Archiwum FiF
fahrenheit on-line - archiwum - archiwum szczegółowe - forum fahrenheita - napisz do nas
 
publicystyka

<|<strona 41>|>

Przysmażany serdeczny z koperkiem

 

 

Wywiązała się niedawno na FiF’owej liście dyskusja o dwóch autorach grozy, Grahamie Masterton’ie oraz Deanie Koontz’u, przy czym główna konkluzja była taka, że ten pierwszy odpada w przedbiegach w konkurencji z drugim, czyli że, krótko mówiąc – nie jest zbyt lubiany. Jakoś nigdy wcześniej nie miałem okazji sięgać po książki Mastertona, wiedziałem o nim niewiele więcej ponad to, iż lubuje się w krwawych i seksualnych opisach, od czasu do czasu łącząc pierwsze z drugimi. No to, pomyślałem, nie może być tak źle, jak go malują.

Zacząłem rozglądać się za jakimś ciekawym tytułem i w moje ręce wpadł "Rytuał". Do jego przeczytania zachęciła mnie przede wszystkim notka na okładce, mówiąca coś tam o ponurych domostwach, coś tam o obciętych członkach i światowej sławy kucharzach. Takie połączenie momentalnie przywodzi na myśl różne skojarzenia, mniej lub bardziej apetyczne. Ja, przyznaję bez bicia, jeść lubię, toteż za "Rytuał" wziąłem się bez zbędnego ociągania.

Już na początku muszę powiedzieć, że książka niewiele ma wspólnego z podręcznikiem do kucharzenia, choć dania, z którymi się w niej spotkamy, bez wątpienia można określić mianem ekstrawaganckich. Oto bowiem istnieje sobie pewna grupa ludzi, którym tu czy tam czegoś brak, cytując notkę: "a to ucha, a to palca czy nawet ręki". Domy, przez nich zamieszkiwane, publicznie nazywa się klubami smakoszy, a dziwnym zbiegiem okoliczności głównym bohaterem powieści jest inspektor restauracyjny, Charlie McLean. Wnioski są chyba oczywiste.

Cała intryga kręci się wokół syna Charliego, Martina, który rzekomo zostaje porwany, a ojciec próbuje odbić go z rąk wybrednych konsumentów. Charlie na swojej drodze spotyka ludzi, którzy chętnie mu pomagają, nie zawsze z dobrym skutkiem. Akcja dzieje się szybko, co chwilę przeskakuje z miejsca na miejsce. Co ważne – wciąga. Jest poprowadzona na tyle zręcznie, że nie miewa się uczucia znużenia i można książkę pochłonąć w ciągu kilku godzin. Nie uświadczymy w niej przydługawych opisów przyrody czy wewnętrznych przeżyć bohatera, bo też nie to stanowi o jej atrakcyjności. Nawet te osławione opisy tryskających wnętrzności oraz seksu (trzeba przyznać, że dość dziwaczne zestawienie) nie występują zbyt obficie i nie osiągają rozmiarów kilku stron. Słowem – wszystko w prawidłowych proporcjach, to znaczy na tyle, aby autor nie przekroczył granicy dobrego smaku, a powieść nadal pozostała porządnym czytadłem.

Bo też nie ma co sądzić, że Masterton chciał z niej uczynić coś więcej – to po prostu dynamiczny horror, pełen zwrotów akcji, szybkich i brutalnych scen. Nie nazwałbym go – o co niektórzy prozę autora posądzają – schematycznym. Bawimy się przy nim dobrze do ostatniej strony i aż do niej nie jesteśmy pewni zakończenia. Fabuła jest przemyślana, na temat jej głównej osi – klubie smakoszy w cudzysłowie – z czasem dowiadujemy się coraz więcej faktów, nie powiem, ciekawie udokumentowanych. Ta strona książki raczej nie powinna rozczarować, to zdecydowanie coś więcej, niż kolejny nawiedzony dom, opuszczona stacja badawcza, zaatakowana przez kosmitę etc.

Nie zachwyciły mnie specjalnie postaci. Jeśli cokolwiek miałbym w powieści określić schematycznym, to właśnie je. W kilku miejscach pojawiły się tak zwane zgrzyty, szczególnie jeżeli chodzi o motywy postępowania syna Charliego, który podejmuje dość radykalną decyzję, z mojego punktu widzenia zupełnie nieuzasadnioną. Rozczarowało też odrobinę zakończenie, choć tu wchodzą w grę moje prywatne gusta, bo niczego mu nie brakuje, to znaczy jest dobre na tyle, że zaskakujące. A takie są chyba najlepsze.

Mimo wszystko wymienione usterki nie przeszkadzają, bo, jak wspominałem, "Rytuał" należy traktować jako porządne czytadło. Poczynając od języka, a kończąc na przesłaniu (czy może raczej – jego braku), książka posiada wszelkie jego znamiona. To powieść, którą dobrze czyta się w pociągu, na ławce w parku czy w czasie krótkiej przerwy. Nie zmusza do psychicznego wysiłku, nie skłania do zastanowienia, ale czy musimy lektury dobierać jedynie spośród filozoficznych traktatów?! Na pewno "Rytuał" będzie świetnym przerywnikiem pomiędzy nimi, bo wiadomo – z nadmiaru myślenia głowa się przegrzewa. Rozpalmy więc grilla w piękne majowe popołudnie, wrzućmy coś na ruszt i w jednej ręce ściskając szpikulec, zagłębmy się w świecie niecodziennych steków, żeberek, tudzież szaszłyków. Uwaga! Nie poplamić kartek!

 

Graham Masterton, "Rytuał"

Dom Wydawniczy REBIS

Poznań 2002

Przełożyła Danuta Górska

331 stron

 

W    N U M E R Z E
Valid HTML 4.01 Transitional Valid CSS!

< 41 >