Archiwum FiF
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
Publicystyka

<|<strona 87>|>

"Coś się kończy, coś się zaczyna"

 

 

Coś się kończy, coś się zaczyna – ten cytat, przewijający się leitmotiv z sagi o wiedźminie dał tytuł zbiorowi opowiadań AS-a. Zbiorek wydała jak zwykle SuperNowa pod koniec ubiegłego roku.

Inny cytat z posłużył za tytuł recenzji w Esensji – wszystko drożeje, a żyć trzeba. I trudno odmówić słuszności.

Bowiem pozycja jest edytorsko chybiona. Jedynym celem takiego doboru tekstów może być tylko zaspokojenie kolekcjonerów, wielbicieli AS-a, którzy zamiast pożółkłych Fantastyk i Fenixów, rozsypującego się pierwszego książkowego wydania opowiadań (jeszcze z oficyny Reporter) dostają zgrabny tomik do postawienia na półce, w dodatku w jednakowych wymiarach i szacie graficznej.

Można zrozumieć zamiary wydawcy, który chciał przerwać przedłużające się milczenie autora. Sapkowski, który przyzwyczaił czytelników do nowej książki na jesieni – ileź było hałasu, gdy "Pani Jeziora" ukazała się dopiero na wiosnę, ileż sensacyjnych domysłów – milczy od lat dwóch. Dopiero w tym roku ukaże się leksykon miłośnika fantasy, fundamentalne i opasłe dzieło, bestiariusz, który powinien znaleźć się w podręcznej biblioteczce każdego szanującego się wiedźmina – po jego przestudiowaniu nie pomyli na pewno korreda ze zwykłym, pospolitym szkaradkiem. Pozycja to obszerna, widziałem pierwsze odbitki, zapowiada się niezwykle ciekawie, co zresztą można było stwierdzić na podstawie publikowanych w Fantastyce fragmentów. Ale cóż, ukaże się za parę miesięcy, zaś "Narrenturm", sądząc po wypowiedziach Autora, na pewno nie w tym roku.

A tu dokoła kapitalizm i niewidzialna ręka rynku. Autor musi być obecny – więc wydajemy zbiór opowiadań, pozbieranych z różnych okresów, w różnych gatunkach.

Dostajemy zatem zbiór opowiadań różnych, i też różniącym się poziomem. Coś, co można by w tej formie wydać jako kolejny tom przyczynków, w załączeniu do Dzieł Zebranych W Oprawie Luksusowej, gdzieś pomiędzy Wierszami Młodzieńczymi a Zbiorem Korespondencji. Naturalnie podczas obchodów setnej rocznicy urodzin noblisty.

Przesadzam, ale coś w tym jest. Zbiór odstaje wyraźnie od poziomu serii, do którego przyzwyczaiła nas SuperNowa.

Tyle krytyki, dotyczącej wyłącznie zbiorku jako całości. Poszczególne opowiadania bronią się znakomicie.

To, że znalazły się tam pozycje przynależące do różnych gatunków może zgrzytać czytelnikowi, który poznawał Sapkowskiego jako autora klasycznej, jeśli tak w jego przypadku można powiedzieć, fantasy, Dla tych, dla których Sapkowski kończy się i zaczyna na wiedżminie, łakomym kaskiem będą dwa opowiadania. "Droga, z której się nie wraca", cykl wiedźmiński otwierająca, i tytułowe "Coś się kończy, coś się zaczyna", cykl ten kończące. Tylko...

Tylko że pierwsze w początkowych założeniach autora wcale tego cyklu nie otwierało, dopiero później powiązał losy Visenny i Korina z losami Geralta. Zaś drugie w założeniach było żartem, nie alternatywnym zakończeniem sagi, czego życzyli sobie wszyscy, których marzeniem jest by wszystko kończyło się jak w Hollywood, czyli happy endem.

Nie zmienia to faktu, że w obu tych opowiadaniach widzimy AS-a w szczytowej formie – zarówno na początku pisarskiej drogi (z której się nie wraca?), jak i później.

Jednak prawdziwą perłą, dla której samej warto zbiór kupić, jest opowiadanie "W leju po bombie". Opowiadanie opublikowane po raz pierwszy, i chyba jedyny, w Feniksie, w roku 1993, zdobyło Zajdla w 1994.

We wstępie do opowiadania autor pisze, iż dzieje się ono nigdzie. Nie ma takich Suwałk, jak w nim opisane, tak jak nie było Warszawy opisanej w "Złym" Tyrmanda. Zaś napisane zostało właśnie tak, aby było weselej. Trąci to nieco kokieterią.

Nigdzie bowiem w sposób tak jasny i dobitny nie pokazuje Sapkowski swego stosunku do tzw. rzeczywistości. Opowiadanie, wbrew pozornej lekkości niesie w sobie potężny ładunek oceny tej naszej rzeczywistości właśnie. Rzeczywistości pokazanej w z sposób przerysowany i karykaturalny – "żeby było śmieszniej" – ale niewątpliwie prawdziwy. Wystarczy się rozejrzeć, opowiadanie przez te siedem lat, co minęły, nie zdezaktualizowało się wcale. Może przesunęły się trochę akcenty, może wiele rzeczy zdążyło spowszednieć.

Sapkowski okazał się niezłym prorokiem. Można wprawdzie twierdzić, że to nic trudnego, że wystarczyło się rozejrzeć, by coś podobnego napisać. Samo życie dostarcza tematów.

Jednak nie to jest najważniejsze. W tym tekście widać stosunek autora do ksenofobii, do ludzkiej małości i głupoty, która oby nie stała się naszym narodowym znakiem firmowym. Widać zapowiedź późniejszych, przejmujących opisów pogromu w Rivii, obrazów skutków wyniszczającej wojny, obrazów nienawiści i pogardy. Pokazania tego, do czego ta nienawiść i pogarda prowadzi. Zawsze, bo taka jest ludzka natura.

Nie należy się dać zwieść "lekkim", pastiszowym stylem. To opowiadanie niesie ważne przesłania, warto się nad nim zastanowić, nie tylko pośmiać z Kałakutasa i wtykającej wszędzie swój nos kurii – co brzmi nieco obscenicznie, zważywszy przedmiot owego wtykania.

Gdyby nie to, iż opowiadanie skażone jest nieprawym pochodzeniem – wszak jak twierdzą niektórzy, s-f i  fantasy to nie jest prawdziwa literatura – można by powiedzieć, iż to moralitet o wolności jednostki. O przyzwoitości w paskudnych czasach.

Powtarzam, dla tego jednego opowiadania warto ten zbiór kupić. Nawet należy.

Z pozostałych rzeczy – znakomite teksty o kotach. Sapkowski koty zna, lubi i rozumie. A nie jest to łatwe, nie każdy człowiek dostępuje zaszczytu bycia przyjacielem kota – to kot, jak wiadomo, wybiera sobie człowieka, a nie odwrotnie. A wybiera nie każdego, koty to stworzenia wybredne, o dobrym smaku. Podejrzewam, iż kot, z którym, jak wiem, Sapkowski mieszka, byłby tego samego zdania, gdyby teksty przeczytał. Zresztą, pewnie przeczytał, tylko się do tego nie przyznaje. Nigdy się nie przyznają.

Opowiadanie "Zdarzenie w Mischief Creek" zamykające tomik to kawał rzetelnego rzemiosła. Tyle da się o nim powiedzieć. To najnowsze opowiadanie, premierę miało w ubiegłym roku w Fantastyce. Widać w nim poszukiwanie, próbę zmierzenia się z inną tematyką, innymi bohaterami, niż w cyklu wiedźmińskim. Literacko i warsztatowo znakomite, jak wszystko, co ostatnio spod pióra AS-a spływa, we mnie zostawiło niedosyt. Dla mnie poszukiwanie jeszcze się nie zakończyło.

Warto tomik kupić, warto go przeczytać. Niezależnie od przypadkowości doboru, niezależnie od fotograficznej tym razem okładki, przedstawiającej nie wiedzieć czemu zrujnowany mostek nad urokliwa rzeczką.

Ale tak naprawdę, czekamy na "Narrenturm".

 

Coś się kończy, coś się zaczyna

Andrzej Sapkowski

SuperNOWA

Warszawa 2001

W    N U M E R Z E
Valid HTML 4.01 Transitional Valid CSS!

< 87 >