Archiwum FiF
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Andrzej 'Soulless' Kozakowski Literatura
<<<strona 05>>>

 

Most na rzece Styks

 

 

– Słyszałem, że interesuje się pan fantastyką? – zapytał siedzący przy barze facet, ubrany w jeansową bluzę i czarną koszulkę z okładką płyty jakiegoś zespołu heavy-metalowego.

– Tak. Nazywam się Tom Kakks. Jestem redaktorem miesięcznika fantastycznego „Fiction of Today, Science of Tomorrow”. Czy to pan umawiał się dziś na spotkanie?

– Tak, to ja. Steven – przedstawił się, po czym uścisnęli sobie dłonie. – Chciałem z panem o czymś porozmawiać.

– Oczywiście, proszę – Tom wstał i wskazał jeden z pustych o tej porze stolików, stojący pod ścianą.

– Chciałbym pokazać panu kilka zdjęć – powiedział Steven, gdy tylko wygodnie usiedli. Wyjął z wewnętrznej kieszeni bluzy, kopertę Kodaka i podał ją Kakksowi. – Proszę je obejrzeć i powiedzieć, co pan o tym myśli.

– Kapitalne – odparł Tom z wyraźnym błyskiem w oku, gdy tylko przejrzał zdjęcia. – Ile pan za nie chce? Biorę wszystkie. Ma pan jakieś wejście w ekipie? Bo to są chyba niepublikowane nigdzie zdjęcia scenografii do „Obcego 6”? Mam rację?

– Mniej więcej. O pieniądzach porozmawiamy później. Teraz chciałbym tylko poznać pana zdanie na ich temat.

Tom ponownie wyjąć z koperty zdjęcia i zaczął je oglądać po kolei, pokazując Stevenowi.

– O, to tutaj, to jest wejście do jakiegoś rodzaju budowli. Piękne symbole na ścianach. Brak śluzy wejściowej sugeruje dużą budowlę. Oryginalnie powinny tu stać jakieś straże. To może być jakiś rodzaj świątyni... Tu, na kolejnym, widać korytarz. Jest wysoki, na ścianach te same symbole – przerzucił kilka kolejnych, przedstawiających dalsze części korytarza. – O, a tu, te jajowate kształty, stojące pod kątem przy ścianie, to hibernatory. Dobrze zachowane, ciągle aktywne, wnioskując po lampkach kontrolnych. O, ten tutaj, to jakiś obcy. Znaczy nie ten „obcy” obcy, ale jakiś inny, taki jakby powrót do motywów z jedynki i dwójki. Bardzo dobre zdjęcia, wyraźne i ostre, nie jakaś tam amatorszczyzna. Mogę puścić je w następnym numerze.

– Mam tego trochę więcej...

– Interesuje mnie wszystko.

– Proszę w takim razie ze mną, przejedziemy się – powiedział Steven, odchylając lewą część bluzy, na tyle, by Tom zobaczył broń.

– Nie rozumiem, o co chodzi? – zapytał Tom Kakks. – Kim pan jest?

– Major Sticks, NSA. Proszę wyjść spokojnie ze mną i nie utrudniać mi mojej pracy – powiedział, pokazując odznakę.

Wstali i wyszli. Wsiedli do srebrnego Nissana Patrola. W głowie Toma wrzało. Czyżby te zdjęcia były prawdziwe? – myślał. – Czy rząd naprawdę ukrywa tajemnicę o obcych? Może będę mógł zobaczyć, jaka jest prawda? Ale co później, przecież mnie nie wypuszczą ot tak sobie... Muszę coś zrobić.

Steven prowadził szybko, pewnie. W pewnym momencie podał Kakksowi telefon, umieszczony pomiędzy przednimi fotelami.

– Zadzwoń do żony, niech się nie martwi o ciebie – rzekł. – Powiedz, że podłapałeś jakiś mocny temat i musisz na kilka dni wyjechać z miasta.

Tom wybrał numer swego domu.

– Clara? Tak, to ja – zaczął mówić do słuchawki. – Słuchaj, mam kapitalny temat na oku i nie mogę teraz zgubić tropu. Wrócę za kilka dni, nie martw się. Zadzwoń do wujka Teda i powiedz mu, że nie pójdę z nim jutro na ryby... Tak, wszystko w porządku... Zadzwonię, jak tylko będę mógł... Pa, kochanie.

– Wujek Ted – odparł major Sticks, uśmiechając się. – Znamy to wasze hasło. Ale nie przejmuj się, zobaczysz sam, że wszystko gra.

Tom wyciągnął i zapalił papierosa. Całą dalszą drogę jechali w milczeniu.

 

* * *

 

Strażnik przy wjeździe do bazy wojskowej Rouchman’s Hill, widząc nadjeżdżający samochód, od razu otworzył szlaban. Nie zatrzymywali się nawet w celu sprawdzenia przepustek. To naprawdę coś dużego – pomyślał Kakks.

Minęli kilkanaście budynków wojskowych i wjechali na lądowisko helikopterów. Gdy wysiadali z samochodu, wirnik wojskowej maszyny kręcił się już szybko. Tom, popędzany przez majora Sticksa, biegł, odruchowo pochylając głowę. Ktoś pomógł Tomowi wsiąść do środka. Maszyna wystartowała w momencie, gdy tylko stojący na zewnątrz Steven zatrzasnął drzwiczki.

Kakks rozejrzał się. W tylnej części helikoptera znajdowały się cztery fotele dla pasażerów, zestawione parami tak, aby przewożeni ludzie siedzieli twarzami do siebie. Hałas wojskowej maszyny powoli stawał się nie do zniesienia. Naprzeciwko Toma siedziało dwóch żołnierzy, jeden z nich podał mu hełm. Tom założył go, a żołnierz podłączył do niego jeden z wystających ze ściany przewodów. Dopiero teraz Kakks spojrzał na zasępionego pasażera, siedzącego obok niego.

– Andrew? – zapytał zdziwiony. – Więc ciebie też?

 

* * *

 

Na zewnątrz było gorąco. Cholernie gorąco. Na szczęście ogromny namiot konferencyjny, do którego ich zaprowadzono zaraz po wylądowaniu, posiadał własną klimatyzację. Na jego środku stały dwa ogromne stoły. Pomiędzy nimi coś, co wyglądało na kilka połączonych ze sobą za pomocą przewodów, sporej wielkości lodówek. Dookoła stało kilkanaście rzędów solidnych, wojskowych, rozkładanych krzeseł. Większość z nich była już zajęta. Gdy tylko oczy Toma przyzwyczaiły się do półmroku, zaczął rozpoznawać poszczególnych ludzi. Tu, gdzieś na skraju świata, w wojskowym namiocie siedziała sama elita świata nauki i fantastyki.

– Witam państwa – zaczął siedzący przy centralnym stole oficer, gdy tylko Tom i Andrew zajęli miejsca. – Nie będę lał wody. Na pytania odpowiem dopiero wtedy, gdy przedstawię całą sytuację. A sytuacja jest nadzwyczajna. Przy krzesełkach, po swojej lewej ręce, macie okulary systemu wirtualnego. Proszę je teraz założyć i wyregulować.

Tom sięgnął lewą ręką, podniósł okulary i założył je. Kiedyś bawił się już systemami wirtualnymi, lecz ten, który miał na sobie, był wyjątkowo lekki i mały. Nie odchodziły od niego żadne przewody. Najpierw przed oczami Kakksa pojawiły się rozmazane okręgi, które samoczynnie, w ciągu niespełna sekundy, stały się ostre i czytelne. Potem pojawiło się pytanie o wybór rodzaju sterowania. Tom wybrał sterowanie ręczne, gdyż nigdy nie obsługiwał urządzeń sterowanych ruchami gałek ocznych. Odruchowo zaczął sięgać lewą ręką w kierunku miejsca, z którego wziął okulary, gdy kolorowy sześcian, który pojawił się przed jego oczami, obrócił się. Zrobił to w taki sposób, że w ciągu ułamka sekundy Tom zrozumiał, że to on spowodował ten ruch i może go w pełni kontrolować. Ruszył prawą ręką, znowu lewą. Tak, – pomyślał – technika wojskowa zawsze wyprzedzała cywilną. Przeszedł skrócony instruktaż obsługi, który zaproponowało mu urządzenie i bawił się nim jeszcze kilka minut, zanim okulary nagle nie stały się przezroczyste i ponownie nie usłyszał głosu oficera.

– Sytuacja przedstawia się następująco. Dwa lata temu władze Egiptu poprosiły nas w ścisłej tajemnicy o technologiczną pomoc przy badaniu podziemi piramidy Cheopsa. Brygada inżynierska, wysłana w ramach współpracy międzynarodowej, zameldowała w sztabie generalnym, że sprawa jest poważniejsza i poprosiła o naukowe wsparcie. Od 1975 roku rząd Egipski utrzymywał w tajemnicy odkrycie korytarza, prowadzącego do niższej kondygnacji piramidy. Natknięto się na fragment ściany, wykonany z nieznanego materiału, którego nie udało się zniszczyć żadnym dostępnym środkiem. To była bezpośrednia przyczyna, dla której całą sprawą zainteresowała się armia. Badania echolokacyjne wyraźnie wskazywały, że za tą ścianą znajduje się ogromne, niezbadane jeszcze pomieszczenie – okulary systemu wirtualnego ponownie stały się nieprzezroczyste, po czym pojawiły się w nich zdjęcia omawianych struktur. Drzwi, bo to były drzwi, udało nam się otworzyć zaledwie pięć miesięcy temu, za pomocą ultradźwiękowego młota, zdolnego do rozluźnienia połączeń subatomowych. Ponieważ nie chcieliśmy zanieczyścić zastanej tam atmosfery, dookoła całości zbudowaliśmy hermetyczne grodzie ciśnieniowe. Wszystko, co zastaliśmy za tymi drzwiami, przenieśliśmy za pomocą zdalnie sterowanych robotów, wyposażonych w skanery 3D, do przestrzeni wirtualnej. Zapraszam teraz państwa do samodzielnego zapoznania się z tym, co tam znaleźliśmy. Będą państwo widzieć się wzajemnie w postaci unoszących się kamer, z umieszczonym powyżej nazwiskiem, bądź pseudonimem, pod którym jesteście znani. Gdy będziecie chcieli porozmawiać między sobą, wystarczy wskazać palcem wybraną kamerę i wybrać opcję rozmowy.

Oficer skończył mówić. Przed oczami Toma ukazał się szeroki, kamienny korytarz, zamknięty z obydwu stron grodziami ciśnieniowymi. Znał ten korytarz, widział go na jednym z pokazanych mu przez Stevena zdjęć. Na jednej z jego ścian, mniej więcej w środku, ziała sporej wielkości dziura. Materia na jej krawędziach, wyglądała podobnie do stopionego plastiku. Wokół Kakksa unosiło się kilkadziesiąt kamer, opisanych znanymi mu, w większości, nazwiskami. Prawie wszystkie poleciały w kierunku otworu w ścianie i przeleciały przez niego. Zrobił gest lewą dłonią i poleciał za nimi.

Przekrój korytarza miał kształt trapezu. Sam korytarz ciągnął się dobre sto metrów. Na końcu, po jego lewej stronie, znajdowało się widziane przez niego wcześniej na zdjęciu wejście do dużego pomieszczenia. Samo pomieszczenie wewnątrz dzieliły na trzy części ściany działowe. W największej z nich znajdowały się jakieś urządzenia. Stały na solidnych, wzmocnionych podstawach i były ze sobą wzajemnie połączone w coś podobnego do taśmy produkcyjno-montażowej. Przyglądał się im dość dokładnie z każdej strony, lecz nie był w stanie poznać ani zrozumieć zasad działania żadnego z jego elementów.

Druga część, dwadzieścia na dwadzieścia metrów, była całkiem pusta. Jedynie w obu działowych ściankach, o grubości około półtora metra, znajdowało się osiem symetrycznie rozłożonych wnęk. Każda z nich miała około metra głębokości i ponad trzy wysokości. Pośrodku każdej, w podłodze, znajdowały się dwa owalne zagłębienia, piętnaście na czterdzieści centymetrów każde. Pod sklepieniem wnęki wisiało coś, co z wyglądu przypominało zwykły, okrągły prysznic.

Tom przeleciał do ostatniej części pomieszczenia. Zauważył oglądane wcześniej na zdjęciu hibernatory. Doliczył się dwudziestu. Dziewiętnaście z nich było pełnych. Na wszystkich mrugały kontrolne światełka. Dwudziesty stanowił tylko skorupę, wypełnioną wystającymi z niego urządzeniami niewiadomego przeznaczenia. Tom przy pierwszym spostrzegł zgromadzenie kilkudziesięciu latających kamer, całkowicie zasłaniające coś, co leżało na podłodze. Szybko w opcjach wyłączył możliwość oglądania innych uczestników i gdy zrobiło się pusto, podleciał w to miejsce.

Na podłodze, niecały metr przed jednym z hibernatorów, leżał obcy. Jego ciało było chude i wyglądało jak zmumifikowane. Mierzył ponad dwa i pół metra i posiadał sześć kończyn. Dolne stanowiły nogi, górne ręce. Środkowe, mniejsze, zaopatrzone w chwytne palce, sprawiały wrażenie będących w zaniku. W palcach lewej górnej kończyny obcy trzymał przedmiot, przypominający walec, grubości centymetra i długi na trzydzieści. Przedmiot nie miał żadnych przycisków, lecz jedynie trzy owalne wgłębienia. Spod poczerniałych, wysuszonych tkanek obcego wyzierały fragmenty wewnętrznego szkieletu – srebrno-niebieskawego, jakby metalowego. Obcy sprawiał wrażenie, jak gdyby próbował zaktywować hibernator, lecz coś mu to uniemożliwiło

Po kilku godzinach dokładnego oglądania całej przestrzeni i rozmów z ekspertami fizyki i fantastyki z całego świata, Tom poczuł się nieco znużony. Oficer powiadomił ich, że mogą sobie zrobić teraz przerwę i wymienić poglądy przy posiłku, a ponowne zebranie będzie miało miejsce za dwie godziny. Kakks wyłączył system wirtualny i zdjął okulary. Bolał go trochę nos. Spróbował wstać, lecz błędnik odmówił mu posłuszeństwa i z ciężkim sapnięciem Kakks opadł na krzesło. Rozejrzał się po wnętrzu namiotu i zauważył, że ponad połowa krzeseł była już pusta, a kilku ludzi, zataczając się nieco, szło w kierunku wyjścia. Odczekał kilka minut i wyszedł za nimi.

Jakiś żołnierz odprowadził go do innego, prostokątnego namiotu. Znajdowały się w nim z jednej strony przygotowane dla nich, wojskowe prycze, a z drugiej polowe kuchnie, wraz z kilkoma kwadratowymi stolikami. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie jadł od ponad dwudziestu godzin. Wybrał sobie jakąś gęstą zupę i talerz sałatki warzywnej. Rozejrzał się, wzrokiem odnalazł wolne miejsce przy stoliku, podszedł, grzecznie się przedstawił i usiadł, by w końcu napełnić, wykręcony już prawie na drugą stronę od wspaniałych zapachów, żołądek. Na szczęście nie znał nikogo z siedzących obok niego ludzi, zjadł więc szybko i ponownie wrócił do okrągłego namiotu, by tym razem przyjrzeć się dokładniej części pomieszczenia obcych, w której znajdowała się taśma produkcyjna i spróbować odgadnąć jej przeznaczenie. Tym razem czytał też uważnie opisy wszystkich materiałów, które zdążono zbadać.

Nagle przed oczami zamrugał mu czerwony napis „NARADA ZA 3 MINUTY”. Tom ponownie wylogował się z systemu i czekał na wykład oficera. Dwóch żołnierzy chodziło pomiędzy rzędami krzeseł i rozdawało poszczególnym uczestników czerwone, plastikowe teczki.

– Witam ponownie – zaczął oficer. – Trzymacie teraz państwo przed sobą teczki, w których znajdują się dobrowolne deklaracje przystąpienia do naszego programu badawczego o kryptonimie „Most na rzece Styks”. Ci z państwa, którzy zdecydują się współpracować z nami i wspomagać nas w obecnych oraz przyszłych badaniach i rozwiązywaniu nietypowych problemów, otrzymają pełen dostęp do wszystkich wyników. Jednakże będzie ich obowiązywać pełna, wojskowa tajemnica. Mam nadzieję, że ta część jest jasna?

– A ci, którzy się nie zgodzą? – zapytał jakiś głos z sali. – I którzy postanowią sprzedać zdobyte informacje, na przykład prasie czy telewizji?

– Bądźmy poważni – oficer uśmiechnął się. – Na razie jedyną rzeczą, którą państwo widzieli, był tymczasowy obóz wojskowy i demonstracja nowego systemu rzeczywistości wirtualnej, który notabene za kilka lat pojawi się także w sprzedaży detalicznej. Przecież wszyscy wiecie, że wojsko sprzedaje swoje przestarzałe patenty.

Tom przeczytał uważnie cztery strony komputerowego wydruku. Znajdowało się tam sporo zastrzeżeń, ze szczególnym uwzględnieniem przestrzegania tajemnic wojskowych, z wyliczonymi wszystkimi konsekwencjami, z sądem wojskowym włącznie. Z drugiej strony przystąpienie do programu badawczego pod nadzorem wojska dawało dostęp do wielu miejsc, a także prawo do wojskowej renty i emerytury. Tom przeczytał wszystko jeszcze raz. Dokument był uczciwy, bez żadnych haczyków, ukrytych drobnym drukiem.

Oprócz Kakksa, dokument zdecydowało się podpisać jeszcze czternaście osób. Wszystkich pozostałych grzecznie wyproszono z namiotu konferencyjnego.

– Witam państwa ponownie i dziękuję za wyrozumiałość – powiedział oficer. – Teraz mogę już państwu zaufać i przekazać prawdziwe fakty. Proszę nie przerywać mi, dopóki nie powiem wszystkiego. Otóż prawie wszystko, co państwo widzieli na ekranach wirtualnych, jest fikcją, – na sali nagle podniósł się szum – spreparowaną przez naszych specjalistów od propagandy i dezinformacji. Prawdziwa jest tylko jedna rzecz. Ów przedmiot, który w prezentacji obcy trzymał w dłoni. Cała ta akcja została zorganizowana tylko i wyłącznie z jego powodu. Będą mogli państwo obejrzeć go sobie dokładnie po tym, co powiem. Przedmiot ten nie pochodzi od żadnych obcych, a znaleziony został faktycznie w Egipcie podczas prac wykopaliskowych w Dolinie Królów. Jest to pręt wykonany przez ludzi, wydawałoby się zwykły, platynowy pręt z kilkoma wgłębieniami. Został przez nas zbadamy dokładnie. Platyna, z której jest wykonany, posiada stopień czystości na poziomie stu procent, bez dwóch milionowych. W jego końcu, przeciwnym, niż wgłębienia na palce, znajduje się fragment pustego miejsca. Coś, jakby bąbelek powietrza. Biegnie od niego niezwykle cienki, pusty kanał, dochodzący do szczytu walca. Nie mamy na razie pojęcia, jaki gaz jest wewnątrz ani w jaki sposób ludzie sprzed ponad pięciu tysięcy lat byli w stanie uzyskać tak wysoki stopień czystości metalu. Nie wiemy też, do czego ten przyrząd służy. I tu właśnie zaczyna się państwa zadanie.

– Może to zapalniczka? – spytał na głos Tom, kładąc cały program badawczy na łopatki.

 

6-7 maja 2001

 

Okładka
Spis Treści
Justyna Kowalska
Andrzej Kozakowski
Andrzej Kozakowski
Andrzej Kozakowski
Andrzej Kozakowski
Andrzej Kozakowski
Ryszard Krauze
K.Kwiecińska
Marcin Lenda
Paweł Leszczyński
Paweł Leszczyński
Paweł Leszczyński
Paweł Leszczyński
Paweł Leszczyński
Paweł Leszczyński
K.Leszczyński
Jakub Lipień
LouSac
Lucy
Krzysztof Mandrysz
Krzysztof Mandrysz
Krzysztof Mandrysz
Krzysztof Mandrysz
A.Mason
Michał Mazański
Rafał Mroczek
Sławomir Mrugowski
Sławomir Mrugowski
Barbara Ogłodzińska
Barbara Ogodzińska
Kamil Olszewski
Pacek
Tomasz Pacyński
Tomasz Pacyński
Tomasz Pacyński
Andrzej Pilipiuk
Eryk Ragus
Eryk Ragus
RaV
Paweł Rogiewicz
Anna Romanowicz
Jacek Rostocki
Jacek Rostocki
Tomasz J. Rybak
Ryh
Andrzej Siedlecki
Agnieszka Śliwiak
Tomasz Stypczyński
Tomasz Stypczyński
Tomasz Stypczyński
Tomasz Stypczyński
Tomasz Stypczyński
Robert J. Szmidt
Robert J. Szmidt
Roman Szuster
W.Świdziniewski
Andrzej Świech
K. i K. Urbańskie
K. i K. Urbańskie
K. i K. Urbańskie
K. i K. Urbańskie
K. i K. Urbańskie
K. i K. Urbańskie
Vanderberg Club
Tomasz Winiecki
Tomasz Winiecki
Marek Wojaczek
Milena Wójtowicz
Milena Wójtowicz
Milena Wójtowicz
Milena Wójtowicz
Robert Zang
Roger Zelazny
Dawid Zieliński
Dawid Zieliński
Zubil
Zubil
Zubil
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Artur Żarczyński
Artur Żarczyński
K.Żmuda-Niemiec
K.Żmuda-Niemiec

Archiwum cz. I
< 05 >