Archiwum FiF
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Paweł Leszczyński Literatura
<<<strona 15>>>

 

Lost Angeles

 

 

Ja, do cholery, nie jestem zupełnie pewien czy narodziłem się jak wy. Cały czas mam to pieprzone przeczucie że, gdy wygramoliłem się z matczynego łona, rozdarty jej krzykiem, skąpany w jej krwi, unurzany w jej grzechu i brudzie, to w tym momencie przegapiłem coś bardzo ważnego. Nie wiem co usunięto mi zaraz po urodzeniu: wykrzywione kikuty skrzydeł, małpi ogon, czy błonę między palcami. Czy wcześniej, jak ten spasiony cherubin, miałbym latać między chmurkami i powstrzymywać się od sikania na ludzi?

Byłem nim. Kurwa, ja byłem jednym z tych pierdolonych aniołów! Śnieżnobiała szata okrywała moje ciało, a aureola rozjaśniała drogę. Na pewno. I na co to wszystko??? Kurwa, na co to wszystko, skoro świat połknął mnie już wtedy, a teraz wypluł oklejonego żółcią i tym czego nie mógł strawić. Czyli mną, kurwa, mną!!! Nie mógł strawić mnie, dlatego wylądowałem, jak ta gnijąca ryba, w sterylnie białej muszli. I oto tu, kurwa jestem. Za ścianą rozgrywa się mój pieprzony dramat, moje życie pełne kłamstw i prawdy, która to prawda jest tysiąckroć bardziej od kłamstw bolesna. Przyjrzyjcie się mi, przypatrzcie się jak krew zmieszana z potem spływa po moim ciele. Zobaczcie nadzieje idioty... kurtyna!

 

I o to jestem, kamera kręci się pod żyrandolem, cienie próbują ukryć się przed jej czujnym okiem. Wszystko wiruje, wiruje, wiruje, a puste sylwetki cieni na granicy widzenia ślinią się i tarmoszą swe nagie ciała w pierdolonej orgii. Zaspokajają się patrząc na...

Łóżko. Najzwyklejsze łóżko na którym zdycha człowiek. Jego ponura wywłoka nie przypomina niczym dumy którą była kiedyś. Smród psującego się ciała wypełnia pokój, ropa wypływa z brudnych, zakrwawionych owrzodzeń a żyrandol cały czas wiruje i wiruje. Człowiek na łóżku rzęzi rozpaczliwie, a jego usta pokrywają się tragiczną mieszaniną flegmy i krwawej ropy. To już nie jest człowiek, to umierające coś, ostatnie bydlę, ostatnia szmata, która już od dawna błaga o śmierć. Jej cierpienie osiągnęło już stadium nieskończonego absolutu gnijących ust i chorobliwie wytrzeszczonych oczu. To moja matka. Poznajcie moją matkę. Bardzo ją kocham.

No więc ona, ta moja matka rzęzi właśnie w swej ostatniej agonii. I dobrze. Czekam jeszcze na jakieś ostatnie słowa, ale oto i koniec, chyba że wypięte w skurczu ciało kryje jeszcze jakieś tajemnice. Te tajemnice zostawiam pojebanym chirurgom którzy zajrzą w każdy zakamarek wypiętego brzucha aby znaleźć przyczynę zgonu. A przecież o to takie łatwe. Wystarczy spojrzeć na twarz. To kłamstwo ją zniszczyło. Ja jeszcze o tym nie wiem, ale zaraz się dowiem.

 

Kamera cały czas wiruje i wiruje i bardzo dobrze, bo to znak że ciągle żyję, a świat dochodzi do jakiejś pieprzonej kulminacji. Na więc zakryłem tę sukę, moją matkę, połatanym prześcieradłem, śmierdzącym od potu i kału, w ostatnim hołdzie, za te wszystkie lata spędzone na ulicy w brudzie i smrodzie dnia powszedniego. Naprawdę byłem jej za to cholernie, z samej głębi serca, wdzięczny. Gdyby nie ona, mógłbym już nie żyć. Kocham ją.

Czy jestem już za stary na samobójstwo?

 

Wyrwaną nogą od krzesła rozpierdoliłem zamek starej szafy. Szafa była zbutwiała i przegniła, więc nie było to trudne. Na pierwszej półce pod wiecznie zapleśniałym kocem dawno temu ukryta została mała szkatułka zawierająca cały nasz majątek. Tyle, ile matka oszczędziła na moich butach i paście do zębów. Całe, kurwa, czterysta złotych! Za te pierdolone pieniądze straciłem odmrożony palec, przechorowałem co tylko się nadarzyło, i umierałem za życia. Ale byliśmy biedni i matka musiała oszczędzać.

Czterysta złotych. Mniej więcej po cztery pierdolone grosze na każdy dzień mojego posranego życia. To dużo. Całe szczęście że je zaoszczędziła. W szkatułce było coś jeszcze.

 

Obrazy są teraz urywanie, wszystko wiruje tak szybko że moja sylwetka rozmazuje się i nie stoję już tam, ale stoję wszędzie, na całej długości równoleżnika. Nie widać jak sięgam do głupiego drewnianego puzderka, w którym ukryte było moje zdrowe życie. Nie widać jak wyjmuję z niego mały płócienny woreczek ściągnięty jedwabną wstążką. Woreczek jest tak wypłowiały i starty, że po prostu rozpada się w palcach. Czyżby jakieś kosztowności, pamiątki rodowe których przez głupi sentyment nie udało się sprzedać? Potrząsam woreczkiem. Lekkie. Pewnie, kurwa, znowu jakaś hostia czy inne zboczenie na czarną godzinę. Matka miała takie odchyły. Że to niby pobożna i święta.

Rozrywam jedwabną nitkę, ale wy tego nie widzicie, a jeśli widzicie to zamknijcie oczy, natychmiast! Zszyjcie je sobie trzykrotnie stalową nicią aby nigdy nie otworzyć i nie zadać kłamu tego co was otacza! Nić trzyma mocno, kamera wskazuje białą kartkę papieru na którą kapią krople krwi. To krople mojej pierdolonej krwi!!!

No więc w tym zjełczałym woreczku znalazłem to z czego mnie niegdyś okradli. Jedyna rzecz, z jaką przyszedłem na świat. Małe, połamane skrzydła, po bieli których zostało tylko wspomnienie. To były moje skrzydła. Jestem, kurwa, aniołem. Aniołem wszystkiego, co tylko uważacie za dobre. A ci złodzieje pozbawili mnie mojej świadomości.

 

Kamera zrywa się i upada ciężko w rogu pomieszczenia. Obiektyw pęka, ale mimo wszystko poprzez jakieś odblaski widzicie to, na co pozwalam już patrzeć. Oto ja. Nakładam na siebie lnianą szatę prześcieradła zerwanego z kurhanu matki. Moje skrzydła, mój największy talizman, zjadam, tak, jak jest w zwyczaju dawać dziecku do zjedzenia jego pępowinę. W tych skrzydłach jest cała mądrość. Przypominam sobie, po co tu przyszedłem. Tak. Nawracać.

 

(kamera wyłapuje jeszcze moją sylwetkę przesuwającą się w stronę drzwi. W jednej ręce ściskam sprawdzoną nogę krzesła, w drugiej pukiel włosów mej matki, wyrwanych na szczęście. Aureola rozjaśnia me oblicze, a chwała Pana – me czyny)

 

Pełen łaski.

Ja, do cholery, jestem zupełnie pewien, że nie narodziłem się jak wy.

 

Okładka
Spis Treści
Justyna Kowalska
Andrzej Kozakowski
Andrzej Kozakowski
Andrzej Kozakowski
Andrzej Kozakowski
Andrzej Kozakowski
Ryszard Krauze
K.Kwiecińska
Marcin Lenda
Paweł Leszczyński
Paweł Leszczyński
Paweł Leszczyński
Paweł Leszczyński
Paweł Leszczyński
Paweł Leszczyński
K.Leszczyński
Jakub Lipień
LouSac
Lucy
Krzysztof Mandrysz
Krzysztof Mandrysz
Krzysztof Mandrysz
Krzysztof Mandrysz
A.Mason
Michał Mazański
Rafał Mroczek
Sławomir Mrugowski
Sławomir Mrugowski
Barbara Ogłodzińska
Barbara Ogodzińska
Kamil Olszewski
Pacek
Tomasz Pacyński
Tomasz Pacyński
Tomasz Pacyński
Andrzej Pilipiuk
Eryk Ragus
Eryk Ragus
RaV
Paweł Rogiewicz
Anna Romanowicz
Jacek Rostocki
Jacek Rostocki
Tomasz J. Rybak
Ryh
Andrzej Siedlecki
Agnieszka Śliwiak
Tomasz Stypczyński
Tomasz Stypczyński
Tomasz Stypczyński
Tomasz Stypczyński
Tomasz Stypczyński
Robert J. Szmidt
Robert J. Szmidt
Roman Szuster
W.Świdziniewski
Andrzej Świech
K. i K. Urbańskie
K. i K. Urbańskie
K. i K. Urbańskie
K. i K. Urbańskie
K. i K. Urbańskie
K. i K. Urbańskie
Vanderberg Club
Tomasz Winiecki
Tomasz Winiecki
Marek Wojaczek
Milena Wójtowicz
Milena Wójtowicz
Milena Wójtowicz
Milena Wójtowicz
Robert Zang
Roger Zelazny
Dawid Zieliński
Dawid Zieliński
Zubil
Zubil
Zubil
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Artur Żarczyński
Artur Żarczyński
K.Żmuda-Niemiec
K.Żmuda-Niemiec

Archiwum cz. I
< 15 >