Archiwum FiF
| ||||||
Szpital dla niewiniątek
Jest wieczór. Siadam wygodnie w fotelu i wypływam nim z portu. Moja tratwa dryfuje bezładnie niesiona przez fale bezkresnego morza niepamięci. Powoli zbliżam się ku wyspom mojego dzieciństwa. Wzmaga się wiatr i silne fale wyrzucają mnie na brzeg niewielkiej wysepki. Wysiadam. Idę. Przedzieram się przez dżunglę świerków, a nocne drapieżniki z uwagą śledzą moje kroki. Docieram do polanki. Tam, na środku, oświetlony promieniami srebrnego księżyca, wyrasta potężny budynek – szpital dla niewiniątek. Wchodzę. W pustym ciemnym korytarzu niesie się echo moich kroków. Nikogo nie ma – tylko mała dziewczynka. Leży skulona skrywając swe nagie ciałko pod płaszczem kołdry – przyjaciela i płacze.
Ta mała dziewczynka to ja.
Dzisiaj byłam bardzo niegrzeczna i zostałam ukarana. Zbiłam szybę. Byłam w łazience razem z innymi dziećmi. Przezywały mnie, jak zwykle. Mówiły straszne rzeczy. Bałam się ich. Ja nie jestem śmieciem, prawda? Prawda?! Ktoś rzucił we mnie jabłkiem. Odrzuciłam je, ale mam chore oczy, nie trafiłam. Zbiłam szybę. Nie chciałam. Naprawdę. To niechcący. Przybiegła ta straszna pielęgniarka z wielką twarzą. Krzyczała na mnie. Jej obrzydliwy jęzor wił się jak wąż, jej usta chciały mnie pożreć jak robaki. A ręce?! Okrutne ręce o stalowych szponach zdarły ze mnie pidżamę i brutalnie wsadziły do łóżka, nagą. Przerażona leżałam bezgłośnie łkając, a dziewczyny śmiały się ze mnie. Zaprosiły chłopców i ustawiły ich w kolejce do mojego łóżka. Podnosiły kołdrę, a chłopcy patrzyli jak wygląda dziewczynka bez majtek. Zostałam złamana. A potem wszyscy poszli na wycieczkę zostawiając mnie samą i upokorzoną.
|
||||||