Archiwum FiF
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Ryszard Dziewulski Literatura
<<<strona 35>>>

 

Reszty nie trzeba

 

 

pomysł: niezidentyfikowany bywalec baru "Salto"

aranżacja: Ryszard Dziewulski

 

Makowski siedział w poczekalni już od kwadransa. W przeciągu tego czasu zdążył znienawidzić piosenkę, której rytm wytupywał z nudów. W sumie, powinien być z siebie dumny. Między innymi to właśnie dzięki niemu o siódmej trzydzieści rano większość stacji nadawczych raczyło słuchaczy tak pretensjonalnymi kawałkami.

Kompanie fonograficzne inwestowały w badania Instytutu Cullenn’a znaczne sumy i nieprzypadkowo większa część z tych kwot zasilała budżet komórki IV, której Makowski był zwierzchnikiem. Również za sprawą kompanii, wyniki badań nad istotą natręctw rzekomych, zwanych niewłaściwie obsesjami miękkimi, trzymane były w sekrecie. Nawet w samym instytucie niewiele osób wiedziało, czym zajmowała się "czwórka", a jej pracownicy milczeli. Tajemnica była na rękę wszystkim – jak to zwykle w sytuacji, gdy nie bardzo jest co ukrywać lub czym się chwalić; enigmatyczność przedmiotu badań dodawała pracownikom powagi i sofistycznej dostojności. Gdyby tak wyszło na jaw, że chodzi tylko o to, która z porannych piosenek mocniej "chwyci" zaspanego słuchacza...

Wytupywany rytm wiercił w jego mózgu dziury na długo zanim następowały uderzenia bębna. Znał tę piosenkę z dawnych czasów i nie dziwił się, że teraz, kiedy powracała w przerytmizowanej adaptacji, zniewalała jeszcze bardziej. "Ty, Ty i tylko Ty będziesz moją Panią" – powtarzał w myśli jej słowa, nie dbając o ironię sytuacji, znajdował się bowiem w poczekalni... biura matrymonialnego.

W uchylonych drzwiach pojawiła się twarz wyjątkowo nieatrakcyjnej asystentki.

– Pan Makowski? Prosimy.

Mimo, iż czekał na ten właśnie moment, z trudem powstał z miejsca. Przeczucia... Ze zdziwieniem stwierdził, że każda z jego nóg waży średnio o pół tony więcej. Przełknął ślinę i zamiast uchylić drzwi szerzej, przecisnął się przez pozostawioną szparę. Z wielkim mozołem dobrnął do stojącego pod oknem biurka, zza którego uśmiechała się do niego Mama Sophie we własnej osobie.

– Proszę siadać, panie Makowski – wskazała głęboki fotel. – Mam dla pana wspaniałą nowinę.

Siadając o mało nie krzyknął. Fotel był dużo miększy, niż przypuszczał. Opadając miał wrażenie, że roztrzaska sobie pośladki o ziemię.

– Jest pan szczęśliwcem, panie Makowski – uśmiechnęła się szerzej niż to jest możliwe. – Odnaleźliśmy kobietę, która jest zwierciadłem pańskich oczekiwań. Pańską wymarzoną, wytęsknioną i idealną drugą połowę. Co pan na to?

Przez chwilę dziwił się, że jej żuchwa nie odpadła od twarzoczaszki.

– No cóż... He... To znaczy...

– A widzi pan?! A nie mówiłam? Jesteśmy właśnie od tego i za sekundkę przekona się pan, że wszystko, co o nas mówią, ani na jotę nie odbiega od prawdy. Jesteśmy rzetelną agencją, która dba...

Przestał słuchać, gdyż poprzez potok zalewających go słów emanował jakiś dziwny rytm. Przywodził coś na myśl, wywoływał z podświadomości to, co nie dało na siebie długo czekać: "Ty, Ty i tylko Ty...".

– ...tak więc jako sześćset osiemnasty szczęśliwiec dostąpi pan...

– Przepraszam, nie jestem pewien, czy dobrze zrozumiałem. Powiedziała pani: za sekundkę. Czy to znaczy, że...

– Ależ oczywiście! Nie wzywałabym tu pana o tak wczesnej porze, gdyby nie było ku temu wystarczających powodów. Otóż jest to jedyny termin, na jaki mogłam zaaranżować wasze spotkanie. Przecież życzył pan sobie, by Ona była osobą czynną zawodowo, prawda? No właśnie. Pan również pracuje i stąd ta godzina spotkania.

– Więc ona tu jest?!

– Oczywiście. Czeka za tamtymi drzwiami. Przed chwilą dopełniałyśmy formalności i stąd to opóźnienie. Przepraszam za ten kłopot.

Pomimo tego, że siedział, odczuł coś jakby utratę równowagi. Właśnie tego się obawiał: nadeszła chwila. Teraz. Za moment. Na taki pomysł mogła wpaść tylko Mama Sophie. Rano, tuż przed robotą, może i ze śpiochem w oku... Dla niej klient się nie liczył. Ważne było tylko jedno: skasować należność za usługę.

– No dobrze – odchrząknął lekko podrażniony – ale czy nie sądzi pani, że... – uśmiechnął się niezręcznie – romantyczniej byłoby spotkać się wieczorem, w jakiejś kawiarni czy restauracji. Przecież istnieją sprawdzone, cywilizowane formy...

– Pracujecie w odmiennym czasie – ucięła.

Boże – pomyślał. – Takie już widać moje szczęście.

Praca w nienormowanych godzinach miewa więcej wad, niż zalet, jednak przyczyny rozstania z Jadźką tkwiły gdzie indziej. Nie mogła się pogodzić z charakterem jego pracy. Według niej, wdzierała się ona w życie prywatne; jego psychika padała ofiarą doświadczeń, którym poddawał się zbyt często.

– Proszę tu podpisać. Aha i jeszcze pański numer indentyfikacji podatkowej.

– No dobrze, ale skąd pewność, że...

– To jest fakturka. O! Proszę o podpis.

– Mimo wszystko chciałbym się wcześniej upewnić, czy rzeczywiście jest to osoba, której... szkic nakreśliłem podczas naszego pierwszego spotkania.

Uśmiech zniknął z twarzy Mamy tylko na chwilę. Sięgając po teczkę, profesjonalnie ukryła irytację pod maską Joker’a.

– Hmm, co my tu mamy... Wysoka, zgrabna, waga – około pięćdziesięciu kilogramów. Zgadza się?

– Owszem.

– Kolor włosów – blond. Tu podkreślenie. Musi być blondynką, prawda?

– Tak. Z całą pewnością – Makowski skinął głową. Miał dosyć brunetek i nie chciał, by kolor włosów jego nowej znajomej prowokował wspomnienia o Jadźce. Poza tym – wstyd się przyznać – nigdy wcześniej nie spotykał się z blondynką.

– Dalej. Wiek – 33. Ładna. Zmysłowa. Stan wolny. Czynna zawodowo, koniecznie wykształcenie wyższe, najlepiej techniczne. Iloraz inteligencji – minimum 120 IQ. Zgadza się?

Kiwnął głową. Czyżby rzeczywiście udało się agencji znaleźć kogoś takiego? Czuł się coraz bardziej podekscytowany.

– Zodiak: Skorpion. Zaradność. Mieszkanie. Zainteresowania: podróże, film, taniec. Nienawiść do gotowania. Miłość do dzieci. Umiejętność gry w brydża...

– Stop! – prawie krzyknął, sięgając po portfel. – Wystarczy!

A więc stało się: znaleźli JĄ – inteligentną blondynkę, która grywa w brydża!! Nad czym tu się, do cholery, zastanawiać?!

Złożył podpis na fakturze, odliczył pieniądze.

– Reszty nie trzeba – rzucił za siebie, płynąc w kierunku drzwi, które uprzednio wskazywała Sophie. Nogi, które przed chwilą przykuwały go do podłoża, teraz niosły niczym płaty szybowca.

"Ty, Ty i tylko Ty będziesz moją Panią".

Chwycił za klamkę i...

– O Boże... Jadźka... Coś ty zrobiła z włosami?...

Okładka
Spis Treści
Tomasz Agurkiewicz
Tomasz Agurkiewicz
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Tomasz Bąkowski
Shigor Birdman
Ryszard Bochynek
Dawid Brykalski
Dawid Brykalski
Charms
Sebastian Chosiński
Paweł Ciemniewski
Paweł Ciemniewski
Gregorio Cortez
Gregorio Cortez
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Łukasz Dylewski
Mateusz Dymek
Ryszard Dziewulski
Ryszard Dziewulski
Piotr Ferens
Michał Fijał
Michał Fijał
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Jurij Gawriuczenkow
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Jakub Gruszczyński
W.Grygorowicz
Agnieszka Hałas
Agata Hołuj
Agata Hołuj
Agata Hołuj
I.Ilf i J.Pietrow
I.Ilf i J.Pietrow
Jacek Inglot
Jacek Inglot
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Maciej Jesionowski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Daniel 'Beesqp' Jurak
Daniel 'Beesqp' Jurak
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Irena Juriewa
Irena Juriewa
KAiN
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Tomasz Kolasa
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Marcin Korzeniecki
Rafał Kosik
Kot
Kot
Kot
Kot
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska

Archiwum cz. II
< 35 >