Archiwum FiF
fahrenheit  on-line     -     archiwum     -     archiwum szczegółowe     -     forum fahrenheita     -     napisz do nas
 
Paweł Leszczyński Literatura
<<<strona 12>>>

 

bÓG, aDAM i kOZA

 

 

Akt I Scena I

 

Miejsce akcji: zakład stolarski, narzędzia walają się po podłodze, deski, wióry, ziemia zajmują prawie całe wolne miejsce. Po prawej stronie sceny duży, nieheblowany stół, nad którym pochylony BÓG gmera w bryle gliny z grubsza uformowanej w kulę. Koncepcje na ADAMA są dwie – primo: hipis z długimi, przetłuszczonymi włosami ubrany w kolorowe fatałaszki. Zachowuje się, jakby cały czas był na kacu; secundo: parodia Adama Małysza. Trochę ostre, ale wszyscy wiedzą, o co chodzi.

I od tego zależy wejście ADAMA – w pierwszym przypadku budzi się w rogu sceny, w drugim wchodzi i robi Małyszowy gest, uśmiecha się do publiczności, przybiera smutną minę i tak też kontynuuje.

I jeszcze NARRATOR. Kim jest? U nas miała to być osoba siedząca na krzesełku tyłem do publiczności i ze scenariuszem w dłoni. Aby to wyglądało na coś w rodzaju próby, ale nie za bardzo. Obecność NARRATORA to jeszcze jeden plus – w momencie, gdy któryś z autorów zapomni czegoś, NARRATOR może podpowiedzieć i wszystko wyjdzie naturalnie.

 

ADAM (ad hoc):

    O, Boże!

 

NARRATOR:

    Adamowi zaczynała już doskwierać samotność.

 

BÓG (nie przerywając pracy):

    No?

 

NARRATOR:

    Bóg cięgle pracował nad tworzeniem Ziemi.

 

ADAM:

    Bożee, co robisz?

 

BÓG (łypie na ADAMA wrogo, ale wraca do pracy):

    Pracuję nad stworzeniem Ziemi...

 

ADAM (i tak nie zwracając uwagi na BOGA, bierze jakiś przedmiot ze stołu i zaczyna go oglądać, potrząsać nim itp.):

    Och. To fajnie.

 

BÓG (odbierając mu ów przedmiot i wtykając go do glinianej breji):

    Prawda?

 

BÓG (z wielką pasją męcząc glinę):

    No, a teraz spadaj, bo mam akurat natchnienie.

 

ADAM wciąż się przygląda, jak BÓG odrywa część masy i rzuca za stół. Zza niego wychodzi KOZA. Tutaj proponuję bardzo symboliczne przebranie.

 

NARRATOR:

    Adam przez chwilę zabawiał się obserwacją, jak, za sprawą Słowa Pańskiego, z nicości na ziemi pojawiła się koza. Zwierzę ze zdenerwowania zaczęło dziamgać Adamowi sznurówki.

 

ADAM:

    E, zwierzak, daj se spokój. Słyszysz? Zwierzak, wystarczy...!

 

NARRATOR:

    Koza, niepomna pustki egzystencjalnej Adama, przerzuciła się z odgryzionej sznurówki na rosnącą nieopodal marchewkę (proponuję pęczek jakiejś włoszczyzny).

 

ADAM (podbiegając do BOGA i ciągnąc go za rękaw):

    Ona zżera moją marchew!

 

BÓG:

    Musi jeść! Musi się pożywiać, aby mogła być zdrowa i silna!

 

ADAM:

    Ona zżera moją marchew!

 

NARRATOR:

    Adaś widocznie nie starał się ukryć pochodzenia od małpy.

 

ADAM patrzy się z urazem na NARRATORA

 

BÓG:

    Masz!

 

NARRATOR:

    I Bóg stworzył pietruszkę.

 

BÓG (podając pęczek ADAMOWI):

    Tego nie zje.

 

ADAM (wyrzucając go):

    Nie lubię pietruszki...!

 

BÓG:

    Przecież nawet nie spróbowałeś!

 

ADAM:

    Nie muszę próbować, żeby wiedzieć, że czegoś nie lubię. Pietruszka jest BE!

 

KOZA:

    Beeee!

 

ADAM:

    Jak i koza!

 

BÓG:

    Adaaś, zerknij no proszę, czy nie zostawiłem Zakazanego Drzewa po drugiej stronie Raju...

 

KOZA:

    Beeee!

 

ADAM (odchodząc):

    Sama jesteś, kurde, beeee!

 

BÓG (z rezygnacją):

    Ja i te moje Pomysły...

 

 

 

Akt I Scena II

 

ADAM:

    Nie ma.

 

BÓG (cały czas pracując):

    Czego nie ma?

 

NARRATOR:

    Bóg wciąż zajęty problemem motyli. Nie był do końca pewien, czy są one dobrym pomysłem, bo jak wieść gminna niosła, mogły wywoływać poważne burze, machając skrzydełkami po drugiej stronie globu. Z drugiej jednak strony miały takie ładne kolorowe skrzydła i były strasznie brzydkie, gdyby przyjrzeć się im z bliska. To ci heca! (tu BÓG uśmiecha się sadystycznie)

 

ADAM:

    No nie ma. Poszedłem tam, a tego nie ma.

 

BÓG:

    Czego nie ma?!

 

ADAM:

    No drzewa. Prosiłeś żebym sprawdził, no i nie ma.

 

BÓG

    Bzdury gadasz...

 

NARRATOR:

    ...zaoponował Bóg, wciąż niepewny tematu rozmowy. Te motyle mogą też rozwijać się z takich małych poczwarek, które będą niszczyć plantacje. To było by na prawdę niebezpieczne. I zabawne...

 

ADAM:

    Kurde flaki! Chciałeś, żebym zobaczył, czy nie zostawiłeś tam Zakazanego Drzewa i go tam, no, nie ma!

 

BÓG:

    Aaaaa!

 

KOZA:

    Beeee!

 

ADAM:

    Cicho żeż ty! (Adam chce zamachnąć się na kozę, ta jednak pierwsza bodzie go w brzuch) To w końcu co z tym całym Drzewem? (pyta, gdy już udaje mu się nabrać w płuca powietrza)

 

BÓG:

    Idź, zobacz jeszcze raz...!

 

ADAM:

    Zobacz! Nie ma ‘zobacz’! Ja tutaj haruję, a Ty się obijasz i tworzysz jakieśtam kozy i pietruszkę!

 

BÓG:

    Idź już!

 

NARRATOR:

    I Bóg stworzył Piorun. Gdzieś w oddali Adam mignął przysmalonymi pośladkami. Zdenerwowany Pan stworzył drzewo poznania dobra i złego, aby Adaś się wreszcie od niego odczepił. Po namyśle z paskudnym uśmieszkiem dorzucił też motyle.

 

 

 

Akt I Scena III

 

BÓG wraz z ADAMEM wpatrują się w dziwną jasność na skraju sceny, w tle leci jakaś uduchowiona muzyka.

 

BÓG:

    I jak?

 

NARRATOR:

    – zapytał Bóg, pokazując ukończony Raj. Przed chwilą stworzył pierwszy deszcz i teraz złote promienie słońca z niebiańską gracją przebijały się przez szaro-białe chmury. Na niebie zakwitła tęcza.

 

ADAM:

    No. Fajnie.

 

BÓG (jest zatkany, stoi i otwartymi ustami i nie wie co powiedzieć):

    Fajnie?!

 

ADAM:

Fajnie. Gdyby jeszcze nie ta koza, byłoby super.

 

KOZA:

    Beee!

 

ADAM:

    Cicho będziesz! Mam już ciebie dość!

 

KOZA:

    Beee! (protest kozy zostaje poparty kolejnym uderzeniem)

 

BÓG:

    Sam jesteś super! Stworzyłem ci wspaniały Raj, a ty masz jeszcze jakieś obiekcje?!

 

ADAM (zamyśla się i jeszcze raz ogląda malujący się przednim, wprost bajkowy krajobraz):

Dobra, ujdzie w tłoku. Mogło być lepiej. Na przykład bez kozy (łypie bezczelnie w stronę zwierzęcia). No dobra, a teraz kobieta.

 

BÓG:

    Co?

 

ADAM:

    Kobieta. No wiesz... (kreśli w powietrzu nieokreślony kształt). Taka z tymi swoimi... no...

 

BÓG:

    Kobiet ci się zachciewa! Przyznaj się, że o to chodziło ci od samego początku!

 

ADAM:

    Ktoś musi przecież gotować. Ja nie potrafię, mam dwie lewe ręce (jedną z nich zaczyna dłubać w uchu).

 

BÓG:

    Nie rób tego! To niewychowane!

 

ADAM:

    Wychowania mu się zachciewa! Nikt nie zobaczy!

 

BÓG (pełen konsternacji):

    Ech... To co z tą kobietą?

 

ADAM:

    Mnie się pytasz? Sam powinieneś wiedzieć. To ty przecież zajmujesz się tworzeniem. Ja nie muszę wiedzieć, co będzie miała w środku.

 

BÓG:

    No dobra. Dawaj nos.

 

ADAM:

    Co?!

 

BÓG:

    Nos. Nie przypuszczałeś chyba, że to będzie takie łatwe.

 

ADAM:

    No nie, ale żeby od razu nos... Będzie mi jeszcze potrzebny!

 

BÓG:

    No dobra, ucho.

 

ADAM:

    Paznokieć!

 

BÓG:

    Zęby!

 

ADAM:

    Żebro!

 

BÓG:

    No dobra.

 

ADAM (o chwilowej pauzie):

    Że jak?

 

BÓG:

    No, żebro, przecież sam zaproponowałeś.

 

ADAM:

    Ale to nie było na poważnie. To tylko taki żart, ha ha...

 

BÓG:

    Ściemniasz, Adaś. Dawaj żebro.

 

ADAM (cofając się i łapiąc za klatkę piersiową):

   Bo co mi zrobisz?!

 

BÓG:

    A co byś sobie życzył?

 

ADAM:

    Kobietę!

 

BÓG:

    Nie dostaniesz jej, jeśli nie dasz żebra!

 

ADAM:

    No dobra! Zrozumiałem aluzję! Ale powiem ci jedno – jesteś chory! Jaki dobrze wychowany człowiek zabiera coś, co już raz pożyczył?!

 

NARRATOR:

    Sami widzicie, że Adam wypił już swoją codzienną porcję soku z jarzębiny.

 

ADAM:

    A ty bądź cicho! Wszyscy sprzysięgli się przeciwko mnie!

 

NARRATOR:

    ...powiedział Adam, nie wiedząc jeszcze, że Bóg całkiem poważnie zastanawia się nad projektem o kryptonimie „wesz”.

 

ADAM:

    Co z tobą?! Życie cię nie oszczędziło, co?! Za dużo słońca, hę?!

 

NARRATOR:

    Na nieszczęście (hehe) Adam tak był zajęty rozmową, że nie zauważył, jak Bóg wynalazł samoobsługę i szybko acz boleśnie amputował mu żebro... ... ... ... BOŻE!!!

 

BÓG (zamyślony):

   Co?!

 

NARRATOR:

    Mówi się o tobie!

 

BÓG:

    W wiadomościach?!

 

NARRATOR:

    Nie! Masz zabrać żebro Adamowi!

 

BÓG (wyjmując z zanadrza siekierę):

    Aaa, to w takim razie...

 

ADAM (wręczając Bogu żebro):

    Masz! I tak nigdy mi się nie podobało! I załatw wreszcie tę kobietę!

 

BÓG:

    Już, już... A ty, Adaś, uważaj na język, bo mogę się jeszcze rozmyślić!

 

NARRATOR:

    I tak właśnie wszystko się zaczęło. Nastał dzień najpiękniejszy ze wszystkich, kiedy to do życia powołana została kobieta. Kobieta stanowiąca ostateczne dopełnienie, stawiająca świat w równowadze, niezrównana w swej wspaniałości i dobroci...

 

EWA (stworzona, brzydka, wymachując korkociągiem):

    Samiec twój wróg! Samiec twój wróg!

 

ADAM (dokładnie lustrując EWĘ):

    Co to ma być, jakiś bubel?!

 

BÓG:

    Jaka zapłata, taki towar...

 

EWA:

   Szowiniści!

 

ADAM:

    No no, nie obrażajmy się. To że masz metkę ‘made in korea’, jeszcze niczego nie znaczy...

 

EWA:

    Jak ty się do kobiety odzywasz, co?! Co ty w ogóle jeszcze tu robisz?! Już, won do garów! (wychodzi z Adamem)

 

BÓG:

    Gdzie popełniłem błąd...

 

KOZA:

    Beeee!!!

 

BÓG:

    No tak, ale gdzie jeszcze???

 

 

 

Akt II Scena I

 

Miejsce akcji: w głównym planie rozłożyste drzewo, pod nim diabeł obsługujący stragan jabłek. Co chwilę podnosi jakiś owoc i przeciera go szmatką.

 

DIABEŁ:

    Aloha, ludziska! Co, się tak gapicie, diabła nie widzieliście?! Nie wszystkie diabły muszą być normalne! A wcale bo nie! Ho ho! Jestem księciem ciemności! Czyż to nie podniecające? Moje imię powtarzają sobie szeptem, drżąc przy tym ze strachu! „Diabeł – mówią – ten to musi znać się na rzeczy!”. Ho ho!

    To, co widzicie za mną, to drzewo. Nie żartuję! Tylko że to drzewo jest wyjątkowe! Nazwałem je Drzewem Poznania Dobrego i Złego, bo przecież jestem zły, no nie? Potrafię nawet skopać mrowisko, wyobrażacie sobie?! Jestem kwintesencją zła, całkowitym przeciwieństwem Bambiego! Przy mnie Gargamel to grzeczny chłopiec!

 

NARRATOR:

    Diabeł już dawno zbuntował się przeciwko Discovery i postawił na dobranocki.

 

DIABEŁ:

    No no, nie wszyscy muszą wiedzieć!

 

KOZA (wchodząc na scenę):

    Beeee!

 

DIABEŁ:

    Już mi stąd! Poszła koza!

 

KOZA:

    Beeee!

 

DIABEŁ:

    Won! Poznania ci się zachciało, co?! No to jedź do Poznania, haha! Oo! Pan Adam! Witam szanownego klienta, co tam słychać w szerokim świecie?

 

ADAM:

    Ech, szkoda gadać... Poszła koza! Głupi zwierzak! (bodzenie) Upf! Już mi stąd, bo Diabeł mi świadkiem, że cię na kotlety przerobię!

 

DIABEŁ:

    Oo, pan Adam, widzę, nie w humorze dzisiaj, co? Coś się stało?

 

ADAM:

    To wszystko przez tą Ewę... Myśli, że jak ma o jedno żebro więcej, to już jest niewiadomo kim!

 

DIABEŁ:

    Ach, te kobiety... Ale trzeba przyznać, że sam się w to wszystko wpakowałeś... Wiesz co? Nie przejmuj się! Akurat mam pod ręką coś, co cię uszczęśliwi – Owoc Poznania Dobra i Złego! Lepsze od soku z jarzębin!

 

ADAM:

    A czy to nie jest, wiesz, szkodliwe?

 

DIABEŁ:

    A gdzie tam! Dalej, spróbuj, pierwsza dawka gratis!

 

ADAM:

    No to w takim razie...

 

EWA:

    Łapy precz! Gdzie ty się pałętasz, co?! Ja umieram ze strachu o ciebie, a ty się z kolegami szlajasz, tak?! Oj, nie ładnie, nie ładnie... Dzisiaj pójdziemy spać bez kolacji!

 

DIABEŁ:

    Przepraszam... Jeśli wolno mi coś zauważyć...

 

EWA:

    Czego, ty męska imitacjo zła?!

 

DIABEŁ:

    Może owocka, hę? To bardzo modne w tym sezonie, wszystkie niezależne kobiety marzą tylko o tym, żeby skosztować ten delikatesik.

 

EWA:

    A czy to nie jest... no wiesz, szkodliwe?

 

DIABEŁ:

    A gdzie tam! Wszyscy inni ludzie to jedzą i jakoś żyją.

 

EWA:

    Ale przecież my jesteśmy jedynymi ludźmi w Raju!

 

DIABEŁ:

    No właśnie, to tylko podkreśla logikę mojego stwierdzenia. No to jak, skusi się pani? Trzeba pamiętać, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

 

EWA:

    No, czy ja wiem... Nie jestem pewna...

 

DIABEŁ:

    No dalej! Do każdego egzemplarzu dodajemy odżywkę do włosów gratis!

 

EWA:

    A więc dobrze, spróbuję... Adam, zjedz jednego owoca!

 

ADAM:

    Ale dlaczego ja?!

 

EWA:

    Bo ja poczekam chwilę i zobaczę, co się stanie. No chyba, że chcesz o tym porozmawiać... (po fakcie) I jak?

 

ADAM:

    Zdecydowanie lepsze od pietruszki...

 

EWA:

    No to i ja spróbuję. Hm, całkiem niezłe... Powiedz mi tylko, dlaczego te owoce nazywają się Owocami Poznania Dobra i Złego?

DIABEŁ:

    Bo teraz wiecie, że jestem zły i nie można mi ufać!

 

EWA:

    O tym wiedziałam już od początku. Choć Adaś, kolacja czeka!

 

ADAM:

    A co będzie na kolację?

 

EWA:

   Koza!

 

KOZA:

    Beee!

 

 

 

Akt II Scena II

 

BÓG:

    Cały czas wydaje mi się, że gdzieś popełniliśmy błąd... Może trzeba było nie stwarzać tych ludzi?

 

DIABEŁ:

    No co ty, wtedy nie byłoby zabawy!

 

BÓG:

    Co racja, to racja... Czasami się zastanawiam, co by się stało, gdybyśmy sami spróbowali tych owoców.

 

DIABEŁ:

    Żartujesz?! Wtedy nie moglibyśmy być skrajnościami! Co to za zabawa, gdy nie możesz opowiedzieć się po żadnej ze stron? No, wystarczy tego filozofowania. Choć, koza, idziemy!

 

KOZA:

    Beee!

 

DIABEŁ:

    Wiesz, znam taką świetną kafejkę. Myślę, że przez długi czas będzie całkiem niezłym punktem obserwacyjnym...

 

 

 

Akt II Scena III

 

ADAM (ze sztućcami, serwetką itp.):

    A gdzie koza?!

 

NARRATOR:

    Diabli wzięli.

 

ADAM:

    Choć Ewa, spadamy. Bez kozy to już nie ten sam Raj.

 

EWA:

    A czy kiedykolwiek tu wrócimy?

 

ADAM:

    Nie musimy. Zabieramy go ze sobą. (obejmują się i wychodzą.)

 

 

KONIEC

 

Okładka
Spis Treści
Justyna Kowalska
Andrzej Kozakowski
Andrzej Kozakowski
Andrzej Kozakowski
Andrzej Kozakowski
Andrzej Kozakowski
Ryszard Krauze
K.Kwiecińska
Marcin Lenda
Paweł Leszczyński
Paweł Leszczyński
Paweł Leszczyński
Paweł Leszczyński
Paweł Leszczyński
Paweł Leszczyński
K.Leszczyński
Jakub Lipień
LouSac
Lucy
Krzysztof Mandrysz
Krzysztof Mandrysz
Krzysztof Mandrysz
Krzysztof Mandrysz
A.Mason
Michał Mazański
Rafał Mroczek
Sławomir Mrugowski
Sławomir Mrugowski
Barbara Ogłodzińska
Barbara Ogodzińska
Kamil Olszewski
Pacek
Tomasz Pacyński
Tomasz Pacyński
Tomasz Pacyński
Andrzej Pilipiuk
Eryk Ragus
Eryk Ragus
RaV
Paweł Rogiewicz
Anna Romanowicz
Jacek Rostocki
Jacek Rostocki
Tomasz J. Rybak
Ryh
Andrzej Siedlecki
Agnieszka Śliwiak
Tomasz Stypczyński
Tomasz Stypczyński
Tomasz Stypczyński
Tomasz Stypczyński
Tomasz Stypczyński
Robert J. Szmidt
Robert J. Szmidt
Roman Szuster
W.Świdziniewski
Andrzej Świech
K. i K. Urbańskie
K. i K. Urbańskie
K. i K. Urbańskie
K. i K. Urbańskie
K. i K. Urbańskie
K. i K. Urbańskie
Vanderberg Club
Tomasz Winiecki
Tomasz Winiecki
Marek Wojaczek
Milena Wójtowicz
Milena Wójtowicz
Milena Wójtowicz
Milena Wójtowicz
Robert Zang
Roger Zelazny
Dawid Zieliński
Dawid Zieliński
Zubil
Zubil
Zubil
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Grzegorz Żak
Artur Żarczyński
Artur Żarczyński
K.Żmuda-Niemiec
K.Żmuda-Niemiec

Archiwum cz. I
< 12 >