Archiwum FiF
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Publicystyka

<|<strona 101>|>

Czas - fizyka i psychologia

 

 

Czas ma, co najmniej dwa aspekty – fizyczny i psychologiczny. Pierwszy jest czasem naszego Kosmosu i mierzymy go "cyknięciami" oznaczającymi rozpad izotopów w zegarze atomowym, drugi – jest czasem naszej jaźni, osobistego mikrokosmosu – i nie mierzymy go wcale...

Czasu psychologicznego nie mierzymy, bo nie mamy, czym – jeszcze nikt nie wymyślił urządzenia zdolnego do jego pomiaru.

Mimo że jeden z czasów jest obiektywny, a drugi subiektywny; często są ze sobą ściśle powiązane. Część z nas uważa, że lepiej "żyć krótko a intensywnie", część zaś, że lepsze jest życie "długie, choć bez większych wrażeń".

 

Która z tych dróg jest lepsza, chyba nikt nie wie.

 

Wszyscy znamy opowieści o tym, że ktoś, pod wpływem jakiegoś np. nieszczęścia "postarzał się o dwadzieścia lat" – to właśnie jego czas "wewnętrzny" silnie wpłynął na czas obiektywny i jego ciało "odbyło" przyspieszoną podróż w czasie. Oczywiście czas fizyczny nie uległ zmianie dla wszystkich pozostałych – ale dla tego kogoś – tak. Na przykład – skoczył o 20 lat w przyszłość.

 

Chociaż wszyscy odbywamy podobne podróże w czasie, rzadko kto z nas zdaje sobie z tego sprawę. A najmniej przejmują się tym fizycy. A przecież implikacje względności czasu psychologicznego, czy wręcz biologicznego, mają bezpośredni wpływ na naukę, technikę i naszą – w sensie społeczeństwa, ludzkości – przyszłość. Nikt nie wątpi, że los ludzkości będzie w znacznym stopniu zależał od Bliskiego Spotkania któregoś stopnia. Nie ważne, jaki konkretnie wpływ będzie miało to na naszą codzienną egzystencję, dojdzie do rewolucji naukowej, a może i technicznej.

 

Większość futurologów i pisarzy SF przewiduje i rozważa różne warianty Bliskiego Spotkania, mniej, lub bardziej optymistyczne: od całkowitej negacji możliwości jego zaistnienia, po – np. podbój Ziemi. Coraz częściej zdajemy jednak sobie sprawę, że potęga ludzkiego rozumu, w którą tak silnie wierzono pod koniec XIX wieku (J. Verne) i w latach sześćdziesiątych XX wieku (epoka tranzystorów, podboju Kosmosu), nie istnieje. Jesteśmy "pyłkiem na wietrze" – nasza niewiedza jest coraz większa, i świadomość tego jest niestety nikła. Nie można abstrahować tej sytuacji od sytuacji społeczno-politycznej na naszym globie – brak jakiejkolwiek więzi ogólno-gatunkowej społeczeństw Ziemi, panująca filozofia bytu społeczeństw jako odmiany życia w dżungli (krwawa przemoc, wyzysk słabszych, kult złodziejstwa i cwaniactwa) prowadzą do atomizacji, braku możliwości skoncentrowania wysiłków najmądrzejszych i najzdolniejszych uczonych na rozwiązywaniu problemów najistotniejszych dla przetrwania i rozwoju homo sapiens. Dzięki agresywnemu imperializmowi wysiłki największych uczonych i ogromne środki finansowe inwestuje się w poszukiwania np. nowego rodzaju gumy do żucia, albo – jej nowego, atrakcyjnego opakowania medialnego (czytaj: reklamy). Nikt z właścicieli świata nie jest zainteresowany ani w podwyższaniu poziomu edukacji społeczeństw (głupi wszystko kupi), ani w finansowaniu ambitnych programów naukowych – zysk finansowy z np. praktycznego wykorzystania teorii względności zaczął się pojawiać dopiero po 80 latach! Najlepiej widać to na przykładzie struktury dochodów poszczególnych jednostek ludzkich – nagroda Nobla trafia się (raz w życiu!) coraz częściej zespołom, a dochody z patentów – firmom wynajmującym naukowców (Lucent, Bell etc.). Pierwszy lepszy zombie w typie M. Jacksona (lub B. Spears), czy kurtyzana (Ma...nna), mają roczne dochody większe niż zarobki wszystkich twórczych naukowców całego globu przez cały okres ich pracy... Taka selekcja negatywna prowadzi nas w ślepą uliczkę, wymyśla się nowe tkaniny, nowe kroje, nowe szybkie dania; a nie inwestuje się w rozwój badań podstawowych. Zaś co inteligentniejsi młodzi naukowcy więcej zarobią wymyślając slogan reklamowy dla np. budyniu, niż prowadząc przez dziesięć lat żmudną pracę badawczą. Upadek kultury, nauki jest signum temporis XXI wieku, a wizja naszej przyszłość jako gatunku jest coraz bardziej czarna... Tempora mutantur...

 

Wracając jednak do naszego Czasu... Musimy zwrócić uwagę na wpływ czasu biologicznego na kształt (i w ogóle możliwość) ewentualnego Bliskiego Kontaktu. Czas trwania biologicznego jednostki (średni) określa jej świadomość – łątka jednodniówka nie jest w stanie dostrzec takich zależności, jak (np.) następstwo dnia i nocy, fazy Księżyca, czy pory roku... Ludzie już od wieków walczą o uniezależnienie się od destrukcyjnego wpływu czasu biologicznego naszego gatunku – wynaleziono pismo, malarstwo, zapis nutowy – pozwalające na ucieczkę przed zapomnieniem po śmierci jednostki. Przekazujemy sobie doświadczenia jednostek jako skarbnicę wiedzy dla całego gatunku, ponadczasową, aby przeciwstawić się nieuchronnej śmierci jednostek (czasem nawet całych społeczności – np. Majowie) i jej konsekwencjom – utracie zdobytej wiedzy. Przez wieki ludzie odkrywali te same prawa, wynalazki wielokrotnie – wynikało to z braku możliwości przepływu informacji pomiędzy poszczególnymi ludźmi, czy grupami społecznymi. Teraz, kiedy przynajmniej teoretycznie, istnieje globalna infostrada (Internet), nie powinno dochodzić do takiego marnotrawstwa. Ale pozostają inne problemy komunikacyjne – choćby tylko wśród Naszego gatunku – językowe, kulturowe, itp.

 

Jednak w przypadku rozważania Bliskiego Spotkania musimy poważnie zastanowić się nad konsekwencjami wynikającymi z różnic czasu biologicznego. Przy dzisiejszych środkach technicznych jest już możliwy lot intersolarny, np. do Alfa Centauri. Czas trwania takiego lotu przekraczałby okres życia przeciętnego człowieka, dlatego pisarze SF zaproponowali rozwiązanie tego problemu najprostsze: wysyłamy w Kosmos płodne pary astronautów. Na Alfę dotrą ich dzieci, czy nawet wnuki. Można i tak, łącząc przyjemne z pożytecznym... Mimo to, wątpliwe jest podbijanie przestrzeni międzygwiezdnych przez zapóźnione w rozwoju (naukowym i technologicznym) grupki kosmonautów – przecież rodząc się w Kosmosie, rosnąc i edukując, są pozbawieni fizycznego kontaktu z Ziemią, jej świeżo zdobytą wiedzą i postępem technicznym. Dlatego nie możemy się spodziewać, że Inni, którzy przybędą do nas, będą podróżować w ten sam sposób. Jeżeli ich rozwój naukowo-techniczny będzie na zbliżonym poziomie, a dotrą w nasze okolice, będzie to najprawdopodobniej świadczyło, że mają inny czas biologiczny, prościej mówiąc, będą żyli wielokrotnie dłużej. I wtedy pojawią się komplikacje natury pojęciowej – świat pojęć takich istot będzie dla nas niedostępny. Tak jak świat pojęć muszki owocowej obdarzonej mózgiem człowieka nie będzie naszym światem pojęć. Kontakt nie będzie możliwy. Byś może, dlatego dotąd nie mamy kontaktu? Zabierają sobie poszczególne osobniki, umieszczają w kosmicznych butelkach i obserwują ich cechy genetyczne (po procesie rozmnażania się). Tak, jak robił to Mendel. Stary satyr...

 

W    N U M E R Z E
Valid HTML 4.01 Transitional Valid CSS!

< 101 >