzemnąłem. Kajuta ciemna, ciasna i cała żelazna. Wkoło tylko żelazo i zdrowo to gniecie . Chodzisz jak w beczce, w koło twarde, nieprzyjazne kanty. Dobrze jeszcze, że nikt nie cierpi na klaustrofobię, to byłby numer!

Przed obiadem nas obudzili. Karmią do syta i smacznie, jednak żadnego sławetnego wina, jak słyszałem, przepisowego u podwodniaków, nie nalali. Nie za bardzo się i chciało. Do kolacji snuliśmy się grupkami wkoło stanowiska, przeszkadzaliśmy jeden drugiemu jak się dało."

(fragment uszkodzony)

"...doba się kończy. Strasznie tu ponuro! Robić nie ma co, póki nie dopłyniemy na miejsce zaczynać nie można. Z tej nudy aparatura jest literalnie wylizana i znajduje się w stanie idealnym. Przy stanowisku nie ma co robić, a siedzenie w kajucie przygnębia. Kosmonauta chodzi ponury.

Zabawiają nas instruktażami. Pokazują, jak posługiwać się środkami ratunkowymi. Kapsuła ratunkowa, kombinezon ratunkowy, w których można wydostać się z dużych głębokości. Izolująca maska przeciwgazowa, indywidualny aparat do oddychania, wkłady wodorotlenku sodu. Załogi w łodzi ponad sto osób. Istnieje specjalny dywizjon przeżycia. Dobrze, że w instytucie było szkolenie wojskowe! Do celu jeszcze około doby."

"Zaczynamy! Okręt zanurzył się na głębokość 80 metrów. Mocno gniecie w uszach, ale wzmocniliśmy się na duchu. Praca! Do pracy, do pracy, do kochanej pracy! Dokończę później."

(fragment uszkodzony)

"Nieszczęście. Cztery przedziały zatopione. Nie powinienem żyć, tylko przypadkowo znalazłem się wśród załogi. Marynarze nie mogą się ratować, coś tam uległo uszkodzeniu. Męczą się. Śmierć następnych dwóch... straszliwa... Boże, co to było. Czuję się tak, jakbym to ja ich zabił absolutnie niemożliwym sposobem, ale ja nie zabijałem, to wszystko On. On mnie ostrzegł, żebym uciekał. Uruchomiliśmy agregat mocy, postawiliśmy kosmonautę na stanowisku i oblepiliśmy czujnikami. Kiedy baterie się naładowały, włączyliśmy generator. I On przyszedł. Ja od razu pobiegłem, jakby niepojęty impuls wygnał mnie precz z komory. Natychmiast... błyskawiczna, nieludzka reakcja. Ale przed tym zdołałem dostrzec, jak On wchłonął kosmonautę. On go... zjadł... Ale wyczułem to biegnąc, w jakiś sposób to pojąłem, nie wiem, jakim cudem. Eugeniusz Dmitriewicz działał bez wahania. Akademik poległ na swym posterunku i cały nasz naukowy kolektyw razem z nim. Był wybuch. Generator unicestwiony, ale to nie pomogło, dlatego że On jest szybszy od wszystkich i perfidniejszy od wszystkich ... ludzi... Ma nadludzką szybkość i możliwości. Od razu się zorientował, jak tylko się pojawił ... co trzeba robić... Na to wystarczą mu nanosekundy. Wziął mnie w obroty, jakby zmienił w przyssawkę i przywiązał do siebie, uczynił swoją kotwicą , czy jak... Ale wcześniej Go poczułem. Czuję Go i teraz. ?n obchodzi mnie bokiem i zabija, zabija, zabija. Jest więź między nami. Dlatego mnie nie rusza. Na razie śpi. Kiedy jest głodny... Nie, nie mogę, to takie ohydne, przecież ja to wszystko czuję! O Boże! Ludzie nie powinni tego wiedzieć – jak On się odżywia. Między nami utworzyło się coś na podobieństwo pępowiny, za pomocą której On zdołał się utrzymać na Ziemi po zlikwidowaniu generatora. Niewidzialna lina wiąże nas silniej niż stalowa. Stałem się dla Niego kotwicą. To straszliwe uczucie."

"Okręt się przechyla! Z pewnością jakiś podwodny prąd, bardzo silny. Zostały dwa wkłady do pochłaniacza. Jeszcze jakieś powinny być, z całą pewnością zostały w zatopionych przedziałach. Nie da rady się do nich dostać! Ale uratują mnie, wierzę w to. Słyszę ciężkie uderzenia w korpus od góry. Pewnie próbują przyłączyć do luku aparat ratunkowy. Znalazłem klucz do nakrętek i stukałem nim w ścianę."

(fragment uszkodzony)

"...pracują nurkowie. Nie mogę tego wyrazić, ale odczuwam to, co On postrzega swoimi zmysłami w sposób nieznany ziemskiej istocie. Wokół łodzi duże ożywienie. Pracują nurkowie. Nad nami mnóstwo okrętów. Specjalny statek grubym wężem podaje zaprawę cementową, która służy do czopowania szczelin na morskich platformach wiertniczych. Ależ kołysze! Nikt nie próbuje ratować załogi. Okręt zalewają cementem. Grzebią mnie żywcem w betonowym sarkofagu! Kadłub uszczelnią na głucho, żeby nic szkodliwego nie przesączyło się na zewnątrz. W Moskwie wszyscy wiedzieli... co będzie... Ktoś zawczasu wszystko przewidział i poświęcił okręt, żeby potwierdzić obliczenia! To znaczy że nad tym projektem pracowała równolegle inna grupa, która osiągnęła sukces przed nami. Oto kto nam załatwił gotowy induktor, a nie wywiad ukradł, jak myśleliśmy. Wykonali na nas doświadczenie. Przyjrzeli się, co wyjdzie."

fragment uszkodzony)

(Skończyło się powietrze. Zdjąłem aparat do oddychania i okazało się, że mogę żyć bez powietrza. On podtrzymuje we mnie przemianę materii, bo jestem Mu potrzebny. Gdybym wiedział, nie męczyłbym się w masce. Latarenka jeszcze się pali, ale blado. Zostałem sam, zupełnie sam, nie licząc Jego, w dziewiątym przedziale. Ostatni człowiek na tym przeklętym okręcie. I stukam, ale nikt nie odpowie."

(Dalej tekst nieczytelny, jakby napisany ręką, nie znającą zasad świata trójwymiarowego)

Okładka
Spis Treści
Tomasz Agurkiewicz
Tomasz Agurkiewicz
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Tomasz Bąkowski
Shigor Birdman
Ryszard Bochynek
Dawid Brykalski
Dawid Brykalski
Charms
Sebastian Chosiński
Paweł Ciemniewski
Paweł Ciemniewski
Gregorio Cortez
Gregorio Cortez
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Łukasz Dylewski
Mateusz Dymek
Ryszard Dziewulski
Ryszard Dziewulski
Piotr Ferens
Michał Fijał
Michał Fijał
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Jurij Gawriuczenkow
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Jakub Gruszczyński
W.Grygorowicz
Agnieszka Hałas
Agata Hołuj
Agata Hołuj
Agata Hołuj
I.Ilf i J.Pietrow
I.Ilf i J.Pietrow
Jacek Inglot
Jacek Inglot
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Maciej Jesionowski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Daniel 'Beesqp' Jurak
Daniel 'Beesqp' Jurak
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Irena Juriewa
Irena Juriewa
KAiN
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Tomasz Kolasa
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Marcin Korzeniecki
Rafał Kosik
Kot
Kot
Kot
Kot
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska

Archiwum cz. II
< 45 >