Archiwum FiF
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Publicystyka

<|<strona 88>|>

EL MARIACHI (Wywiad z Robertem Szmidtem)

 

 

Z postów, które wymieniamy na liście można było wywnioskować, że byłeś agentem – zupełnie jak w tej reklamie. Twoja znajomość problematyki filmowej budzi podziw. Z drugiej strony imputowano nawet, że nie istniejesz, albo wręcz, że jesteś ostatnim desperado. A kim tak naprawdę jesteś?

 

Desperado? Podoba mi się to porównanie, chociaż to już nie te włosy:-) Tak, byłem agentem jak pewien tata, choć niezupełnie Bondem. Niemniej pracowałem nad tym by do Polski trafiały ciekawe – mam taką nadzieję – pozycje. To były fajne czasy. Wydawałem wtedy pismo branżowe dla właścicieli wideotek noszące tytuł Video Business. Na pewno niewiele osób miało z nim styczność. Był to bowiem bezpłatny periodyk kolportowany bezpośrednio do firm i o ile wiem nigdy nie trafił do sprzedaży detalicznej. Ta praca pozwoliła mi na rozwinięcie wiedzy, o której wspomniałeś. Zawsze staram się poznać dziedzinę w której coś robię. Tak było z filmem (który lubię), z grami komputerowymi (które lubię) i science-fiction (które lubię)

 

Pojawienie się S-F poruszyło dawno zastałe bagienko. Skąd w ogóle taki pomysł, aby w "dzisiejszej sytuacji" wydawać kolejne, literackie przecież czasopismo?

 

Tak naprawdę? OK. Powiem jak na spowiedzi. Dostałem zaproszenie na LOF. To było gdzieś na końcu świata. W każdym razie komórki tam nie działały i tylko rozwieszone na drzewach "krzaki" świadczyły, że jestem jeszcze w granicach RP. Wieczorem przy grillu rozmawialiśmy sobie o paru pomysłach, a ponieważ grupa wrocławska składa się z wielu osób piszących padła propozycja, żeby zmajstrować coś nowego. I zmajstrowałem.

 

Ludzie nieżyczliwi, których jest sporo, wróżyli Ci (jeszcze przed ukazaniem się pierwszego numeru) sromotną porażkę. Ludzie życzliwi takoż, tyle że ze współczuciem. Tymczasem czekamy na czwarty numer. Czy już możesz powiedzieć, że wbrew wszystkiemu przedsięwzięcie się powiodło?

 

Sam byłem pełen obaw o wyniki. W obecnej sytuacji finansowej społeczeństwa coraz mniej pieniędzy przeznacza się na kulturę. Wiele z istniejących wydawnictw chyli się ku upadkowi. nic więc dziwnego, że próba zaistnienia na skostniałym rynku nowego pisma, bez większych koneksji w branży mogła się wydawać ruchem samobójczym (stąd ten desperado). Sądzono, że nie ma dobrych tekstów. Uważano, że polska literatura nie ma siły przebicia. A jednak udało się. Może połowicznie – bo choć trudno uznać to przedsięwzięcie, za sukces finansowy to co miesiąc osiem, dziewięć tysięcy ludzi kupuje nasze pismo. A promocja dopiero się zaczyna.

 

Czym Twoje pismo się różni? Wiem, pytanie brzmi jak dowcip z serii "czym się różni wróbelek", ale jest zasadne, i wszyscy wiedzą o co chodzi. Tylko nie odpowiadaj, że "ma jedną bardziej"...

 

Rozumiem, że pytanie dotyczy różnic pomiędzy SF a NF i F? Z całym szacunkiem dla NUMP-a, NF jest pismem dla bardzo wyrobionego czytelnika. Wiele tekstów jest wręcz nieczytelnych zwłaszcza dla ludzi młodszych i nie znających dobrze gatunku. dlatego przyjęliśmy założenie, iż postaramy się uzupełnić NF. Jeśli Maciek prowadzi uniwersytet my będziemy szkołą podstawową. Postaramy się dotrzeć do możliwie szerokiego odbiorcy balansującego dotychczas na krawędzi fandomu bądź czytelnictwa w ogóle.

 

Skoro już najważniejsze mamy za sobą, to zacznijmy wyciągać stłumione kompleksy z dzieciństwa. A mianowicie, ludzie pytają często, jak to się dzieje, że dorośli ludzie zajmują się takimi rzeczami jak fantastyka? Porobiło Ci się tak niedawno, czy masz to od małego?

 

Raczej od kolan, ale to chyba niewiele zmienia:-). A tak poważniej, to byłem kiedyś fanem, działałem w fandomie i to z niezłym chyba skutkiem, skoro otrzymałem tytuł Fana roku w 1985 roku.

 

Twoje plany wykraczają poza samo pismo – tu warto powiedzieć parę słów więcej. Planujesz wydawanie Biblioteki S-F, na bazie czasopisma. Chwalebny to projekt, w dobie absurdalnych cen książki, problemów z dystrybucją, śladowych nakładach. Powiedz coś więcej o tych zamierzeniach, na które wszyscy czekamy.

 

Projekt Kolekcji S-F jest już bardzo zaawansowany. Jego największą zaletą ma być cena nie przekraczająca 10 zł. Zamierzamy wydawać polskie powieści. Premierowe rzecz jasna. W formacie pisma i rozprowadzane przez sieci kolporterskie, co pozwoli nam uniknąć zatorów na linii wydawca-hurtownia jakie hamują działanie innych wydawnictw. W kolejce czeka kilka ciekawych pozycji znanych i mniej znanych autorów. Jakieś przykłady? Ależ proszę bardzo. Mam obiecaną powieściową wersję Bomby Heissenberga Andrzeja Ziemiańskiego, piwniczka jest już przygotowana i komputerek. Na wypadek gdyby autor próbował się rozmyślić. Ale to chyba sprawa na przyszły rok. Wcześniej powinny pojawić się inne powieści Andrzeja w tym Achaja, owoc kilku lat pracy i prawie 1600 stron maszynopisu. Będzie z tego porządna trylogia. Ponadto mam już w opracowaniu Upadek Marka Falzmanna, rzecz o sytuacji po upadku wielkiego bolidu na Ziemię. Jest też kilka projektów, o których za wcześnie jeszcze wspominać, ale myślę, że mogą narobić trochę zamieszania.

 

Jesteś podejrzanym tytanem pracy. Wydajesz pismo, sam piszesz, udzielasz się na liście. Jak znajdujesz na wszystko czas – sam wiem, że od kiedy popadłem w prace redakcyjne, cierpi na tym okrutnie moje własne pisanie (no, ale może czytelnicy odetchną...)

 

Sekretem jest dobra organizacja czasu. Wydawnictwo zabiera go bardzo dużo, ale nauczyłem się pracować w nocy. Pisanie idzie mi podejrzanie szybko. Ostatnio w dwa wieczory skończyłem 80 stronowe opowiadanie. "Ognie w ruinach" napisałem w cztery dni. Podobnie jest z innymi tekstami. Lista, to relaks...

 

Wiesz, chyba jednak jesteś desperado. Jesteś jednym z tych, których "nobilitował papier", masz za sobą publikacje. A mimo to przysyłasz teksty do pism sieciowych, co inni czynią rzadko. W dodatku zdecydowałeś się zgłosić swój tekst do konkursu, poddać się ocenie Czytelników – jak dotąd nikt prócz Ciebie się nie zdecydował...

 

Bycie desperado obliguje, nieprawdaż? Mam na koncie dwie książki, w tym jedno wydanie encyklopedyczne. Trochę kiedyś tłumaczyłem. Ale to było dawno, dawno temu. W zasadzie wziąłem się za klawiaturę dopiero po LOF-ie. Może sprawiły to słowa Andrzeja Ziemiańskiego, który przypomniał mi o opowiadaniu, jakie napisałem dwadzieścia lat temu na konkurs klubowy. Andrzej, ku mojemu zaskoczeniu pamiętał wiele szczegółów, w tym zakończenie – co przy jego oczytaniu i okresie czasu jaki minął od tamtej pory mile mnie połechtało.

 

Jak w związku z tym odnosisz się do pism internetowych?

 

Gdyby nie możliwość wydawania na papierze, pewnie zrobiłbym wam konkurencję w necie:-) Uważam, że netziny to najszybsza i najciekawsza forma prezentacji rodzimej twórczości. Wymagają jednak większego dopieszczenia. Czasami teksty ukazujące się w takich periodykach pozostawiają wiele do życzenia. Reasumując – dobry redaktor nie jest zły.

 

Teraz o Tobie, w sposób bardziej osobisty. Twoje sympatie i antypatie, przede wszystkim literackie, w ulubionych gatunkach?

 

Hmm, a już myślałem, że zapytasz o dziewczyny...Wiele osób kojarzy mnie z Conanem – bynajmniej nie przez sposób bycia bądź uzbrojenie. Kiedyś wprowadziłem na polski rynek tę postać i nadal bardzo się z tego cieszę, choć raczej nie czytuję kontynuacji Howarda. Rzadko sięgam po fantasy. Lubię za to starego Dicka – Ubika, Człowieka z wysokiego zamku, Oko na niebie. Pierwsze tomy Fundacji Asimova. Klasyczne przygodówki Harrisona. Do tego czytuję political fiction. Wojny przyszłości i tym podobne.

Czego nie lubię? Chyba nie ma takich, konkretnych pozycji. Jeśli coś mi się nie podoba, po prostu odkładam to na bok i zapominam o nich. Nie potrafię znaleźć książki, której nie cierpię.

 

Film?

 

Nie będę oryginalny. Blade Runner, Alien, Aliens, Gwiezdne wojny, Teminator. Lubię dobrze zrobione widowiska rozrywkowe. Także komedie fantastyczne. Spaceballs Mela Brooksa, Spokojnie to tylko awaria, UHF. Ostatnio coraz trudniej o dobry film w gatunku, chociaż staram się oglądać wszystko. Podczas wyjazdów zagranicznych zawsze znajdę czas na wypad do pobliskiego kina. W zeszłym tygodniu poszedłem na Mummy Returns. Niestety, prócz efektów specjalnych jest to film bardzo wtórny.

W filmach nie lubię idiotyzmów wciskanych na siłę vide Jeff Goldblum w ID4 infekujący obcych wirusem komputerowym. można to było zrobić lepiej i bardziej widowiskowo.

 

Co lubisz poza tym, co robisz (bo zakładam, że lubisz)? Prywatne zainteresowania, hobby?

 

Śpię. To jedyna rzecz, na którą mam czas po dniu pracy. Bo granie na konsoli, oglądanie filmów i pisanie to przecież moja praca?

 

Zwierzęta domowe i inne, ulubione, i takie, na które masz alergię?

 

Koty a w zasadzie kotki, dwie, i mam alergie. Ale to w kręgach pisarskich rzecz normalna. Nawet Inglot ma kota, gdyby ktoś o to pytał. (I słusznie, z drobną korektą, to kot ma Inglota – przyp. kota redakcyjnego)

 

A co masz zamiar robić dalej, gdy już S-F odniesie ostateczny i potwierdzony sukces (czego szczerze życzymy)?

 

Kupię sobie zamek w południowej Francji skąd pochodzi część mojej rodziny i zostanę mecenasem młodych autorek:-). Tak, to piękne marzenie...

 

Rozmawiał Tomasz Pacyński

 

 

W    N U M E R Z E
Valid HTML 4.01 Transitional Valid CSS!

< 88 >