Archiwum FiF
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Irena Juriewa Literatura
<<<strona 77>>>

 

Tęczowy most

 

 

Rozbrzmiewa posępna muzyka, w której wyraźnie słychać szum morskiego przyboju. Na drugim planie sceny wznosi się pomost, na którym siedzi Ronn i patrzy w dół.
W środku sceny Galar i Belwer.


Ronn (do sali): Most lśnił siedmioma barwami ognia, a fala zdawała się wrzeć i pienić... Rosła, wznosiła się, wzbijała się pod nocne niebiosa... ściana ciemniej wody skrzyła się w świetle księżyców i nikłych światełkach gwiazd... Galar lękał się jej... Pragnął zobaczyć, jak strumień szalonej wody z całą siłą runie w dół, roznosząc wszystko wokół......

Galar gwałtownie podnosi głowę.

Belwer: Mój panie, co z tobą?
Galar: Gdzie jestem?
Belwer: Jesteś w swoim zamku.
Galar: Tak... Jasnozielone światło księżyców zmienia kształt komnaty. Jakieś cienie, prześlizgują się po gobelinach... Jakby żywe istoty... I ty, Belwer... Nie, nie jesteś snem... Jesteś moją Pumą... Z początku, gdy weszłaś do mego domu, dziwny blask twej cery trochę drażnił, ale potem przywykłem...

Ronn: W Galdorheimie uważano za zaszczyt wprowadzić do zamku Białą Pumę. I choć wszyscy wiedzieli, że nałożnice Wirdów, córy niebezpiecznych dzikusek ze starych bagien, dawno straciły dar spalania złego jednym spojrzeniem, to i tak były bardzo cenione. Uważano, że dom, gdzie zamieszka Biała Puma jest chroniony przed troskami i nieszczęściami.
Sami Wirdowie nie bardzo wierzyli w bajki o Pumach dysponujących czarodziejską siłą, jednak cenili niewolnice z tego plemienia bardziej niż wszystkie inne kobiety, mimo, że Pumy nie były zbyt urodziwe.
Dziwne twarze ze skośnym wykrojem wielkich oczu i niezwykła, jakby lśniąca, blada cera wzbudzały czasem myśl, że nie są ludźmi. Mogły jednak rodzić córki normalnym mężczyznom. Były łagodne i zawsze gotowe służyć swojemu Panu, bo uważały, że zsyła go Los... Te cechy tak różne od zachowania podstępnego drapieżnika, którego imię przyjęły, oczarowywały serca bardziej niż przemijająca uroda.

Galar: Wiesz, Belwer, u nas mówią: "Galdorhemski Wird może pozwolić sobie nawet na setkę nałożnic, jednak tylko Biała Puma zaspokoi jego głód miłości". Cieszę się, że przy mnie jesteś właśnie ty, a nie Bjern, nie żona. Kocham was obie, jednak wstyd mi okazywać słabość przy Bjern... Jej siły wystarczyłoby dla kilku kobiet. Jest jak płomień, ruchoma, zmienna.

Bjern: Będziesz ze mnie dumny! Pamiętaj, kochanie, że nie pozwolę ci zapomnieć kim jesteś... Nie pozwolę ci stracić chęci do prawdziwego życia. Będziesz pierwszym z Wirdów. Pamiętaj, że przebaczę wszystko, prócz słabości. Bo czy prawdziwy mężczyzna może trząść się cały tylko z powodu niedorzecznego snu?

Ronn: Płomień i kruchy lód... Wicher i gładź wody nieruchomej, przejrzystej... Bjern i Belwer... Obie są ci potrzebne. W nich, tych dwóch kobietach, znajdziesz wszystkie inne...

Znów słychać posępną muzykę.

Belwer: – Znów ten sam sen?
Galar: – Tak, po raz trzeci... Pamiętam falę. Bałem się jej, a jednocześnie chciałem, żeby rozniosła wszystko wokół. I jeszcze...
Belwer: Mów... Powiedz wszystko, co zobaczyłeś... Mara przyobleczona w słowa, słabnie i znika... Zapomnij o dumie, bądź sobą, bez strachu, że przez to przestanie cię kochać.
Galar: Chyba... Ty mi się śniłaś. (Przy tych słowach Ronn cofa się, a na jej miejscu nagle pojawia się młoda dziewczyna.) I nie ty... Oczy były inne. Buntownicze i beznadzieje... I zadziwiające granatowymi iskrami... Dokładnie takie jak w piosenkach o Pumach, które miały czarodziejską moc. Takie bywają czasem oczy Erla, naszego syna...
Belwer: Galar, to nie ja wdarłam się do snu, ale strach o młodszego syna przyszedł do ciebie w postaci kobiety. Wiesz, ze Erl nie jest taki jak inni... I że Orm, jego starszy brat, twój spadkobierca chyba nie będzie jego przyjacielem... Galar, twoi synowie są bardzo różni...
Galar: Jak ty i Bjern! Erl jest jeszcze mały i zastanawiam się, co z nim będzie, kiedy podrośnie. O takich głupich zrządzeniach Losu, jak narodziny Erla, w Galdorheimie nigdy nikt nie słyszał!
Belwer: Tak, czekaliśmy na dziewczynkę, Pumę, a urodził się chłopczyk. Ma pięć lat, ale nikt nie jest w stanie powiedzieć, co z nim będzie później. W Galdorheimie wszyscy wiedzą: wśród Białych Pum nie ma mężczyzn. To właśnie cię męczy, wzbudzając w duszy lęk... Czyż nie tak?
Galar: Tak, na pewno. I jeszcze... Jeszcze pamiętam most tęczowy. Dziwne prawda? Skąd w nocy może być tęcza?
Belwer: To dobry znak. Tęcza jest symbolem miłości, odrodzenia....W jednej z naszych legend mówi się: "Gdy dwoje wchodzi na tęczowy most, życie się odradza."
Galar: Tak, brzmi piękne. Ale ta fala?
Belwer: Może być jest symbolem wrogiego świata, który pragnie zniszczyć miłość?
Galar: Być może...

Ronn: Rankiem Galar ciągle pamiętał natrętny sen. Był wesoły, rześki i dziwnie przepełniony szczęściem. Jesienne słońce grzało mocno, być może po raz ostatni, tak by Wirdowie przez całą chłodną zimę pamiętali jego ciepło.

Galar: Cudowny dzień na polowanie.
Bjern: Tak, wspaniały!
Orm: – Hej – ho!
Bjern: Wiesz, jest bardzo podobny do ciebie! Ten sam zapał, ta sama gwałtowność nieustępliwych, władczych ruchów, ten sam stanowczy profil, to samo przejmujące spojrzenie... Jestem dumna z naszego syna!
Galar: Ja też jestem dumny. Gdyby Erl choć trochę był podobny do starszego brata...
Bjern: Co robić? Chłopcy mają nasze charaktery. Swoich matek.
Galar: Twój twardy charakter jest głównym darem, który otrzymał Orm. On dosłownie wymusza na ludziach okazywanie szacunku! A spokój Belwer...
Bjern: Pięć lat to jeszcze mało by sądzić jaki będzie twój młodszy syn. A wszyscy się mylili twierdząc, że Puma nie może urodzić prawdziwego mężczyzny.

Bjern i Galar odchodzią, brzmi muzyka, w której wyraźnie słychać tętent koni.

Bjern: Wkrótce zapadnie noc... Poszukamy noclegu w tej wiosce nieopodal drogi?
Galar: Dziwne... te domy są puste. Przecież wieśniacy już dawno powinni powrócić z pól!
Bjern: Jedźmy dalej, zobaczymy, co tam się dzieje.

Ronn stoi w otoczeniu trzech ludzi w czarnych szatach.

Galar: Zdaje się, ze już ją widziałem! Ale kiedy? Gdzie?

Galar patrzy na dziwnych mężczyzn w szatach do ziemi.

Galar: Jestem naczelnym Wirdem naszej ziemi. Wy obcy złamaliście podstawowe prawo Galdorheimu – odważyliście się schwytać Białą Pumę. Wypuście ją!
Starszy Mężczyzna: Służba Magii! Kobieta jest wiedźmą. Próbując jej pomóc, sami ściągacie na siebie kłopoty.
Galar: Nasze Białe Pumy nie są wiedźmami. Prócz tego, ona wkrótce urodzi. W Galdorze nie wolno krzywdzić dzieci, nawet jeszcze nie narodzonych.

Starszy Mężczyzna: A wiedźmom nie wolno płodzić nieludzi. Oto dowód!

Wyjmuje kryształową kulę, zbliża ją do Ronn. Ta cofa się, odsuwa od kuli.

Galar: – Daj mi ją, panie!

Starszy Mężczyzna podaje kulę Galarowi, który spokojnie ją bierze.

Galar: Skąd mam wiedzieć czy można wam wierzyć? A może ta zabawka w ogóle tak reaguje na wszystkie Pumy?
Starszy Mężczyzna: Nie powinniśmy ci odpowiadać Panie, jeśli zapomniałeś o swoich obowiązkach wobec Służby.
Galar: Świetnie! A my nie chcemy, żeby obcy dotykali Pum Galdoru.
Namiestnik: Posłuchaj panie Galarze, nie powinno się ich złościć. Oni, ci ludzie ze Służby są silniejsi niż ty. My wszyscy, twoja żona, twoje sługi... Jesteśmy wobec nich bezsilni. Wystarczy im jeden drobny gest – i nikt z naszych nie zdoła zrobić ani kroku. Rozumiesz?
Starszy Mężczyzna: My nie szukamy zwady z Wirdami. My im pomagamy.
Galar: Nie prosiłem o waszą pomoc.
Namiestnik: Przecież wiemy, że na zamku jest kobieta-Puma. Możemy się zgodzić na doświadczenie. Pójdziemy na zamek i każemy Belwer trzymać kulę. Jeśli wszystko się powtórzy wypuścimy nieszczęsną brankę, a jeśli Belwer spokojnie weźmie kulę, zbierzemy wszystkich Wirdów i stracimy wiedźmę tak, żeby widzieli, że aprobujesz ich decyzję.

Bjern (do Galara): Zgodzisz się?
Galar: Tak, zaproszę ich do siebie.
Bjern: A dlaczego? Znów szukasz sobie rozrywek? Ona powinna wkrótce urodzić, no i Belwer jest bardziej pociągająca, niż ta mała wiedźma. Trzeciej kobiety już nie potrzebujesz!
Galar: Wcale nie jest mi potrzebna. Ale nie mogę spokojnie patrzeć, jak dokonują samosądu na brzemiennej kobiecie. W Galdorheimie nie można krzywdzić Pumy, inaczej spadną na nas nieszczęścia.
Bjern: A jeśli naprawdę jest wiedźmą?
Galar: Wątpię. (nagle drży). Przypomniałem sobie!
Bjern: Co?
Galar: Tak. Nic. (Cicho, do Ronn). Już widziałem cię... We śnie!

Rozbrzmiewa posępna muzyka, wszyscy odchodzą.

Sala w zamku Galara.


Galar (do sługi): Poproś tutaj Belwer.

Sługa odchodzi, po chwili wraca z Belwer. Belwer drgnęła na widok mężczyzny w czarnej szacie i branki.

Belwer: Mój Panie...
Galar: Powiedz, Belwer, możesz mi pomóc?
Belwer: Zrobię wszystko, co chcesz.
Galar: Możesz wziąć do ręki tą lśniącą kulę? Trzeba wyjaśnić, co z nią dzieje kiedy Puma jej dotyka.
Belwer: Dobrze, wezmę ją.

Belwer bierze kulę i ostrożnie ją ściska...

Namiestnik: Wszyscy przekonali się, że Belwer nie jest, a nasza branka jest wiedźmą?
Galar: Nawet nie wiem co powiedzieć... Miałem nadzieję, że po próbie z Belwer, wypuścicie Pumę i będzie mogła spokojnie urodzić córkę. Dwie maleńkie Białe Pumy w moim zamku, chłopczyk i dziewczynka... Tego chciałem! Ale będzie inaczej...
Starszy Mężczyzna: Czy Wird dotrzyma swojego słowa?
Galar: Tak, dotrzymam... zaczekamy do świtu. Przecież obiecałem zebrać Wirdów na kaźń wiedźmy, żeby wiedzieli: przyjmuję decyzję Służby. Usiądźcie drodzy goście i czujcie się jak u siebie.


Odchodzi na bok razem z Belwer.

Galar (do Belwer) : Nie wiem jak jej pomóc! Próbowałem, ale bez rezultatu.
Belwer: Lepiej zostaw wszystko swojemu biegowi. Ta kobieta naprawdę jest wiedźmą, a to znaczy, że musi zginąć.
Galar: Ale dlaczego? Naprawdę wierzysz, że można rozstrzygać los przy pomocy kulki?
Belwer: W niej siedzi śmierć. W tej kobiecie jest Śmierć! Galarze, miałam sen. Straszny sen... Jeśli wiedźma zostanie przy życiu, stracisz swoich synów.
Bjern: Synów?
Belwer: Widziałam we śnie... Nie pamiętam wiele. Sny blakną od razu w chwili gdy się budzisz, ale... Przez wiedźmę, która teraz jest na zamku, bracia zaczną się nienawidzić wzajemnie i Orm... Orm pójdzie zabić Erla!
Galar: Mając zaledwie dziesięć lat?
Belwer: Nie teraz, później...
Galar: Kiedy ta branka będzie już siwa i pomarszczona? Belwer, wierzysz, że Orm i Erl mogą pokłócić się o staruszkę, kiedy wokół nich będzie mnóstwo dziewczyn?
Belwer: Nie chcę stracić syna, Galarze! Wiesz, że my Pumy, możemy urodzić tylko jeden raz. Jeśli Erl zginie, nie mam po co więcej żyć... Czyżby jakaś wiedźma była dla ciebie ważniejsza, niż własny syn?
Bjern: Nie podoba mi się to wszystko! Kula pokazała, że ta kobieta jest wiedźmą, i Belwer miała straszny sen. Czy tego jest za mało? Zostaw nieznajomą ludziom, który wiedzą, co z nią robić. Nie chcę nawet słyszeć, ze mój syn popełni zbrodnię.
Galar: I to mówicie wy? Kobiety?
Belwer: Matki.
Galar: Ona też jest matką!
Bjern: To jest jej bieda. Nie chcemy kłopotów.

Bjern i Belwer odchodzą.

Namiestnik (pokazując Ronn): Trzeba ją gdzieś zamknąć i trochę odpocząć.
Starszy Mężczyzna: Nie. Proszę, zostań tu. Ona powinna być z nami
Namiestnik (ziewa): Jestem głodny i niewyspany.
Galar: Zaraz każę podać to co służba ma pod ręką: chleb, ser, mięsa na zimno. Jest noc i nie chcę budzić kucharzy. Będziecie musieli pić wodę, piwa już nie ma.
Namiestnik: A może jest wino?
Galar: Wina nie mamy. Tylko napar na kwiatach stronga.
Namiestnik: Coś o nim słyszałem.
Galar: Niezbyt często go kosztujemy. Przygotowanie napoju jest bardzo skomplikowane. Pijemy go dwa razy w roku: w Święto Frostre i w Dzień Ciemności.
Namiestnik: Lubię próbować tego, czego dotąd nie znałem.
Galar: Naprawdę? Jeśli chcecie, każę przynieść napój.

Galar odchodzi od Namiestnika, wydaje polecenia słudze.

Sługa: To bluźnierstwo! Podać strong obcym?...
Galar: To co? Jestem u siebie na zamku i częstuję gości czym chcę.
Sługa: Chociaż powiedzcie im, Panie, że napój odurza, że prowadzi poza granice rzeczywistości...
Galar: Jeśli ktoś już przyjechał do Galdoru, to niech łaskawie sam się zobaczy, jak tu ludzie żyją, a nie czeka, że go poprowadzą jak dziecko za rączkę!

Sługa badawczo patrzy na Ronn, a potem na Galara.

Sługa: Rozumiem... (głośno). Twój rozkaz jest dla mnie prawem, panie!

Wychodzi i wraca z niewielkim gąsiorem.

Galar: Mam nadzieję, że jesteście mądrzy i umiecie pić.

Namiestnik, próbuje i od razu nalewa sobie pełny kielich.

Galar: Nie za dużo od razu?

Namiestnik tylko uśmiechną się. Przykład pobudza trzech pozostałych gości, którzy napełniają puchary i zaczynają pić.

Galar: Mam nadzieję, że nie otrujecie się strongiem, chociaż... Kto zna pańskie obyczaje... Nikt nie zaryzykuje w Galdorheimie picia strongu tak jak wy!

Namiestnik od razu opada pod stół, nie uszczknąwszy nawet kęsa. Mężczyźni w czarnych szatach czują, że coś jest nie tak, próbują się podnieść, jednak mogą już tylko trochę odpełznąć wzdłuż ściany.

Galar: I co mam z tobą zrobić?
Ronn: Wypuścić.
Galar: Doprawdy? I dokąd pójdziesz?
Ronn: Do lasu. Powinnam zdążyć dać im życie (ostrożnie głaszcze brzuch)
Galar: Im?
Ronn: Im, bliźniętom, moim dziewczynkom.
Galar: Wkrótce będzie zima. Zginiesz!
Ronn: To nic. Byle by dotrzeć do lasu.
Galar: A jak cię zwą?
Ronn: Ronn. Moja pierwsza dziewczynka otrzyma imię Runi. W niej odrodzi Siła galdorskich lesianok, które potrafiły spalić jednym spojrzeniem podziemne czorty.
Galar: To ona będzie modrooką z piosenek?
Ronn: Tak.
Galar: Bzdura! Skąd możesz wiedzieć kogo urodzisz? Moja Belwer nie wiedziała.

Jakby rozumiejąc wahania Galara, Ronn podnosi się, bierze gąsior ze stołu.

Ronn: Wypij to i dołącz do nich. Jeśli obudzicie się przedwcześnie, wtedy zginę. Ja i moje córki. Nigdy mnie nie zobaczysz. Pomóż mi, a wtedy pomożesz sam sobie... Jeśli nie pozwolisz mi uciec, nigdy sobie tego nie wybaczysz. Trzy śmierci, Galarze! Możesz potem mówić, że to nie twoja wina, ale sam będziesz dobrze wiedzieć, czy jesteś winny czy nie... Proszę cię, wypij i pozwól nam uciec!

Galar bierze gąsior, pije kilka łyków i osuwa się na podłogę. Ronn cicho wychodzi z pokoju.

Galar: Trzeba wiedzieć co pijesz! Strong jest niezbyt podobny do wina. Może pozbawić rozumu do cna. Jestem w swoim domu i mogę robić co chcę. A ucieczka to wasz kłopot, panowie. Nie ja złapałem wiedźmę i nie moim obowiązkiem było jej pilnować. Chcieliśmy zamknąć tę kobietę ale twoi towarzysze odmówili, panie. Od nich teraz trzeba domagać się rachunku za Pumę!
Namiestnik: To nic, złapiemy to plugastwo. Tylko pożyczymy twoje psy, panie.
Galar: Możesz brać całą sforę, byle swoją. Moich wam nie dam. A w ogóle, znudziliście mnie, panowie!

Namiestnik i Mężczyźni w czarnych szatach odchodzą. Za jakiś czas do Galara podchodzi Belwer.

Belwer: Wieść o zgubie Ronn doszła prędko. Nie zdołała się ukryć, psy szybko odnalazły ślad...
Galar: Wiesz, Belwer, kiedy usłyszałem o tym, poczułem dziwną pustkę... Straszna śmierć. Pokazała nam, że lepiej nie wadzić się z Losem. I nie można wierzyć snom...
Belwer: Dlaczego?
Galar: Znów śniłem o tęczowym moście... Początkowo widziałem tylko kolorowy dywan. Ale on potem... zaczął się rozrastać. Jedna krawędź wydłużyła się aż do głuchego lasu, a druga dotarła aż do zamku, gdzie mieszkasz z Erlem. I znów zjawiła się fala...
Belwer: Zapomnij o wszystkim co było. Jestem obok i kocham cię bardzo... Odpocznij. Zapomnij.

Galar pochyla się nad kolanami Belwer. Zasypia. Nieoczekiwanie zjawia się, przejrzysta zjawa..

Galar: Ronn?!

Patrząc na Galara, Ronn daje mu znak, żeby zachował milczenie. Potem prowadzi go za sobą.

Ronn: Noc jest pełna gwiazd. Księżyców nie widać... I niebo woła nas, wzywa cię, byś zanurzył się w bezdennym, błyszczącym mroku... Patrz, Galarze! Nigdy dotąd w swoim życiu nie widziałeś tych niezwykłych, tańczących konstelacji.
Galar: To nie jest niebo Galdoru.
Ronn: Patrz, Galarze, i porzuć lęk!
Galar: Widzę ciemną toń spokojniej wody. Nagle woda ożywa, dygocze jakby, pokrywa się zmarszczkami... Na niebie ogniem płonie wielka tęcza.
Ronn: Nigdy nie widziałeś takiej w Galdorheimie.
Galar: Przejmujące są barwy siedmiu pasków, wysyłające w przestrzeń promienie światła...
Ronn: Patrz! Gdy dwoje wchodzi na tęczowy most, życie odradza się...

Na krawędzi mostu – tęczy pojawia się dziewczyna.

Galar: Kim jest ta dziewczyna, której twarz skądś znam? W jej oczach płoną iskry... Takie same jak gwiazdy na niebie.
Ronn: Będzie nazywać się Runi... W niej będzie Siła galdorskich lesianok, spopielających samym spojrzeniem... Teraz cię nie widzi. Ale obróć się i zobacz, kto do niej idzie po jaskrawym łuku, bez lęku, bez bojaźni w sercu choć most może zniknąć nagle w mroku, rozpuścić się w nicości.
Galar: Kim jest?
Ronn: Znasz go lepiej niż ja. Popatrz mu w oczy... Są dokładnie takie, jak oczy Runi. Przejmujące, z granatowymi iskrami... I ta ledwie dostrzegalna bladość tak charakterystyczna dla Pum...
Galar: Erl?! Ale teraz ma... tylko pięć lat!
Ronn: Stój, nie ruszaj się!
Galar: Ale dlaczego oboje zamarli, jak by bali się zrobić ostatni krok?


Ronn: Ten krok zrobią razem. Gwałtownie, ostro, żywiołowo, jakby bali się, że nie zdążą... Tysiąc gwiazd zatańczy nad ich głowami porażając światłem. A potem gwiazdy zaczną dźwięczeć! Dzwonami spadających kropel wody z topniejącego śniegu i lekkich janczarów... świst ptaków... Szum deszczu... Łagodny szelest liści poruszanych przez wiatr... Szmer leśnych strumieni... Te dźwięki splotą się, połączą i zadźwięczą lekką świetlistą melodią...

Chłopak i dziewczyna naraz robią krok ku sobie i zatrzymują się. Rozlega się huk, niezbyt podobny do dźwięcznej pieśni gwiazd.

Galar: Ronn, woda! Woda nagle zawrzała! Wiruje coraz szybciej, wciąga wszystko wokół, a teraz gejzer wznosi się do nieba. Nie dosięga tęczy, opada w dół... Rodzi się fala! Potężnieje i rośnie aż niebios... ściana ciemnej, skrzącej się na powierzchni wody zasłania wszystko...
Ronn: Galarze, nie lękaj się...
Galar: Jak ten miażdżący strumień szalonej wody runie w dół, to zniszczy wszystko wokół!
Ronn: Co zniszczy? Na dole, pod mostem jest tylko woda. Fala nie może niczego zniszczyć.

Łoskot opadającej fali ogłusza Galara. Mrok, cisza i bezruch... Po jakimś czasie rozlega się dziwny chór głosów...

Ronn: Znów niebo i znów woda... I tęcza lśniąca... I nasze dzieci na szczycie tęczy... A dalej wielkie fale i wyspa, która się z nich wyłania...
Galar: Śnieżnobiałe świątynie... Strzeliste iglice nieznanych pałaców... kryształowe kopuły... Srebrzyste posągi... Setki promieni światła odbitych do góry, ku tęczy...
Ronn: Liwggard, mityczne, prastare miasto, które w pradziejach zabrała otchłań, znowu powstaje z wody. Odradza się, żeby przywrócić to, co zostało utracone przed wiekami...
Galar: Miasto tajemniczych wojowników-magów z naszych legend?
Ronn: Zrozum, Galarze. Syn Białej Pumy nie jest wybrykiem natury, przypadkiem w łańcuchu życia. To odrodzenie tego czym byliśmy, co straciliśmy. Lud Modrookich, znanych w Galdorze jako Białe Pumy niemal zginął. A przecież istniał! I znowu się odrodzi, gdy Erl i Runi przejdą przez most, wskrzeszając baśń o wiecznej miłości...

Światło przygasa. Ronn znika. Drgnąwszy, Galar otwiera oczy. Siedzi przy łóżku syna.

Galar: Sen? Czy rzeczywistość? Jeśli to było snem, to znanym do bólu... (Nachyla się do syna). Mój wird maleńki z czarodziejskiego miasta... Gdzieś w lesie czeka na ciebie granatowooka dziewczyna. Z nią wejdziesz na tęczowy most. Kiedyś spotkałem jej matkę i pomogłem jej uciec przed złymi ludźmi. Potem mówili, że została schwytana... Ale oni kłamali, prawda? Czyż to ważne, co nam opowiadają? Trzeba działać jak każe serce, żeby potem nie żałować straconej szansy, która mogłaby zmienić nasze życie... Prawda, synku?

13.04.2001.

Tłum. Aleksiej Szaszkin

Okładka
Spis Treści
Tomasz Agurkiewicz
Tomasz Agurkiewicz
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Jacek Andrzejczak
Tomasz Bąkowski
Shigor Birdman
Ryszard Bochynek
Dawid Brykalski
Dawid Brykalski
Charms
Sebastian Chosiński
Paweł Ciemniewski
Paweł Ciemniewski
Gregorio Cortez
Gregorio Cortez
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
EuGeniusz Dębski
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Andrzej Drzewiński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Tomasz Duszyński
Łukasz Dylewski
Mateusz Dymek
Ryszard Dziewulski
Ryszard Dziewulski
Piotr Ferens
Michał Fijał
Michał Fijał
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Aleksander Fiłonow
Jurij Gawriuczenkow
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Grzegorz Gortat
Jakub Gruszczyński
W.Grygorowicz
Agnieszka Hałas
Agata Hołuj
Agata Hołuj
Agata Hołuj
I.Ilf i J.Pietrow
I.Ilf i J.Pietrow
Jacek Inglot
Jacek Inglot
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Dariusz S. Jasiński
Maciej Jesionowski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Marcin Jeżewski
Daniel 'Beesqp' Jurak
Daniel 'Beesqp' Jurak
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Maciej Jurgielewicz
Irena Juriewa
Irena Juriewa
KAiN
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Hubert Kolano
Tomasz Kolasa
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Mariusz Koprowski
Marcin Korzeniecki
Rafał Kosik
Kot
Kot
Kot
Kot
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska
Justyna Kowalska

Archiwum cz. II
< 77 >